niedziela, 18 grudnia 2022

Chapter 18 ~ Failed atempt

 Zgodnie z ustaleniem, spotkali się przy północnej bramie i razem ruszyli do Rukongai. Z grubsza znali kierunek. Używali shunpo, aby dostać się tam jak najszybciej i wrócić przed świtem. Inaczej mocno im się oberwie za tę eskapadę.

Dopiero gdy dotarli do właściwego dystryktu, Katsuki wyciągnął mapę, by mogli odnaleźć telefon. Wyglądało na to, że został porzucony gdzieś w środku lasu, który stanowił znaczną część dystryktu. Znajdowało się tam zaledwie kilka porozrzucanych daleko od siebie drewnianych domostw. Wszyscy jednak spali. 

- To powinno być, gdzieś tutaj - oznajmił Katsuki. - O ile faktycznie go zgubiła. Musimy wziąć pod uwagę, że może nam się nie udać nic znaleźć, jeśli Shurien ma telefon nadal przy sobie. 

- Nieważne. Muszę spróbować. Nie wracam, dopóki czegoś nie znajdę - zadeklarowała Taraka. 

- W takim razie lepiej bierzmy się za przeczesywanie tej polany, bo to gdzieś tutaj. 

- Pewnie byłoby łatwiej za dnia, niż z latarką, ale…

- Jestem pewien, że znajdziemy Shurien i że nic jej nie jest. 

- Tak właściwie - odezwała się po chwili milczenia Taraka, wciąż nie odrywając wzroku od ziemi, gdzie liczyła znaleźć telefon lub cokolwiek, co zdradziłoby miejsce pobytu Shuri. - Dlaczego to robisz? - zapytała. - Dlaczego mi pomagasz?

- Ja również martwię się o Shurien. 

- Tak. Wierzę, że to częściowo powód, ale równie dobrze mógłbyś po prostu spróbować przekonać vice kapitana. Nie musisz ryzykować pakowania się w kłopoty, zapuszczając się do Rukongai, sprzeciwiając się rozkazom i…

Katsuki westchnął ciężko. 

- Możesz uznać, że w ten sposób próbuję ci wynagrodzić moje wcześniejsze zachowanie. Zapewniam, że nie wynikało ono z żadnych złych intencji, ani zawiści. Chciałem dobrze, choć teraz widzę, że się mocno zagalopowałem. Jesteś bardzo zdolną shinigami i chciałem pomóc ci się czegoś nauczyć. Wierzę też w twój osąd, więc jeśli mówisz, że Shurien ma kłopoty, to ja ci wierzę. 

- Dziękuję. Naprawdę to doceniam.

***

Liczył, że to będzie dobry dzień. Lepszy niż poprzednie. Pierwszy raz od początku tego śledztwa udało mu się wyspać. Jeszcze dzień wcześniej, zanim wyszedł z pracy, Yakumo przekazał mu, że śledztwem w sprawie Harumi zajmuje się oddział trzynasty, a dokładniej Kazumi. A to prawie tak jakby wysłali samą Setsuko, więc nie było bata, żeby czegoś się w najbliższych dniach nie dowiedzieli. Do tego reszta zespołu powinna być wypoczęta i bardziej produktywna. Może nawet Shurien wreszcie się odnajdzie. 

Z tą pozytywną myślą i kubkiem świeżej, czarnej kawy bez cukru, wszedł do pokoju grupy śledczej i zamarł. 

- A gdzie reszta? - zapytał, patrząc na Hitoshiego, który siedział znudzony, bawiąc się długopisem. - No chyba sobie jaja robią. 

Hitoshi wzruszył ramionami. 

- Nikt się nie pojawił. Próbowałem dzwonić do Taraki, ale nie odbiera.

- Poszli szukać Shurien - mruknął pod nosem Renji, krzywiąc się, jakby zjadł cytrynę. - Też się o nią martwię, ale mamy robotę, cholera jasna! - wrzasnął i uderzył pięścią w ścianę. - Próbuj dzwonić do Taraki. Ja spróbuję Katsukiego. Mają przechlapane, bo mogli mnie chociaż uprzedzić. 

- Jak to pana pocieszy, to moja dziewczyna mi też nie powiedziała, że będzie się gdzieś szlajać z Katsukim. 

- Co? - Renji popatrzył na niego krytycznie. - A yo… Zapomniałem, że wy się spotykacie. 

Hitoshi nadął policzki w niezadowoleniu. 

- To co my właściwie mamy dzisiaj robić? 

- Mieliśmy przejrzeć znaleziska - westchnął Renji. 

- Czyli niewiele. Czekamy na raport w sprawie Harumi Feng - domyślił się Hitoshi. - No to tragedii nie ma, że poszli. Tylko szkoda, że Taraka nic mi nie powiedziała. 

- Idę porozmawiać z kapitanem - rzucił Renji. 

- A co ze mną?

- Nie wiem, kurwa, zajmij się czymś. Przejrzyj raz jeszcze, co mamy. Może na coś wpadniesz. Chłopaku, myśl trochę - Renji trzasnął drzwiami. 

Miał dość. A dzień dopiero się zaczął. 

***

Setsuko jakby nigdy nic zebrała się z biura i wyszła, jedynie puściwszy oczko Ayasegawie, żeby się nie martwił. Wyglądało, jakby zwyczajnie poszła na spacer, żeby odetchnąć. W rzeczywistości jednak udała się na spotkanie z Yoruichi na wzgórzu Sokyoku.

Dawna kapitan oddziału drugiego, mentorka Setsuko, a teraz dyrektorka Akademii już tam na nią czekała, siedząc na ziemi z nogami dyndającymi z klifu. Nie wyglądała jednak na znudzoną, czy zniecierpliwioną, choć minę miała bardzo poważną. Obie dobrze zdawały sobie sprawę z tego, jak istotna była dyskrecja. 

Setsuko kiwnęła głową na powitanie i stanęła obok siedzącej wciąż Yoruichi, patrząc na rozpościerające się w dole miasto. 

- Miałaś rację - oznajmiła Yoruichi. - Yuumi i Yuuki od kilku dni nie pojawiły się w Akademii, ani w kwaterach studenckich. Uczniowie ich nie widzieli, nikt nic nie wie. Nauczyciele również. Ktoś usprawiedliwił ich nieobecność zawczasu, więc nikt się nie zastanawiał. Zarazem nikt nie wie, kto je usprawiedliwił, ani kto to zatwierdził. W systemie jednak

- Ale kto je zabrał, nie wiemy - westchnęła Setsuko. - Wiemy tylko, że ktoś postanowił je użyć, aby zmotywować Makoto do kooperacji.

- Co oznacza, że współpracować nie chciał - dodała Yoruichi. - Biorąc pod uwagę raporty, które mi pokazałaś, kopia Aizena była bardzo przekonująca, ale brakowało jej charyzmy, aby kogokolwiek zwerbować. 

- I tak udało im się wywołać trochę zamieszania, więc podejrzewam, że przez jakiś czas to im wystarczyło. 

- Myślisz, że Makoto wymknął się do ciebie sam?

- Nie. Myślę, że wysłali go, żeby przetestować jego nową motywację. Liczyli, że namiesza mi w głowie, jeśli znów stanę twarzą w twarz z moim najgorszym koszmarem. I muszę przyznać o mały włos, by im się udało. 

- Ale Makoto wykorzystał okazję, żeby wspomnieć o dziewczynkach? - domyśliła się Yoruichi. 

- Tak sądzę. Myślę, że ktoś go obserwował cały czas. Jestem wręcz przekonana, że w pobliżu były posiłki - stwierdziła z powagą Setsuko. - Nie ryzykowaliby, że jednak będę na tyle szalona, żeby spróbować go zatrzymać. Dlatego był bardzo przekonujący w swojej iluzji i bardzo ostrożny. Chyba tylko fuksem udało mu się znaleźć sposób, gdy ja próbowałam wszystkiego, co mogłam, żeby do niego przemówić. A i tak nie byłam pewna, czy sobie tego nie wyobrażam. Że może tylko sobie wmawiam, że on coś insynuuję, bo chciałabym wierzyć w jego niewinność. 

- Ale miałaś rację. 

- I chciałabym powiedzieć, że się cieszę, ale to oznacza, że mamy dwie zaginione kadetki. Będę musiała powiedzieć o tym Mitsuko i Hotarubi. 

- Nie lepiej trzymać tego w tajemnicy? - zastanowiła się Yoruichi, spoglądając na blondynkę.

- Wolę powiedzieć Mitsuko teraz, niż czekać na panikę, gdy się zorientuje. Rozumiem, że tak długo, jak Makoto jest posłuszny, dziewczynki są bezpieczne. A Makoto poprosił nas o pomoc. 

- Rozumiem. 

- A jak postępy w sprawie Yuushiro?

- Lipa - mruknęła Yoruichi. - Udało mi się jedynie potwierdzić, że faktycznie swego czasu mówiono o ślubie z Hikifune. Zdaje się, że to co mówił Feng również się zgadza. Wciąż mam tam wiele osób, które dobrze znam i naprawdę wygląda na to, że Yuu zupełnie się od nich odciął. Nie mają żadnego sekretnego układu ani kontaktu jako ród, choć podejrzewam, że ród Shihoin ma Kataia kilku swoich. Wszyscy z rodu Feng zawsze byli bardzo nam oddani, więc nie byłoby w tym nic dziwnego. 

- Czyli sprawa wygląda dla Yuushiro coraz gorzej. 


***

Prosto ze wzgórza Sokyoku udała się do oddziału drugiego. Przywitała się z kilkoma osobami dla pozorów, żeby nie było widać, że aż tak bardzo jej się śpieszy. Kierowała się jednak prosto do biura. 

Zarówno Hotarubi jak i Mitsuko siedziały nad papierami w gabinecie. To ułatwiało Setsuko sprawę. 

- Coś się stało? - zapytała od razu Hotarubi, spoglądając na przyjaciółkę, a Setsuko skinęła głową. 

- To może ja wyjdę. I tak mam parę rzeczy do zrobienia - zaproponowała Mitsuko i już miała wstać, ale Setsuko położyła dłoń na jej ramieniu. 

- Nie. Zostań - powiedziała z powagą i dodała: - To głównie ciebie dotyczy. 

- Chodzi o Makoto? 

- Lepiej nie wstawaj - stwierdziła Setsuko. - Nie mam dobrych wieści. Chodzi o Yuumi i Yuuki. 

- Na Króla Dusz… - jęknęła Mitsuko. - Coś im się stało? Ktoś je zaatakował? 

- Myślę, że są względnie bezpieczne na ten moment, choć nie znam szczegółów - zaczęła wyjaśnienia Setsuko, chcąc załagodzić sytuację. - Kiedy ostatnio się z nimi widziałaś, lub miałaś jakikolwiek kontakt z dziewczynkami?

- Właściwie… - Mitsuko spuściła głowę. - Muszę przyznać, że minęło dość sporo czasu. Byłam bardzo zajęta, a i dziewczynki nie były zbyt nachalne. Wiedzą o sprawie Makoto. Jeśli coś im się stanie, nigdy sobie nie wybaczę…

- Jestem pewna, że nic im nie jest. Znajdziemy je. 

- Ktoś je zabrał? - zapytała wreszcie Hotarubi. - Ile udało ci się ustalić? I skąd wiesz o ich zniknięciu. 

- Rozmawiałam już z Yoruichi. Ktoś usprawiedliwił z góry ich nieobecność, więc żaden z uczniów ani nauczycieli nie podniósł alarmu. Nadal próbują ustalić, kto je zabrał i jak udało mu się to zrobić bez wzbudzania podejrzeń - wyjaśniła Setsuko. - Cała Akademia zostanie postawiona na baczność. Renji dostał już informacje, więc z pomocą Yoruichi spróbuje się czegoś dowiedzieć. Chciałam jednak osobiście poinformować cię o sprawie. 

- Dziękuję - powiedziała cicho Mitsuko, choć nawet na nią nie patrzyła. - Doceniam to.

- Nie wiń się. Nie popełniłaś żadnego błędu. Yuuki i Yuumi to bystre dziewczyny. Kadetki, uczące się, by zostać shinigami. Poradzą sobie. Zresztą wygląda na to, że mają kogoś, kto nad nimi czuwa. A to światełko w tunelu. 

- Co masz na myśli? - zainteresowała się Hotarubi, marszcząc brwi. - Mówisz o Makoto?

- Do tego zmierzam. To dzięki niemu dowiedziałam się, że coś się w ogóle wydarzyło. 

- Widziałaś się z Makoto? - ożywiła się Mitsuko.

- Poniekąd. Tak - przytaknęła Setsuko. - Wczoraj, gdy wróciłam do domu, zastałam go siedzącego na kanapie, choć jak w innych przypadkach, próbował udawać Aizena Sousuke. Nie mam jednak żadnych wątpliwości, że to Makoto. 

- Ale nic ci nie jest? - upewniła się Hotarubi. 

- Nie martw się, nie doszło do walki. Jedynie rozmawialiśmy. 

- Ale stworzył iluzję Aizena… Jesteś pewna?

Setsuko westchnęła, ale po chwili uśmiechnęła się. 

- Na pewno wysłali go do mnie, licząc, że uda mu się mnie złamać. Że trauma z wojny z Aizenem wygra, ale tak się nie stało. Muszę przyznać, że Makoto był bardzo przekonujący w swoim aktorstwie, ale podejrzewam, że był blisko obserwowany przez kogoś. Jednak, gdy tylko nadarzyła się okazja, dał mi do zrozumienia, że coś się stało.

- Czyli Makoto wcale nie współpracuje z własnej woli - zauważyła Mitsuko i jakby odetchnęła z ulgą. - To dobrze. 

- Tak. To dobry znak. Makoto nie chce tego robić. Robi jednak, co mu każą, żeby chronić dziewczynki. I dopóki Makoto się stara, na pewno będą bezpieczne. Co oznacza zaś, że nas czekają niedługo kłopoty, ale to problem na później. 

- Najważniejsze, że Yuumi i Yuuki są względnie bezpieczne - uznała Hotarubi. - To daje nam czas na działanie. 

- Tak - zgodziła się Setsuko. - Znajdziemy je. Na pewno. 

- Dziękuję - wyszeptała Mitsuko. - Yakumo już wie?

- Być może Renji mu powiedział. Nie jestem pewna. 

***

W Seireitei rozległ się alarm. Sygnał dochodził z oddziału dwunastego. Pierwsze na miejscu zjawiło się Omnitsukaido, które, choć chwilowo nie miało się za bardzo wychylać, zrobiło to raczej z przyzwyczajenia. Posłano też do oddziału szóstego, żeby Byakuya, żeby przejął sprawę. Setsuko również udała się tam niezwłocznie, choć nikt po nią nie wzywał. Miała jednak dziwne przeczucie, że to nie przypadek. 

Na miejscu zastała Omnitsukaido zabezpieczające teren i kilka osób z oddziału czwartego z jakimś sprzętem. Na korytarzu stała Hotarubi z Uraharą. 

- Co się stało? Kolejne włamanie? - zapytała. 

- Gorzej - Urahara pokręcił głową. - Jeden z moich oficerów został zaatakowany dziś nad ranem. Kapitan Unohana właśnie walczy o jego życie. 

- Zaatakowany w biały dzień? 

- Nie. Wygląda na to, że spędził tu całą noc. Krew nie była zbyt świeża, gdy go znaleźliśmy, ale miał lekko wyczuwalny puls. Widocznie sprawca myślał, że już po nim i się nie upewnił. Jest szansa, że go odratują. Akon właśnie sprawdza nagrania z kamer, żeby przygotować je dla Renuiego. Powinien być już w drodze. 

- Myślisz, że to część sprawy? - Setsuko udała zdziwienie, choć jakby coś przeczuwała. 

- Tak, bo przy wstępnych oględzinach znaleźliśmy, że  ostatnią rzeczą, nad którą pracował Nezumi, był sygnał z telefonu Shurien Kiry, która warto dodać, od kilku dni nie pojawiła się w pracy - wyjaśniła Hotarubi. 

- Shuri zaginęła? - Setsuko zmroziło. - I nikt mi nie powiedział?

- Wygląda na to, że od kilku dni nie pojawiła się w pracy, ale nikt sobie nic z tego nie robił. Trochę się jednak dziwię, że Byakuya nic ci nie wspomniał. 

Setsuko zmarszczyła brwi. 

- Shurien jest silna i bystra. Poradzi sobie - stwierdziła Setsuko, choć wyczuwała, że prędzej czy później, ktoś przyjdzie do niej z pretensjami, gdy sprawa wyjdzie na jaw. 

- Odsuńcie się - usłyszeli z jednego z pomieszczeń i wyszła stamtąd Unohana. - Pacjent jest stabilny, więc przeniesiemy go do lecznicy. 

- Hotarubi, możesz posłać kogoś do Toshiro? Niech oddział dziesiąty wyśle ludzi. Mają strzec chłopaka od wewnątrz i zewnątrz szpitala i nie spuszczać z niego oka. Jeśli faktycznie był na tropie czegoś, ktoś może chcieć dokończyć robotę. 

Hotarubi odeszła na chwilę i kiwnęła głową na jednego z podwładnych. 

- Co jest? - usłyszeli, gdy wreszcie pojawił się Renji w towarzystwie Hitoshiego. - Coś ze sprawą?

- Tak sądzimy - przytaknął Urahara. - Może chodźmy do mojego biura, żeby wszystko na spokojnie przedyskutować. 

Razem udali się do gabinetu kapitana Dwunastki. Hotarubi również podażyła za nimi, pozostawiając pieczę nad miejscem zbrodni w rękach Omnitsukaido. 

- Dziś nad ranem doszło tu do ataku na oficera - zaczęła Hotarubi. - Mitsuko rozmawia właśnie z dziewczyną, która go odnalazła i wszczęła alarm, ale będziesz mógł z nią porozmawiać, jeśli chcesz. Unohanie udało się ustabilizować stan chłopaka, przed chwilą zabrali go do Czwórki. Najwyraźniej przetrwał jakoś, a ktokolwiek go zaatakował, nie sprawdził. Lepiej dla nas i dla ofiary - dodała. - Na razie jest w Czwórce. Posłaliśmy już po oddział dziesiąty, żeby go strzegli. Jeśli się obudzi, na pewno ktoś da ci znać. 

- Ale dlaczego sądzicie, że to część śledztwa? - Renji złapał się pod boki. 

- Biorąc pod uwagę sytuację… Plus wygląda na to, że próbował wyśledzić sygnał z telefonu Shurien, której najwyraźniej od kilku dni nikt nie może znaleźć. 

- Cholera - zaklął Renji.

- Najwyraźniej sygnał urwał się gdzieś w Rukongai. 

- To chyba już wiem, gdzie podziali się Taraka i Katsuki. Niech to szlag. Oni też dziś przepadli - zdenerwował się Renji. 

- No wiesz, biorąc pod uwagę, że członek twojej ekipy jest zaginiony od kilku dni - mruknęła Setsuko z lekkim wyrzutem. - Pomyślałeś o Corrie? 

- Sądziłem, że szlaja się gdzieś za tobą znowu i w końcu się pojawi. 

- Jednak nie - syknęła Setsuko. - Zamiast tego kolejna dwójka z twojej ekipy przepadła, bo najwyraźniej ich poszlaki prowadziły w lepszym kierunku, niż to co ty robisz. 

- Setsuko - skarciła ją Hotarubi. - To nie czas na takie dyskusje. Potrzebujesz ludzi, Renji?

- Nie, ale docenię każdą pomoc - wyznał Renji. 

- Mitsuko dostarczy ci zapiski z przesłuchania ze świadkiem oraz raport na temat naszych znalezisk z miejsca zbrodni. Zawsze możesz też zajrzeć sam. 

- Akon zbiera już nagrania z kamer, żeby je do was przekazać - dodał Urahara. - Poproszę go też, żeby kontynuował namierzanie telefonu Shurien oraz pozostałej dwójki. 

- Powinniśmy wysłać kogoś w ich stronę? - zapytała Hotarubi, patrząc na Setsuko. - Tak, ale twój oddział niech się nigdzie nie rusza. I tak jesteście bardziej aktywni niż mieliście. Wyślę Akirę z kilkoma naszymi, jako wsparcie w Rukongai, gdyby szlak do czegoś prowadził. Natomiast Shurien Kira oficjalnie zostaje uznana za zaginioną. Chyba muszę porozmawiać z Byakuyą - mruknęła pod nosem Setsuko. 

- Dobra. Wszyscy bierzmy się do pracy - rzuciła Hotarubi.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz