sobota, 16 kwietnia 2022

Broken Hearts 9

 Wherever there is you


Po bardzo krótkiej i niewiele wnoszącej do sprawy rozmowie z Rangiku, zarówno Setsuko jak i Hotarubi wróciły na miejsce zbrodni, by wysłuchać wstępnych wniosków Unohany i Kisuke. 

- Coś już wiemy? - zagadnęła luźno Setsuko, jakby wcale nie stała na miejscu okrutnej zbrodni. 

- Jedna, głęboka rana zadana zampaktuo tuż poniżej mostka. Przecięta tętnica. Ogromny ból i ofiara wykrwawiająca się obwicie i w konwulsjach. Zero ratunku - wyjaśniła z grobową miną Retsu. - Było w tym może mniej złości, niż poprzednio, lecz nie mniej okrucieństwa. Osobiście nie mam wątpliwości, że to ten sam morderca.

- Jeśli chodzi o próbki, to nie byłbym zbyt optymistyczny. Ktokolwiek to jest, nie zostawia zbyt wiele śladów. Zdaje się też, że nikt nic nie widział - dodał Urahara. - Przynajmniej kapitan Hitsugaya nikogo takiego jeszcze nie znalazł. 

- Myliłem się - usłyszeli, gdy do budynku wszedł Toshiro wraz z młodym shinigami. - Powiedz im, to co powiedziałeś mnie. 

- Byłem z kumplami na imprezie. Bar został zamknięty i musiałem wracać do domu. Nie będę ściemniał - oznajmił rudzielec, drapiąc się po potylicy - że nie byłem wtedy w najlepszym stanie, ale jestem prawie pewien, że widziałem kogoś nieopodal oddziału. 

- Kogo widziałeś?

- Cóż… - Chłopak nieco się stropił. - Nie widziałem konkretnie, ale… No jakby miałem wrażenie, że ktoś mnie obserwuje z gałęzi drzewa. Ale potem uznałem, że mi się pewnie uroiło po piciu. Ale tak idę, idę. I czułem, że ktoś za mnie podąża. I ta rządza krwi - wzdrygnął się. - Tego sobie nie mogłem ubzdurać. Myślałem, że się zesram ze strachu - stwierdził i dodał pospiesznie. - Przepraszam, ale inne słowa tego nie oddają. Wtedy pojawiło się kilka chłopaków od nas z oddziału z wieścią, że przeszukują teren w poszukiwaniu kogoś i gdy się odwróciłem, widziałem kobiecą sylwetkę. Uciekła gdzieś w ciemność. Ale ktoś tam był. Przysięgam, że sobie tego nie wymyśliłem. 

- Co myślicie? - zapytał Toshiro. 

- Nie wiem, ale ja mu wierzę - stwierdziła z powagą Setsuko. 

- Tak. Silna żądza krwi zgadzałaby się z dotychczasowym opisem mordercy, a tego nie da się od tak uroić. To się czuję.

- To wystarczy. Dziękuję, Kan, możesz iść. 

- Tak jest, kapitanie. 

 

I will be there too

 

Siedziała w koronie jednego z drzew, skąd miała doskonały widok na okno pokoju, w którym kilka godzin temu dokonała zemsty. Osądu. Choć shinigami nazywali to okrutną zbrodnią. Jednak ona tak nie uważała. 

Wzięła w swoje ręce to, czego shinigami nie potrafili zrobić. Zamierzała oczyścić Seireitei z gnid, które nie mają o niczym pojęcia, a kłapią jadaczkami. Ktokolwiek kto stanie na drodze jej lub jej najbliższym. Nie pozwoli, by jej dzieci cierpiały. 

Zamierzała zabić każdego, kto spróbuje je skrzywdzić. Tylko tak mogła je ochronić. Lecz nie zamierzała zawieść po raz kolejny. Już zbyt wiele straciła. Straciła miłość swojego życia. Zawiodła. 

Obserwowała ze znudzoną miną, jak kapitanowie rozmawiają ze sobą, próbując odgadnąć jej tożsamość. Jacy oni byli głupi, jacy naiwni. Odpowiedź była taka prosta, ale nawet Setsuko wyraźnie jeszcze się nie zorientowała. 

Kobieta napawała się nietęgimi minami dowódców i ich bezradnością. Nie mogli jej powstrzymać. Było już za późno.

 

There's nothing that I'd take back

 

Wreszcie nastał świt, a wraz z nim kapitanowie zebrali się razem w sali obrad oddziału pierwszego. Wszyscy wiedzieli już, że coś się stało, więc i atmosfera była nerwowa. Nic w tym dziwnego. Shinigami jeszcze nie pozbierali się po wojnie, a w ich sercach na nowo zapanował niepokój. 

- Dlaczego dopiero teraz mamy zebranie? - prychnął Kenpachi. - Powinniśmy zostać wezwani natychmiast. 

- Nawet ja muszę przyznać, że nie rozumiem, dlaczego nie został włączony alarm. Jeśli coś się stało, całe Seireitei powinno być postawione na nogi. 

- Zebranie nie mogło odbyć się od razu - stwierdziła Unohana. - Tak się składa, że część z nas była zajęta. 

- Zresztą alarm spłoszyłby mordercę. Liczyliśmy na to, że cichy pościg da nam większe szanse, aby czegoś się dowiedzieć.

- I co dowiedzieliście się czegoś? - prychnął Kenpachi. 

- Tak. Ja również chciałbym to usłyszeć - powiedział Głównodowodzący, pojawiając się przy nich niespodziewanie. 

Rozmowy momentalnie ucichły i wszyscy zajęli swoje miejsca. 

- Kapitanie Hitsugaya - odezwał się ponownie głównodowodzący, rozpoczynając tym spotkanie kapitanów. - Proszę o wyjaśnienie sytuacji. 

- Dziś w nocy, przed godziną trzecią, doszło do kolejnego morderstwa. Zamordowana w swoim pokoju w kwaterach oddziału dziesiątego została Saeko Mashima, shinigami z grupy czwartej, która przyjaźniła się z zamordowaną jakiś czas temu Kujishi Yui. Ciało odnalazły jej wspólokatorki, które nad ranem wróciły z zabawy. 

- Czyli wszystko co mamy to zeznania dwóch pijanych dziewczyn - zakpił Kenpachi.

- Myślę, że każdy by wytrzeźwiał na taki widok - mruknęła Hotarubi.

- To prawda, że obie shinigami były pod wpływem alkoholu. Nie zmienia to jednak faktu, że ich zeznania są prawdziwe. Wróciły do pokoju, próbując być cicho. Jedna z nich wdepnęła w kałużę krwi, wtedy zapaliły światło i podniosły alarm. - Setsuko uśmiechnęła się pod nosem, na myśl, że Toshiro nieco wygładził historię odkrycia zwłok. Widocznie wolał nie wspominać, że jedna z pijanych dziewczyn praktycznie tarzała się w kałuży krwi. - Co więcej, gdy członkowie mojego oddziału przeczesywali okolicę, znaleźliśmy kogoś, kto może być kolejną, potencjalną ofiarą. Jeden z shinigami z mojego oddziału był obserwowany przez kogoś o bardzo silnej żądzy krwi. Ktokolwiek to był jednak wycofał się, gdy pojawił się patrol. 

- Rozumiem. Co planujesz w związku z tym kapitanie?

- Wyznaczyłem już kilka odpowiednich osób, które będą go obserwować, na wypadek, gdyby morderca wrócił dokończyć zadanie. 

- Moglibyśmy zrobić z niego przynęte. Jednak morderca pewnie nie odważy się zbliżyć, jeśli zobaczy strażników - wtrącił Gin. 

- W przeciwieństwie do ciebie, ja nie zamierzam ryzykować życiem podwładnego - warknął Toshiro. 

- A ja chciałbym wiedzieć, co do powiedzenia ma kapitan Unohana - powiedział Ukitake. 

- Racja - przyznał Głównodowodzący. - Kapitan Unohana?

- W moim mniemaniu to ten sam morderca. Pomijając już, że Saeko i Yui są powiązane. Głęboka rana zadana zampakuto poniżej mostka. Ofiara wykrwawia się, wpada w szok i umiera w bólu i konwulsjach. Bardzo okrutna śmierć. W dodatku morderca ma sporą wiedzę. To nie był przypadek.

- Ktoś jeszcze ma coś do dodania?

- Nie znaleźliśmy zbyt wiele śladów, więc obawiam się, że sam niewiele mam do powiedzenia - zaśmiał się Kisuke. 

- To nie jest moment do śmiechu, kapitanie Urahara - skarcił go Kira.

- A co ja poradzę? - Urahara wzruszył ramionami. - Badanie próbek chwilę trwa. 

- Czy kapitan Dwójki lub kapitan Szóstki mają coś do dodania?

- Obecnie niewiele - odparła Hotarubi, jako że Setsuko zbytnio się nie kwapiła. - Mamy pewne teorie, ale musimy to jeszcze sprawdzić. Ujawnianie poszlak na tym etapie śledztwa mija się z celem. 

 

But it's hard to say there's nothing I regret

 

- Setsuko - odezwała się Hotarubi, gdy kapitanowie opuszczali już salę obrad po spotkaniu. - Możesz przyjść ze mną do Dwójki? Chciałam porozmawiać. 

Kobieta jedynie skinęła głową w odpowiedzi i obie shunpnęły do sąsiadującego z Jedynką oddziału drugiego. Skierowały się prosto do biura i Setsuko podejrzewała, o co chodzi. Jej teoria potwierdziła się, gdy usiadły w biurze.

- Musimy się wziąć do pracy, Setsuko. To już drugie morderstwo, a my nic nie mamy. Na razie udało mi się zbyć Głównodowodzącego, ale…

- Wiem. Po prostu mam bardzo złe przeczucie, a do tego żadnych sensownych wniosków. 

- Wiem, że martwisz się znowu o Kazumi, bo może znowu znalazła się w centrum czegoś, ale musisz się wziąć w garść. 

- Wiem - warknęła Setsuko. 

- Zresztą obecnie twoje instynkty są trochę przydymione, więc może warto postawić na staroświeckie śledztwo. Wciąż nie otrząsnęłaś się po utracie Byakuyi, martwisz się o Kazumi. Każdemu byłoby ciężko. Po prostu wybierzmy jakiś wspólny zespół i zaplanujmy pracę. Same sobie nie poradzimy.

- Boję się. To chcesz usłyszeć? - naburmuszyła się Setsuko - Boje się, bo na razie zginęły dwie osoby, których jedynym wyraźnym połączeniem jest ta sama grupa i niechęć do mojej córki. Jeszcze chwila to ją zaczną podejrzewać o te mordy. 

- Nawet jeśli ktoś będzie chciał ją oskarżyć, to nie przejdzie. Toshiro dobrze wymyślił, pozbawiając ją zampakuto na czas zawieszenia w obowiązkach. 

- No może…

- Co na razie wiemy o ofiarach? Obie kobiety, z tej samej grupy, podobny wiek. Obie blondynki. Obie nie lubiły Kazumi. Mamy też potencjalną ofiarę. Chłopak, rudzielec, grupa wiekowa podobna. Ten sam oddział, ale z innej grupy - podsumowała szybko Hotarubi. - Nie wiemy tylko, czy coś go w ogóle łączy z Kazumi, więc to może być dobry znak. Później przejdę się tam, popytam o niego i porozmawiam z nim. 

- Dobra. 

- Zakładając jednak, że nasz rudzielec też ma z Kazumi na pieńku. Czysto teoretycznie, kto byłby w głównej grupie podejrzanych? 

- Ja, Toshiro, Hiroya. Przyjaciele Kazumi. 

- Może jakiś cichy wielbiciel chce ją chronić? Jeszcze do niedawna pomyślałabym o Shunie, ale odkąd poznał Akirę, zupełnie się zmienił. 

Setsuko uśmiechnęła się przelotnie na wspomnienie młodzieńczej obsesji Shuna na punkcie Kazumi. Chłopak myślał, że nikt nic nie zauważył, a tymczasem cała rodzina obserwowała jego zmagania. 

- Nikt z naszej wstępnej grupy nie pasuje. 

- To prawda. Śmiem sądzić, że nie chodzi o Kazumi, lecz to tylko zbieg okolczności. Oczywiście mogę się mylić, różnie w życiu bywa i my akurat najlepiej o tym wiemy. Niemniej nie sądzę, aby wśród bliskich Kazumi znalazł się psychopata. 

- No może masz rację - przyznała Setsuko. - Dzięki, że próbujesz mnie pocieszyć. 

- Cóż… Trochę nie miałam wyjścia. Jeśli nie weźmiesz się w garść, może być słabo. 

 

Cause when I sing, you shout

Tereny oddziałów były strasznie opustoszałe, pomimo rzekomego zwiększenia liczby nocnych straży w całym Gotei 13.  Być może shinigami na warcie było więcej i chodzili w większych grupach, to jednak tętniące niegdyś życiem także w nocy baraki teraz zdawały się więdnąć. 

Wieść o morderstwach rozeszła się już po Seireitei i Gotei 13 nie miało wyjścia jak wystosować oficjalny komunikat w tej sprawie. Odkąd sprawa weszła do wiadomości powszechnej, shinigami byli dużo ostrożniejsi. Bary i puby zamykały się wcześniej, jeszcze przed zmrokiem, a shinigami nie wędrowali po nocach i nie szlajali się. Każdy wolał siedzieć w domu, gdzie wydawało się najbezpieczniej. 

Jednak nawet w takich chwilach trafiali się idioci, szlajający się po ogrodach, żeby się napić, zajarać albo przespać z cudzą żoną. Jednak o tym przekonać można się dopiero po wielu godzinach przesiadywania w ukryciu i obserwowania toczącego się dokoła życia. Dla niektórych szybki numerek przed powrotem do rodziny był ważniejszy niż życie. 

Jednak ona nie polowała na cudzołożników, choć musiała przyznać, że czuła się wyjątkowo wstrząśnięta swoimi spostrzeżeniami na temat shinigami. I gdyby nie to, że miała już obrany na tę noc cel, może nawet skusiłaby się ukaranie migdalącej się nieco dalej parki. Nie, żeby to była jej sprawa. Jednak dobrze kojarzyła oboje i wiedziała, że mają swoje rodziny i dzieci, które czekały na nich w domu. Szkoda byłoby, gdyby mieli do niego nigdy nie wrócić. To dopiero zbiłoby z tropu zespół śledczy.

Jednak nie mogła przepuścić okazji, aby załatwić swój kolejny cel, na który zdecydowała się po zdobyciu kilku przydatnych informacji. Zupełnie przypadkiem dowiedziała się, że chcąc nie chcąc, mężczyzna będzie musiał zostać dłużej w oddziale, by nadrobić zaległości w pracy. Nie mogła, więc dać się rozproszyć. 

Co prawda pierwotnie przymierzała się wrócić po głowę durnego rudzielca z Dziesiątki, ale miała przeczucie, że chłopak się połapał. To oznaczało, że będzie pod obserwacją - oczywista pułapka. Może dobrze było zrobić sobie przerwę od oddziału Dziesiątego i dla zmylenia tropu uderzyć gdzieś indziej. W końcu i w innych oddziałach było wiele kanalii wartych ukatrupienia. 

Czekała długimi godzinami. Nawet gwiżdżąca się nieopodal parka wreszcie się zmęczyła i dwoje kochanków rozeszło się w przeciwne strony, aby powrócić do swoich rodzin z kolejną głupią wymówką o nadgodzinach lub rozmowie ze znajomymi.

Pozostałe niedobitki skazane na nadgodziny lub dodatkowe prace w ramach kary też zdążyły wrócić już do domów. Poza nim - szesnastym oficerem, na którego czyhała. Jednak teraz, gdy został zupełnie sam, wreszcie mogła przejść do działania. 

Upewniła się, że nikogo nie ma w pobliżu i zeskoczyła z drzewa, po czym nieśpiesznym krokiem udała się w stronę baraków. Rzuciła przelotne spojrzenie w stronę głównego budynku, gdzie wciąż wyczuwała znajome reiatsu. Wiedziała jednak, że to w niczym nie przeszkadza. Rozprawi się szybko ze swoją ofiarą i nikt nawet jej nie zobaczy. A nawet jeśli ktoś ją w końcu przyuważy, też może być ciekawie. 

Spokojnym krokiem weszła do budynku i skierowała się do niewielkiego pokoju, gdzie mężczyzna w średnim wieku o ciemnych włosach przyprószonych pierwszą siwizną, klęczał przy niewielkim biurku. 

Nie skradała się jakoś strasznie, ale nie sądziła, że mężczyzna zauważy ją kątem oka. Poderwał się z podłogi i ukłonił pospiesznie. W tej chwili wyciągnęła katanę i zamachnęła się. Mężczyzna po raz kolejny wykazał się refleksem, bo zdążył odsunąć się odrobinę. 

Co prawda nie uniknął ciosu kompletnie, lecz zamiast stracić głowę, stracił jedynie rękę, którą próbował się zasłonić. Rozległ się wrzask pełen bólu, na który kobieta skrzywiła się. To nie do końca tak miało być. Jasne, nie miała nic przeciwko, aby ktoś ją zauważył, ale jak tak dalej pójdzie, to kolejna jej umknie, a za chwilę zbiegną się wartownicy. 

Zawahała się tylko przez chwilę, rozważając opcję. Zamachnęła się po raz kolejny, ale szesnasty oficer rzucił się na ziemię i przeturlał koło jej nóg, po czym rzucił się do biegu. Dopadła go jednak. Zaraz na zewnątrz. Może gdyby wyciągnął broń, zamiast odwracać się do niej plecami. Może zatrzymałby ją wystarczająco długo, aż przybędzie pomoc. Widząc jej twarz jednak z góry musiał uznać, że przegra. I to go zgubiło. 

Upadł twarzą w trawę, a wnętrzności nieco wysunęły się z rozciętej jamy brzusznej. Uśmiechnęła się na ten widok i ruszyła przed siebie. Musiała się ulotnić stamtąd jak najszybciej. Jeszcze było za wcześnie na to, aby się ujawnić. 

 

I breath out loud

 

Setsuko westchnęła ciężko. Jej dzień pracy już dawno się skończył i wiedziała, że powinna wrócić do domu. Nie dlatego, że obawiała się ataku mordercy, a ze względu na Kazumi. Mimo to nie mogła się przemóc. Bała się, że jedynie zaniepokoi córkę swoim podłym nastrojem. Zresztą liczyła chyba, że czytając setny raz zebrane dotąd informacje, coś w końcu się w niej odblokuje. 

Hotarubi miała rację. Od śmierci Byakuyi Setsuko wciąż nie potrafiła się pozbierać. Co prawda było dużo lepiej i nawet przestała pić, ale czuła, że jej zmysły są przytępione. Jakby straciła swój dar analizowania. Obecnie nie miała żadnej teorii w sprawie morderstw. Miała tylko jedno, bardzo złe przeczucie, ale nie potrafiła go do końca zrozumieć.

Usłyszała krzyk i aż ją zmroziło. Czuła gdzieś w kościach, że to morderca. Że to nie przypadek. Rzuciła się zaraz w stronę wyjścia. Chciała dotrzeć tam przed wartownikami. Głównie dlatego, że w jej mniemaniu te wszystkie straże rozstawione po kątach były nic nie warte. Oczywiście to wszystko byli wyszkoleni shinigami. Jednak biorąc pod uwagę siłę wroga, wątpiła, aby zwykły patrol mógł coś zaradzić. 

- Czekajcie - rozkazała, zrównując się z jedną z grup, która była najbliżej. - Zablokujcie okolicę, ale trzymajcie dystans. Ja się tym zajmę.

Nikt nie protestował i dobrze, bo nie miała czasu na przekomarzanie się teraz z podwładnymi. 

Zobaczyła zapalone światła w jednym z pomieszczeń, lecz zanim weszła do budynku, zobaczyła ciało. Spóźniła się. Zamarła na chwilę, ale szybko rzuciła się na ziemię, żeby sprawdzić puls. Nic nie wyczuła. Usłyszała natomiast szmer i w porę zablokowała cios kataną. 

- To ty - wysyczała pod naporem ataku. 

- Ano ja - usłyszała i rozległ się cichy, złowieszczy śmiech. 

Setsuko wreszcie stanęła oko w oko z mordercą, a raczej morderczynią, lecz nie mogła zobaczyć jej twarz. Kobieta zdawała się wiedzieć, co zrobić, by uniknąć rozpoznania. Jej twarz wciąż skrywała ciemność. 

- Kim jesteś? - zapytała Setsuko, czując, że nic lepszego z siebie nie wydusi. Musiała chociaż spróbować. - Dlaczego to robisz?

- Kim jestem? - zaśmiała się kobieta. - A może czym jestem? - Wzruszyła ramionami. - Jestem cieniem. Osobą, która zrobi to, czego ty nie potrafisz. Zamierzam wytępić wszystkie te ścierwa. Jedno za drugim. 

- Nie mogę ci na to pozwolić. Nawet jeśli ostatnimi czasy sama mam ochotę wszystko zniszczyć. To tak nie działa - westchnęła Setsuko. 

- Ty? - zakpiła kobieta. - Ty chcesz mnie powstrzymać? Przecież to przez ciebie to wszystko się zaczęło. Nie umiesz ochronić tego, co najważniejsze. Zawiodłaś, dlatego teraz ja zrobię porządek. 

- Co masz na myśli? Co ja mam do tego?

- Nie martw się jednak, nie zabiję cię. Chociaż to wszystko to twoja wina, do ciebie jednej nie czuję żalu. 

- Nie mogę powiedzieć tego samego - stwierdziła Setsuko, krzywiąc się i wyprowadziła własny atak. 

 

You bleed, we crawl like animals

Setsuko nie zamierzała tracić czasu i od razu uwolniła bankai. Wiedziała, że wróg jest silny i jedynie powstrzymuje się przy niej z jakiegoś powodu. Jeśli chciała ochronić Kazumi, musiała zabić lub schwytać prawdziwego mordercę. Zresztą był to też jej obowiązek jako kapitana oddziału szóstego. 

W wiśniowym ogrodzie rozgorzały płomienie, które zobaczyć można było już z daleka. Nikt jednak nie śmiał się zbliżyć. Zamiast tego shinigami oddziału szóstego zabezpieczyli teren, blokując drogie ucieczki mordercy.

Jednak pomimo ogromnej siły Setsuko, tajemnicza kobieta nie wyglądała specjalnie na zaskoczoną. Wyraźnie gotowa była stoczyć tę walkę, ale najpierw zrobiła coś, czego Setsuko się nie spodziewała. Kobieta przeciągnęła dłonią po twarzy, ukrywając się pod maską typową dla Pustych. 

- Visored? - zdziwiła się Setsuko. 

Coś jednak nie pasowało. Normalni Visoredzi mieli co prawda maski pustych, lecz nie posiadali dziury w swoim ciele, która pojawiła się w klatce piersiowej kobiety zaraz po nałożeniu maski. Arrancarzy natomiast zawsze mieli część maski widoczną oraz dziurę. 

- Właściwie sama nie wiem - padło. - Taka się obudziłam. 

Rozległ się krzyk, który również przypominał Hollowa. Głos kobiety rozdzierał eter. Było w nich coś ujmującego. Czuć było w nim ogromne cierpienie, ale też gniew. Gniew, który zdecydowanie pasował do opisów Unohany po autopsji. 

Setsuko stała przez chwile jak zahipnotyzowana i tylko cudem uniknęła potężnego ataku. Brutalna siła, jaką dysponowała jej przeciwniczka oraz moce shinigami połączone z mocami Pustych były przytłaczające. 

Na Setsuko spadł grad ciężkich ciosów. Nawet w atakach wroga wyczuć można było gniew i gorycz. Może była to jakaś forma komunikacji. A może nienawiść zwyczajnie wylewała się z kobiety. Lub kim-czymkolwiek był wróg. 

Jaka nie była odpowiedź, przeciwniczka Setsuko była naprawdę silna i spychała blondynkę ostro do defensywy. Setsuko broniła się dzielnie, lecz do czasu. Nie wiedziała, czy wróg zrobił to celowo, ale zepchnął ją w pobliże martwego podwładnego. Setsuko nadepnęła na mokrą od krwi trawę i na ułamek sekundy straciła równowagę. To mogło ją kosztować życie.

Chyba tylko szczęście sprawiło, że Setsuko zachybotała się raz jeszcze, przez co wrogie ostrze nie przeszyło jej na wylot, a jedynie rozcięło bok. Rana jednak była dość głęboka. Setsuko upadła na jedno kolano, łapiąc się za zraniony bok jedną ręką, a drugą odpierając kolejny atak. 

Wiedziała jednak, że nie wygra. Przeciwniczka zdołała powalić ją całkiem na ziemię, gdy tylko Setsuko próbowała wstać. Ku zaskoczeniu Setsuko jednak nie ruszyła, by zadać ostateczny cios, a jedynie odwróciła się do niej plecami, żeby odejść. 

Setsuko jeszcze się nie poddała, choć bitwa była przegrana. Liczyła jednak, że uda jej się, chociaż poznać tożsamość kobiety, która terroryzowała Seireitei. Zdołała jedynie chwycić ją za kostkę, ale wyraźnie to wystarczyło, by pozbawić niespodziewającą się niczego przeciwniczkę równowagi, która w efekcie runęła do tyłu prosto na Setsuko. 

Przez chwilę tarzały się w kałuży krwi, szamocząc się. Setsuko za wszelką cenę próbowała rozbić maskę kobiety, nie zważając na wszystkie ciosy pięściami i kopniaki. Ostatni cios pozbawił Setsuko przytomności, kompletnie odbierając jej szanse na sukces. 

 

But when it's over, I'm still awake

Setsuko straciła przytomność tylko na chwilę. Na tyle długo, by przeciwniczka zdążyła pozbierać się z ziemi i oddalić, lecz wystarczająco, by Setsuko zobaczyła jeszcze powiewające blond włosy z czarnymi kosmykami. 

- Kim jesteś?! - zawołała jeszcze, ale nie próbowała się podnosić. 

Przegrała i musiała się z tym pogodzić. Uderzyła pięścią w ziemię i zaklęła pod nosem. Jedyne, co zdążyła zrobić przed przybyciem innych kapitanów, było przerwócenie się na plecy i przyciśnięcie ręką rany, by zatamować krwawienie.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz