- Wzywałeś, kapitanie - powiedział Yakumo, stawiając się w biurze.
Nie był do końca zadowolony, że znowu ktoś coś od niego chce. Nawet jeśli był to jego przełożony. Od początku śledztwa, wziął na barki sporą część obowiązków Renjiego, który najwyraźniej był zbyt zajęty, żeby spojrzeć nawet na co ważniejsze obowiązki zastępcy kapitana. Treningi shinigamich też były teraz na głowie Yakumo każdego dnia. A miał też własne obowiązki jako Trzeci Oficer.
- Rozmawiałem przed chwilę temu z Renjim.
- No oczywiście - westchnął Yakumo, ale tylko wzruszył ramionami, gdy Byakuya rzucił mu pytające spojrzenie. - Jak idzie śledztwo?
- Dziś w lesie koło Sokyoku odnaleziono ciało dziewczyny imieniem Harumi Feng. Setsuko rozpoznała ją. To ona brała udział w uwolnieniu Makoto, a później walczyła z Setsuko. Po tym, jak wystosowaliśmy list gończy najwyraźniej ukryła się w rezydencji Shihoin jako służąca. Nie wiemy, czy Shihoin o tym wiedzieli. Morderstwo zdecydowanie jest częścią śledztwa, ale Renji trafnie zauważył, że jeśli sam się tym od razu zajmie, to będzie zbyt oczywiste - wyjaśnił Byakuya. - Toteż, żeby zmylić wroga, chcę żebyś wybrał kogoś do pomocy i zajął się sprawą Harumi. Wszystkie informacje przekazuj bezpośrednio do mnie, a Renji je odbierze. W teczce na biurku masz dotychczasowe raporty z miejsca zdarzenia, przesłuchania świadka i sekcji zwłok. Chcę, żebyś porozmawiał z Shihoin, z jej rodziną, przyjaciółmi, szkołą. Może uda nam się dowiedzieć, dla kogo pracowała.
- Nie będzie lepiej przekazać tego jednak do innego oddziału? - zapytał Yakumo. - Jeśli ja się tym zajmę to chyba i tak będzie dość oczywiste.
- Nasz oddział przejął część obowiązków Dwójki do czasu rozwiązania sprawy Makoto. Nie widzę problemu.
- Niby tak. Oczywiście. Teoretycznie wszystko gra, ale myślę, że sprawca będzie wiedział, że Renji ma na pewno łatwy wgląd w śledztwo oraz że ja w razie czego skojarzę fakty. Jeśli oddelegujemy sprawę gdzieś indziej, będzie wyglądało, że nie połączyliśmy faktów i niewiele robimy sobie z tej sprawy.
- Rozumiem. - Byakuya zamyślił się na chwilę, rozważając słowa podwładnego. - Kogo sugerujesz?
- Może oddział trzynasty? - podsunął Yakumo. - Oczywiście wszyscy dowódcy są godni zaufania, ale jeśli chodzi o dyskrecję, kto będzie lepszy jak pańska siostra, pańska córka oraz pańska kuzynka?
Byakuya westchnął, okazując, że nie jest zachwycony sposobem, w jaki Yakumo ujął sprawę. Miał jednak trochę racji. Teoretycznie każdy oddział się nadawał. Oddelegowanie śledztwa miało szansę zmylić wroga, a komunikacja nie powinna być trudna, skoro Kazumi systematycznie wpadła z odwiedzinami.
- Zgoda. Idź tam od razu i przekaż sprawę w ręce Trzynastki. Niech Kazumi osobiście się tym zajmie.
- Tak jest.
***
Do domu wróciła bardzo, bardzo zmęczona. Cały dzień napływały do niej raporty dotyczące śledztwa. Raporty na temat morderstwa Harumi Feng. Raporty na temat pojawień się Aizena, ale jakoś nikt nie miał jaj, żeby spróbować go złapać.
Setsuko miała już zwyczajnie dość i to było widać. Yumichika przekonał ją, żeby na dziś wróciła do domu. I tak niewiele mogła obecnie zrobić. Torturowanie się czytaniem tych wypocin nic nie wnosiło do sprawy.
Włożyła klucz w zamek, ale nic się nie wydarzyło. Wyglądało na to, że drzwi były otwarte. Dziwne to, bo Setsuko wątpiła, aby Byakuya zdołał wrócić przed nią. Chyba, że któreś z dzieciaków wpadło z wizytą. Nie wyczuwała jednak niczyjej energii. Może zwyczajnie zapomniała rano zamknąć?
Do środka weszła ostrożnie i powoli. Rękę trzymała na rękojeści zampakuto, gotowa do walki. W tych dziwnych czasach lepiej było nie ryzykować. Nikt jednak nie rzucił się na nią, gdy przeszła przez próg, więc nieco się rozluźniła.
Klucze zawiesiła na specjalnie przeznaczonym na to haczyku, kapitańskie haori zawiesiła koło drzwi. Ruszyła w głąb domu wciąż z pewną dozą niepewności. Nic się jednak nie wydarzyło.
Skierowała się w stronę łazienki, żeby wziąć prysznic. Zmyć z siebie stres całego dnia, odświeżyć i zrelaksować. Wtedy usłyszała głos, który zmroził jej krew w żyłach:
- Witaj, Setsuko.
Wiedziała… Doskonale wiedziała, że to wcale nie Aizen. Bowiem Aizen Sousuke był martwy i nie miała co do tego najmniejszych wątpliwości. Jednak ten głos, ton, słownictwo… To wszystko było tak realistyczne, że nawet Setsuko nie była w stanie w pierwszej chwili opanować drżenia rąk. Zbyt wiele przeszła z jego powodu.
Niestety, nie mogła sobie pozwolić na słabość. Makoto był tuż obok. W jej zasięgu. I choć wątpiła, że przyszedł w pojedynkę, miała szansę… Szansę, aby sprowadzić go do domu. Lub chociaż dowiedzieć się czegoś. Musiała to dobrze rozegrać, bo jeśli dojdzie do walki, to jedynie pogrąży Makoto, nawet jeśli uda im się go odzyskać.
- Bardzo udana iluzja - powiedziała tak spokojnie, jak tylko mogła, choć zdradziło ją drżenie głosu. Powoli odwróciła się, by zobaczyć Aizena Sousuke, a raczej udającego go Makoto, siedzącego wygodnie na kanapie w jej salonie. - Nic dziwnego, że wszyscy byli tak wstrząśnięci tym widokiem.
- Doprawdy?
- To nie zmienia jednak faktu, że Aizen Sousuke nie żyje. I żadna iluzja, nieważne jak doskonała, tego faktu nie zmieni. Być może udało ci się zasiać strach w sercach shinigami, ale to nie potrwa długo.
- Jak na razie, wydaje się, że wszystko idzie zgodnie z planem.
- Zgodnie z planem? Co na przykład? - zakpiła Setsuko. - Makoto - zwróciła się do niego. - Co próbujesz osiągnąć, pojawiając się tu?
- Makoto? - Mężczyzna zaśmiał się krótko i przeczesał ręką włosy, tak jak Setsuko pamiętała. - Tak tylko mówisz, że jesteś pewna o mojej śmierci. Ale dobrze wiesz, ile razy jej już uniknąłem. Ile razy wróciłem. Czy na pewno z czystym sercem możesz spojrzeć w oczy swoim ludziom i powiedzieć im, że jestem tylko iluzją? Że nawet najdrobniejsza cząstka ciebie nie wątpi w to, czy może jednak ktoś znalazł sposób, aby mnie sprowadzić? Już raz się to udało.
Setsuko milczała przez chwilę, co jedynie bardziej rozbawiło jej rozmówcę. Przygryzła wargę.
- Makoto, dlaczego to robisz? Dlaczego tu jesteś? Mogę ci pomóc. Mogę cię ochronić, ale musisz mi powiedzieć…
- Zmieniłaś temat - zauważył z zadowoleniem. - Doskonale zdajesz sobie sprawę z tego, że skoro już raz komuś się udało, być może zostawiłem sobie więcej niż jedną furtkę, aby powrócić.
- Hogyoku to był fuks. Poszczęściło ci raz, ale nie dwa razy. Aizen Sousuke nie żyje i teraz jest jedynie iluzją.
- Tak. Powiedziałaś to już wiele razy. - Mężczyzna wywrócił oczami. - Ponoć kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. To próbujesz zrobić? Zapewnić się, że to nie może dziać się naprawdę?
- Makoto, ja wiem, że to nie dzieje się naprawdę.
- A jednak twoje ciało reaguje na moją obecność we właściwy sposób. Boisz się.
- Nie boje się, tylko powracają do mnie traumatyczne wspomnienia - sarknęła Setsuko. - To spora różnica.
- Traumatyczne - powtórzył Aizen. - Aż tak bardzo udało mi się ciebie zniszczyć.
- Niespecjalnie, biorąc pod uwagę, że ja wciąż żyję, a ty jesteś iluzją.
- Setsuko… - powiedział, przyprawiając ją o dreszcze.
- Przyszedłeś mnie zabić, Makoto? - zapytała, zbierając w sobie siłę. - O to chodzi? A może kazali ci mnie złamać? Zdyskredytować w oczach innych? Jaki jest cel tej wizyty?
- Zabić cię? - zdziwił się Aizen. - To byłoby zbyt proste. Nie chodzi o twoją śmierć. Nigdy o to nie chodziło, bo to byłoby zbyt proste.
- Nic nie będzie proste - zadeklarowała Setsuko. - Kiedy walczysz przeciwko mnie, Makoto. Jesteś silny. Bardzo silny. Utalentowany i mądry, a ktokolwiek stoi za tym wszystkim, ma władzę i wpływy. Ale to wam się nie uda. Zrobię wszystko, co w mojej mocy, aby cię powstrzymać i sprowadzić do domu.
- Do domu? Tu jest mój dom. Tu. Wszędzie. W Seireitei. W Soul Society. W zamku Króla Dusz.
- Masz dom. Nawet jeśli przebywałeś w ośrodku, to masz dom. Dom jest tam, gdzie twoje serce. A twoje serce jest z twoją rodziną. Mitsuko bardzo się o ciebie martwi. Yuuki i Yuumi zapewne też.
- Yuuki i Yuumi powtarzasz - powiedział jakoś dziwnie, choć Setsuko nie potrafiła zrozumieć, co miał na myśli.
Zanim jednak zdążyła zapytać, wszystko zniknęło. Nie była już w domu. Zamiast tego była w Las Noches. Otoczona członkami Espady, a obok niej siedziała Hotarubi, czekającymi na przybycie Aizena. Pamiętała doskonale ten dzień, bo było to ostatnie spotkanie przed bitwą.
Makoto stworzył iluzje z jej wspomnień, choć nie wiedziała jak. Plątała się w nich, jak w koszmarze, przechodząc z jednego do drugiego. A w tle towarzyszył jej jedynie śmiech Aizena.
Gdy się obudziła, stała na środku pustego salonu. Po Makoto nie było ani śladu. Gdy spojrzała na zegar, było dużo później. Była w iluzji długi czas i na długi dystans. Makoto doprawdy był potężny. Jednak cokolwiek było jego celem, nie udało mu się. Nie pozwoliła sobą zachwiać. Miała zaś coś do sprawdzenia.
***
Cała trójka uważnie zapoznała się z dokumentami dostarczonymi przez Yakumo. Nie trzeba było mówić, że przyjęły zlecenie. Rozumiały intencję Byakuyi doskonale.
- Zajmiesz się tym, Kazumi? - zapytała Corrie.
- Oczywiście. - Kazumi uśmiechnęła się zadziornie. - Zapowiada się ciekawie.
- Doskonale. Wybierz, kogo potrzebujesz do pomocy. I weź ile ludzi chcesz. Macie dość spory teren do pokrycia - zaoferowała Corrie. - Potem daj mi tylko znać.
- Dwie czy trzy osoby wystarczą. I tak większą częścią rzeczy wolę zająć się osobiście, jeśli tak się to przedstawia - oznajmiła Kazumi.
- Daj znać, jeśli będziesz potrzebowała pomocy - zaoferowała Rukia. - Choć biorąc pod uwagę twój status, nie powinnaś mieć problemu z dostaniem się do rezydencji Feng czy Shihoin.
- Wpuszczą mnie - zaśmiała się groźnie Kazumi. - Czy będą tego chcieli czy nie. To zabieram - powiedziała, machając teczką. - I przywłaszczam sobie zapasowe biuro na miejsce spotkań.
- Nie widzę problemu - zgodziła się Corrie. - I tak rzadko ktoś z niego korzysta.
- Dam wszystkim znać, żeby trzymali się z dala od drzwi - wtrąciła Rukia.
- Świetnie. To biorę się do roboty.
Kazumi wyszła, niemalże w podskokach. Minęło sporo czasu, odkąd miała tak ważne i interesujące zadanie. Wreszcie mogła wziąć udział w śledztwie, które po części zagrażało jej matce. Pomimo swojej przeszłości i wielu błędów, tym razem wiedziała, po czyjej stronie stoi. Ktokolwiek próbował siać chaos w Gotei pod rządami jej matki, miał przechlapane.
Nie potrzebowała do pomocy nikogo nadzwyczjnego. Para sumiennych dzieciaków wystarczyła. I tak zamierzała ich wysłać jedynie do Akademii, żeby przeszperali w postępach w nauce Harumi, oraz kwestii znajomych. Do Feng i Shihoin zamierzała udać się osobiście.
***
Taraka siedziała w kuchni, popijając herbatę. Wciąż nie wiedziała, co stało się z Shurien, a przyjaciel Katsukiego nadal się nie odzywał. Nikt też nie słuchał, gdy mówiła, że Shurien trzeba szukać. Nikt poza Katsukim. Śledztwo również utknęło w martwym punkcie, dopóki nie dostaną czegoś na temat Harumi Feng, więc z braku jakichkolwiek nowych poszlak, Abarai odesłał ich do domu, żeby trochę wypoczęli. Tylko, że Taraka nie chciała odpoczywać. Chciała odnaleźć przyjaciółkę.
Zdziwiła się, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Było za wcześnie na powrót rodziców, zresztą oni by nie pukali. Może Hitoshi przyszedł, żeby wreszcie spędzić z nią trochę czasu. Odkąd zaczęli śledztwo, czuła się, jakby w ogóle nie byli razem.
Poszła otworzyć i zobaczyła w drzwiach Katsukiego zziajanego i zlanego potem.
- Mamy to - wysapał.
Musiał rwać w shunpo przez całe Seireitei z oddziału dwunastego, żeby tak się zdyszeć. Generalnie Katsuki był w shunpo bardzo dobry. Szybki i wytrzymały.
- Chodź. Wejdź - powiedziała Taraka, odsuwając się, żeby wpuścić go do środka.
Poprowadziła go do kuchni. Nalała szklankę wody i podała Katsukiego.
- Dziękuję - powiedział i napił się.
Po tym rozłożył na stole mapę, którą wydrukował mu przyjaciel z dwunastki.
- Zobacz. Widać dokładnie, gdzie była - powiedział. - Na początku śledziła panią generał. To się zgadza. Potem dołączyła do nas. Zaś wieczorem po pracy powróciła w pobliże rezydencji Hikifune, choć tam Nezu powiedział były jakieś zakłócenia w sygnale, bo wyglądało, jakby weszła na teren rezydencji, ale wtedy pewnie zostałaby aresztowana i byśmmy wiedzieli. Musiała się jednak kręcić gdzieś w pobliżu - wyjaśnił. - Później poszła do Akademii, choć nie wiem po co, bo w nocy i tak z nikim się nie spotka. Ale może wiedziała o czymś, czego my nie wiemy. Gdy wyszła, udała się lekkim slalomem przez Seireitei aż do północnej bramy i udała się do Rukongai, aż do dystryktu 56. Tam sygnał się urywa. Nezu powiedział, że wygląda to jakby padła bateria, albo wyłączyła ją celowo, by uniknąć śledzenia.
- A co jeśli telefon został uszkodzony w walce? Co jeśli ktoś ją zaatakował.
- Nie dowiemy się nic więcej tutaj. Sygnał urywa się w Rukongai. A to jest już jakiś start.
- Myślisz, że dowiedziała się czegoś o śledztwie i dlatego udawała się tam? - zamyśliła się Taraka. - Może wpadła na pomysł, gdzie szukać Makoto? Tylko czemu nie dała nam znać? Nic z tego nie rozumiem.
- Może nie chciała marnować czasu? - podsunął Katsuki, choć nie mógł oprzeć się wrażeniu, że ostatnia część trasy jest lekko bezsensu.
Chciał jednak wierzyć, że Shurien była bezpieczna.
- Myślisz, że to pułapka? - zapytała Taraka. - Może ktoś ją podpuścił, żeby poszła tak daleko. To wygląda jakoś dziwnie. Dlaczego wróciła wieczorem do rezydencji Hikifune i do Akademii, tylko po to, żeby pójść do Rukongai. To zwyczajnie nie ma sensu.
- Nie wiem, ale przyznaję, że to dziwne.
- No nic. I tak chcę znaleźć ten telefon. Może czegoś się z niego dowiemy - oznajmiła z nutą nadziei w głosie Taraka. - Jeśli pójdę tam od razu, powinnam do rana wrócić. Jeśli nie pojawię się w pracy, będziesz wiedział, że coś się stało i warto sprawdzić ten trop.
- Nie ma mowy. Idziemy razem - zadeklarował twardo Katsuki. - Co dwie głowy to nie jedna. Wystarczy, że Shurien poszła w pojedynkę i teraz nie wiemy, gdzie jest. Przygotuj się. Spotkamy się za pół godziny przed północną bramą.
- Ok.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz