poniedziałek, 25 kwietnia 2022

Broken Hearts 10

 A thousand silhouettes 

- Może jednak powinnam poprosić kapitan Unohanę? - zawahała się Isane, która zajmowała się ranami Setsuko.

Blondynka pokręciła jednak głową. 

- Sama poprosiłam ją, żeby przekazała mnie tobie, a sama zajęła się sekcją zwłok, żeby zaoszczędzić czas. 

- Rozumiem, ale… 

- Isane, proszę… Nie zachowuj się, jakby nagle coś się zmieniło, tylko dlatego, że noszę kapitańskie haori. Jesteś bardziej niż kompetentna, żeby się mną zająć i nigdy wcześniej w to nie wątpiłaś.

- Po wojnie wszystko się zmieniło - westchnęła Kotetsu. 

- I tak i nie. Zmiany to naturalna kolej rzeczy.

- No dobrze - powiedziała Kotetsu. - Załatałam cię, na ile to było możliwe. Powinnaś jednak zostać tu, chociaż dzień lub dwa na obserwacji. Zwłaszcza jeśli nie wiemy, z czym mamy do czynienia.

- Obiecuję, że nie ucieknę. Ale pozwól mi porozmawiać z kapitanami wtajemniczonymi w śledztwo, dobrze? - dodała. - Muszę z nimi coś przedyskutować. 

- No dobrze, ale bądź ostrożna. Twoje rany się zamknęły, ale nie są w pełni wyleczone. To była paskudna rana. Odrobinę głębiej i leżałabyś w takim samym stanie, co dzisiejsza ofiara. 

- Uroczo - mruknęła Setsuko, próbując nie okazać niepokoju. 

 

Dancing on my chest

- Jak się czujesz? - zapytała zaraz na wejściu Hotarubi. 

- Nic mi nie będzie - odparła Setsuko i spojrzała na naburmuszonego Toshiro, który wszedł zaraz za Aizawą. - A jemu co się stało?

- Boczy się, bo po drodze tutaj pokłócił się przez telefon z Kazumi. Chciała wrócić do służby i pomóc w śledztwie, ale odmówił, więc mu nawtykała. 

- Zgadzam się z Toshiro. Nie chcę jej nigdzie w pobliżu tej sprawy - mruknęła Setsuko.

- Dziewczyna się martwi. Jej matka tyle co stoczyła groźną walkę - zauważyła Hotarubi. 

- I właśnie dlatego. 

- To czegoś się dowiedziałaś? - zapytała w końcu Hotarubi i szturchnęła Toshiro. - Obudź się. 

- Słucham was przecież - burknął tylko, krzyżując ręce na piersi i opierając się plecami o ścianę. - Powiedz, że masz coś wartego tych ran. 

- Nasz morderca jest kobietą. Nie widziałam jej twarzy, ale ma włosy do ramion. Blond z czarnymi pasemkami. 

- To ma wyczucie stylu - skwitował Toshiro. 

- A ty co? Zacząłeś pracę dla magazynu modowego? - zakpiła Hotarubi. 

- Zejdź ze mnie, co?

- Najdziwniejsze były jej moce. To tak, jakby była shinigami i Arracarem jednocześnie. 

- To się nazywa Visord - mruknął Toshiro. 

- Wiem, ale właśnie o to chodzi, że to nie to. - Setsuko skrzywiła się. - Ile widziałeś Visoredów z dziurą hollowa zamiast serca? Ja ci powiem ile - dodała. - Zero. 

- Jakieś szanse, że dostał się tu Arrancar? A może tu wyewoluował z jakiegoś pustego ze starych zasobów Kurotsuchiego? - zasugerowała Hotarubi. - W Soul Society przecież zdarzają się Puści. 

- Naprawdę myślisz, że Kisuke i jego oddział nie wykryliby takiej działalności? - Setsuko popatrzyła krytycznie na przyjaciółkę. - Arrancar wyższej rangi może umiałby się ukryć jakiś czas, ale zanim wyewoluuje na Vasto Lorde… Już dawno wiedzielibyśmy, że coś się dzieje. 

- Setsuko ma rację - przyznał Toshiro. - Z drugiej strony, Kisuke też się wydaje jakiś dziwny w tej całej sprawie. Pomyślałabyś, że z jego wiedzą i sprzętem już dawno dałby nam coś sensownego, a na razie więcej powiedziała nam Unohana z sekcji zwłok, niż Urahara z tych próbek, które niby ciągle ciężko znaleźć. 

- Myślisz, że o czymś nam nie mówi? - zdziwiła się Hotarubi. 

- Nie byłbym zaskoczony, gdyby wiedział więcej, niż się przyznaje. 

- No dobra, a ta kobieta. Dowiedziałaś się czegoś jeszcze? - zapytała Aizawa. - Imię? Cokolwiek?

- Nie mówiła zbyt wiele - stwierdziła Setsuko, wzruszywszy ramionami. - Nic, co pozwoliłoby mi cokolwiek wywnioskować. Tylko jakieś farmazony o pozbyciu się kanalii z Gotei 13 i Seireitei. Ale z drugiej strony większość psychopatów rzuca takimi frazesami. 

- Czyli myślisz, że nie chodzi o Kazumi? - dopytywała Aizawa. 

- Nie. Myślę, że to był zbieg okoliczności. 

- Przynajmniej jeden problem mamy z głowy - stwierdził z wyraźną ulga Toshiro. 

Setsuko skinęła tylko głową na to stwierdzenie.

 

No matter where I sleep

You are haunting me

Obudziła się gdzieś na trawie. Chwilę zajęło jej, nim przypomniała sobie, co tam robi. Chciała się tylko trochę zrelaksować, ale najwyraźniej zasnęła zmęczona tym wszystkim, co się ostatnio działo. 

Niebo było bezchmurne, niemal idealne. Piękny, słoneczny dzień. W takie dni zazwyczaj siadała z Byakuyą na werandzie z kubkiem herbaty. Nie musieli wtedy nawet rozmawiać. Zwyczajnie cieszyli się ciszą. 

Któregoś czasu, jeszcze przed drugą wojną, kiedy patrzyła w niebo, przyuważyła, że Byakuya przygląda jej się w milczeniu. Zapytany o to, powiedział, że wciąż nie może uwierzyć, jakie ma w życiu szczęście. 

Wciąż pamiętała to uczucie, szybkie bicie serca i motyle w brzuchu, o jakie ją przyprawił. Nawet tyle lat po ślubie wciąż potrafił sprawić, że czuła się jak młoda, świeżo zakochana pannica. Choć ich dzieci same były już dorosłe. 

Tęskniła za nim. Tak bardzo tęskniła. I wciąż nie potrafiła się z tym wszystkim pogodzić.

 

But I'm already there

I'm already there

Coś nie dawało jej spokoju po rozmowie z Toshiro i Hotarubi. Całą noc nie mogła spać. W końcu zrozumiała, że nie ma wyjścia. Musiała uciec ze szpitala i porozmawiać z Kisuke. Odczekała jednak do porannej wizyty, gdzie Isane zmieniła jej opatrunek i potwierdziła, że wszystko jest ok. 

Krótko po tym, Setsuko wymknęła się przez okno i udała prosto do oddziału dwunastego. Zaraz przy wejściu wpadła na Chinatsu.

- Nie powinnaś czasem jeszcze odpoczywać? - zapytała ją kuzynka. - Słyszałam, że zostałaś ranna.

- To nic poważnego, więc mogę pracować, o ile się nie nadwyrężam. 

- No dobrze. 

- Jest Kisuke? - zapytała Setsuko.

- W biurze - odpowiedziała Chinatsu. - Nad czymś pracuje od kilku dni i nawet mi nie chce powiedzieć, o co chodzi. 

- No dobra, zobaczę, co się tam dzieje.

Chinatsu westchnęła. 

- Wkurza mnie fakt, że masz lepszy kontakt z moim kapitanem niż ja sama.

- Cóż… Kisuke jest dla mnie trochę jak ojciec - wyznała Setsuko. - To on mnie wychował i wytrenował po tym, jak Aizen zabił moją matkę, a Soichiro przepadł w świecie ludzi. 

- No wiem. Po prostu chciałabym, żeby kapitan Urahara trochę bardziej mi ufał. 

- Myślę, że to nie jest kwestia tego, że on ci nie ufa. Podejrzewam, że on próbuje cię chronić. Ten typ już tak ma. I wydaje mi się, że mnie też próbuje chronić. Właśnie dlatego muszę z nim porozmawiać. 

- Setsuko, co się dzieje? Chodzi o sprawę mordercy?

- Nie wiem, tego właśnie muszę się dowiedzieć - rzuciła Setsuko i zniknęła shunpo. 

Zatrzymała się dopiero przed biurem Kisuke, gdzie zapukała do drzwi.

- Jestem zajęty. Jeśli to nic pilnego, proszę odnaleźć mojego zastępcę - usłyszała ze środka, lecz to nie powstrzymało Setsuko, która pomimo tego weszła do środka. 

- Setsuko? - strapił się Urahara. - Nie powinnaś być w lecznicy?

- A ty nie powinieneś czasem pracować nad wytropieniem mordercy?

- Pracuję. 

- Tak? To jakoś mało produktywnie, skoro Hotarubi mówiła, że nic od ciebie nie dostali. I dlaczego pracujesz nad tym sam? Może gdybyś zaangażował więcej ludzi, to by coś dało? Ale z jakiegoś powodu odesłałeś nawet Chinatsu. 

- Skąd ta agresja?

- Nie ściemniaj, Kisuke. Coś znalazłeś i z jakiegoś powodu nie chcesz tego nikomu pokazać. 

- Skąd te oskarżenia? - Urahara uniósł ręce w geście poddania. 

- Na pierwszym zebraniu wspomniałeś, że reiatsu wroga odrobinę przypomina moje. Oczywiście to mogła być tylko zbieżność. Mogło też oznaczać kogoś ze mną spokrewnionego. Nigdy więcej o tym nie wspomniałeś, tylko dziwnym trafem ciągle brakuje ci próbek, żeby wyciągnąć jakieś wnioski. 

- No tak wyszło. 

- Nie ściemniaj - powtórzyła Setsuko. - Pokaż mi wyniki. 

- Nie ma żadnych wyników. 

- Masz wyniki. Wstępne już dawno przejrzałam i coś nie dawało mi spokoju. Gdzie jest reszta wyników, Kisuke - naciskała kobieta. - Kogo próbujesz chronić? Mnie? Nie chcesz pokazać nikomu wyników, bo próbujesz mnie chronić. Nie chcesz, żeby ktoś zaczął podejrzewać o te morderstwa mnie. Prawda?

- Czasami zapominam o twoim darze analizowania informacji. 

- Ten dar był ostatnio mocno przyćmiony. Już dawno powinnam była się domyślić. Kisuke, powiedz mi prawdę. 

- Prawda jest taka, że sam nie wiem, co o tym myśleć. W życiu nie widziałem nic takiego. To nie zgadza się z żadnymi moimi teoriami, obliczeniami lub wiedzą. Dlatego masz rację, że ukrywałem te informacje. Nie chciałem, żeby ktoś cię oskarżał, skoro sam nie potrafię podać innego wyjaśnienia - wyznał z rezygnacją w głosie Urahara. - Ale przecież wiem, że to nie ty. 

- A gdybym to była ja? - zapytała Setsuko. - Co byś wtedy zrobił? - Urahara spojrzał na nią przerażony. 

- Co usiłujesz powiedzieć?

- Przepraszam. To była niepotrzebna złośliwość - westchnęła Setsuko. - To pokaż mi wyniki badań. Z czym mamy do czynienia. 

- Żeby ująć to w skrócie. To reiatsu wygląda, jakbyś ty została Visoredem albo Arrancarem. Albo jakąś hybrydą między shinigami i Arrancarem, ale jednocześnie nie Visoredem, choć takie byłoby logiczne wytłumaczenie. To jednak nie wygląda na hollowifikację. Struktura reiatsu jest zbyt skomplikowana i wskazuje na zupełnie inny proces. 

- I to by się zgadzało z tym, co widziałam. Nie wiem, kim jest ta kobieta. Ukrywała twarz pod kapturem, a potem pod maską Pustego. Ale jej moce wyglądały tak, jakby była shinigami i Arrancarem jednocześnie. Coś jakby Visored, ale oni nie mają dziury w ciele. Tylko maskę. 

- Nie mam pojęcia…

- Ale ja chyba mam - rzuciła Setsuko, zanim zniknęła w shunpo.

 

Wherever there is you

I will be there too

Sprawdziła kilka miejsc. Co prawda podejrzewała, że wróg mógł również chować się w Rukongai, to jednak wchodzenie i wychodzenie przez bramę było bardziej ryzykowne. To dlatego Setsuko przeszukiwała teraz mniej uczęszczane, a zarazem bardzo istotne miejsca. 

Zaczęła od cmentarza i pobliskiego parku, rezydencję Kuchiki, własny dom i własny oddział, a w szczególności wiśniowy ogród. Nic jednak nie znalazła, przez co zaczęła wątpić w swoją teorię. 

W końcu przypomniała sobie jeszcze jedno miejsce, gdzie zdarzało jej się chodzić z Byakuyą. Był to lasek znajdujący się za Sokyoku. W środku lasu była niewielka polana z pojedynczym, ale bardzo dużym drzewkiem wiśniowym, które ponoć posadziła tam matka Byakuyi wraz z nim, gdy był jeszcze mały. 

To było jedyne wspomnienie, jakie miał o swojej matce. A przynajmniej jedyne, którym podzielił się z Setsuko. Byakuya rzadko tam chodził, ale czasami, gdy miał ochotę odpocząć, to właśnie tam się chował. Mało kto wiedział o tym miejscu. A może nikt, poza nim i Setsuko. A przynajmniej tak jej się do niedawna wydawało. 

Dostała się tam najszybciej, jak mogła. Pośpiech przypłacając, nie tylko zadyszką, ale i otworzeniem się ran. Nie baczyła jednak na to i udała się prosto na polanę. Tam ją zobaczyła. Kobietę o długich blond włosach z czarnymi pasemkami. 

Siedziała tyłem do Setsuko, na kamieniu na skraju polany i wpatrywała się kołysane lekkim wietrzykiem gałęzie starej wiśni. Niemożliwe, że nie wyczuła Setsuko, która wcale nie ukrywała swojej obecności. Nie wyglądało jednak na to, aby zamierzała uciekać. Co prawda Setsuko przegrała poprzednią walkę i wciąż była ranna, przez co nie stanowiła dla wroga zbytniego zagrożenia. Miała jednak przeczucie, że nie o to chodzi. Ta kobieta nie próbowała jej wtedy zabić - ta myśl wciąż prześladowała Setsuko. 

- W końcu się zorientowałaś? - usłyszała. - Trochę ci to zajęło. 

- Kim… Czym ty jesteś?

- Czym? - kobieta odwróciła się wreszcie, aby na nią popatrzeć. - Czuję się urażona.

- Dlaczego zabiłaś te dziewczyny i mojego podwładnego?

- Jak to dlaczego? - roześmiała się kobieta. - Skoro mnie odnalazłaś, to znaczy, że wiesz dlaczego. Chronię to, co dla nas ważne, skoro ty nie umiesz. Zbyt wiele już straciłyśmy. 

- Zabijanie ludzi, którzy winią Kazumi za wojnie niczego nie zmieni. Jeszcze bardziej ją narażasz. Są lepsze metody. 

- Może i są, ale ja nie umiem inaczej. Nie umiem powstrzymać tego gniewu. Nie potrafię tego kontrolować. To zbyt bardzo boli i to twoja wina. Odebrałaś mi wszystko i zostawiłaś jedynie ciemność. 

- Wiem, to moja wina - przyznała Setsuko i dodała: - Co nie zmienia faktu, że muszę cię powstrzymać.

- Powstrzymać? - roześmiała się kobieta. - Ty chcesz mnie powstrzymać? Przecież ty to wszystko zaczęłaś. Ale tylko ja mogę to skończyć. 

- Znajdę sposób, nawet jeśli będzie to oznaczało moją własnę śmierć. 

- I zostawisz Kazumi samą z tym wszystkim? 

- Kazumi nie jest sama. Nie jest też tak słaba, jak myślisz. 

- Mam dość słuchania tych bzdur - warknęła kobieta. - Nieważne co zrobisz, dziś dopadnę kolejne ścierwo, a jutro kolejne i nie spocznę, dopóki nie pozbędę się ich wszystkich - po tych słowach zniknęła. 

 

But I'm already there

Po kobiecie nie było ani śladu. Setsuko wiedziała jednak, że musi działać szybko, inaczej kolejna osoba zginie. I to ona była za to odpowiedzialna. Dlatego w pierwszej kolejności udała się do Bris. 

Zdyszana zapukała do drzwi, które Bris po chwili otworzyła. 

- Matko boska! - wykrzyknęła, widząc stan, w jakim była Setsuko. - Ty krwawisz?

- Krawie? - zdziwiła się Setsuko i popatrzyła na przesiąknięte krwią kapitańskie haori. - Cholera. Dziadek mnie ukatrupi za to haori. Jeśli wcześniej nie zrobi tego Unohana. 

- Co się stało? 

- Nic. Nic! Słowo daję - Setsuko uniosła ręce w geście poddania. - Miałam za dużo energii, polatałam trochę po okolicy i postanowiłam wpaść z wizytą. Nawet nie zauważyłam. To nawet nie boli - dodała, klepiąc się po boku i zbladła, gdy przeszył ją ból. - No dobra, to akurat zabolało…

- Chodź. Usiądź - zaproponowała Bris, wpuszczając ją do środka. - Zrobię ci herbaty i wezwę kogoś z Czwórki. 

- Nie! Znaczy, nie ma potrzeby. Pójdę tam zaraz sama. 

- Daj spokój, zadzwonię do Isane, na pewno nam pomoże. 

- Sama mogę to wyleczyć - Setsuko machnęła ręką. - Nie ma sensu kłopotać Isane - powiedziała, ładując się do kuchni. 

Usiadła na jednym z krzeseł przy stole i podczas gdy Bris wciąż zaniepokojna sytuacją zaczęła przygotowywać herbatę, Setsuko użyła kido, którego nauczyła się swego czasu od Kiry. 

- To co cię sprowadza?

- Nic. Właściwie. Nic… Byłam akurat w okolicy. 

- A co w tej okolicy robiłaś?

- Wiesz przecież, że prowadzimy śledztwo. Musiałam sprawdzić parę rzeczy, ale niewiele z tego wyszło - wyjaśniła Setsuko, choć widziała, że Bris nie wygląda na przekonaną. - Swoją drogą, jak twoja grupa? No wiesz…

- Dobrze. Tak myślę - odparła Bris, podając Setsuko kubek z herbatą i siadając naprzeciw niej. - Wciąż liczę, że jednak kiedyś się przekonasz i przyjedziesz. 

Setsuko upiła ostrożnie łyk herbaty.

- Przyjdę. Obiecuję, że przyjdę, jak uporam się ze śledztwem i mordercą. Zresztą od czasów tego rytuału czuję się dużo lepiej. 

- Naprawdę? Znaczy to dobrze. To i tak tylko działa trochę jak placebo, ale to takie symboliczne oczyszczenie z negatywnej energii. Mnie pomogło. 

- No właśnie pomogło, więc się zastanawiałam, skąd się to w ogóle wzięło. Kto to wymyślił?

- Nie mam pojęcia. Masę tego krąży w necie. Ciężko byłoby znaleźć prawdziwe źródło. Czemu pytasz?

- Nie. Nic. Po prostu myślę, że to genialne. 

- Myślisz? - ożywiła się Bris. - Może powinnam była to zaproponować Yachiru i reszcie.

- Nie! - krzyknęła Setsuko i skrzywiła się z bólu. - Nie sądzę, że zrozumieją. Wiesz, ja trochę się bardziej oswoiłam ze zwyczajami ludzi. Ale wiesz, shinigami, wszelkie rytuały traktują bardzo poważnie. Nie sądzę, aby to był dobry pomysł. 

- No rozumiem - Bris posmutniała. - Pewnie masz rację. 

- Myślę, że najlepszym sposobem jest twoja grupa. Wsparcie. Ja po prostu byłam za głupia, żeby to docenić. I żałuję. 

- Jak tylko uporasz się z mordercą, przyjdź. Pozostali się ucieszą. 

- Przyjdę. Obiecuję, a na razie muszę lecieć - oznajmiła Setsuko, wstając. 

- A herbata? 

- Przepraszam, zapomniałam, że jest już tak późno. Ale fajnie było pogadać. Dzięki za herbatę. A na spotkanie na pewno przyjdę. Obiecuję - powiedziała pospiesznie Setsuko i wyszła. 

 

I'm already there

Koło oddziału czwartego jedynie przemknęła, modląć się, żeby nikt jej nie złapał i skierowała się prosto do Jedynki. Robiło się coraz później i Setsuko wiedziała, że jeśli czegoś nie zrobi, zginie kolejna osoba. Na tym etapie nie miała już wyjścia, jak powiedzieć o wszystkim Głównodowodzącemu. 

Wątpiła, aby Hotarubi i Toshiro byli w stanie jej pomóc. Nawet Urahara. Zresztą oni próbowaliby ją ratować. Setsuko nie chciała ratunku. Zasłużyła, aby ponieść konswkwencje swoich czynów. Jedyne czego potrzebowała to pomoc w postrzymaniu kolejnego morderstwa.

W drzwiach zatrzymał ją jednak Yumichika:

- Setsuko! Co ci się stało?

- Nic mi nie jest, ale muszę pilnie porozmawiać z Głównodowodzącym. 

- Zawołam kapitan Unohanę - zaproponował. 

- Nie. Nie mam na to czasu. Muszę porozmawiać z Głównodowodzącym. Proszę, przepuść mnie - powiedziała z grobową miną, na co Ayasegawa ustąpił. 

Setsuko pomaszerowała do biura Generała dowódcy i zapukała do drzwi. Zaraz też weszła, otrzymawszy zaproszenie.

- Setsuko - odezwał się Głównododowdzący i już miał powiedzieć coś więcej, ale zamilkł. 

Zmarszczył jedynie brwi. 

- Przepraszam, że przychodzę tak nagle, ale…

- Domyślam się, że to coś ważnego - powiedział starzec, a Setsuko skinęła głową. - Rozwiązałaś sprawę morderstw?

- Tak. I obawiam się, że to wszystko moja wina - wyznała z grobową miną Setsuko. 

- Co masz przez to na myśli?

- Dostałeś najnowszy raport? Ten po mojej walce z wrogiem?

- Ten, w którym opisane były zdolności wroga? Jakoby shinigami z dziurą i maską Pustego?

- Tak. A pamiętasz, jak Urahara wspomniał że część reiatsu przypomina moje?

- Tak - Głównodowodzący skinął głową i jeszcze bardziej zmarszczył brwi. - Nie spodoba mi się to, co powiesz, prawda?

- Nie. Nie spobodoba, bo kimkolwiek… czymkolwiek jest morderczyni. To ja ją stworzyłam - wyjaśniła Setsuko. - Nie wiem jak. Nie wiem jak to możliwe, ale tak jest. Wygląda jak ja, pomijając czarne pasemka we włosach. Wygląda jak shinigami, walczy jak shinigami. Lecz gdy nakłada maskę, to nie Visored. To Arrancar. 

- Co masz na myśli mówiąc, że ją stworzyłaś?

- Na pewno wiesz, że po wojnie, po stracie Byakuyi, nie potrafiłam się pozbierać. Zżerała mnie nienawiść do tych, którzy nie stracili nikogo bliskiego. Żal do świata i do samej siebie. I ból. Straszliwy ból, z którym nie potrafiłam sobie poradzić. Dlatego zaczęłam pić - wyjaśniła Setsuko, dłonie zaciskając w pięści. - Ktoś pomógł mi zrozumieć, że muszę się wziąć w garść, bo jedynie odpycham od siebie przyjaciół i obciążam podwładnych. Wtedy poszłam do Bris - tu Setsuko urwała i dodała pospiesznie - ale to nie jej wina. Ona nie wiedziała. Gdy poszłam do niej z prośbą o radę, doradziła mi pewien rytuał, który robią na ziemi. Miał na celu wyzbyć się negatywnych energii. Ponoć wielu ludzi to robi i wątpię, że coś się wydarzyło. 

- Co to był za rytuał? - zapytał Głównodowodzący, a Setsuko wygrzebała z kieszeni zmięty papierek ze spisanym zaklęciem. 

- Miałam ustawić kilka świeczek i przedrzeć swoje zdjęcie i spalić, recytując to. I nic się nie wydarzyło. Nie od razu przynajmniej… - ciągnęła dalej Setsuko. - Czułam się jednak lepiej. I myślałam, że to było tylko symboliczne, ale…

- Wtedy zaczęły się morderstwa. 

- Ta kobieta. Ona jest częścią mnie. Negatywną częścią mniej, której się wyrzekłam nie mając pojęcia, jak straszliwe konsekwekwencje będzie miał ten rytuał. Jednak niewiedza mnie nie usprawiedliwiła. Sprowadziłam na Seireitei ogromne zagrożenie w postaci czegoś nienznanego, bo byłam za słaba. I teraz potrzebuję pomocy, żeby to naprawić i zapobiec kolejnej tragedii. 

Na dłuższą chwilę zapadła cisza. Setsuko powiedziała, co miała do powiedzenia i teraz czekała na odpowiedź Dowódcy. Ten jednak milczał, wpatrując się w nią ze zmarszczonymi brwiami. W końcu westchnął i rzekł:

- Powinienem był wiedzieć. 

- Wina jest tylko i wyłączsnie moja - zaprzeczyła Setsuko. - I jeśli zabicie mnie, powstrzyma tą kobietę, z godnością przyjmę karę. 

- To co powiedziałaś - Głównodowodzący puścił mimo uszu ostatnie słowa Setsuko. - To brzmi jak dawno zakazany rytuał. Dawno zapomniany. Przynajmniej tutaj, ale najwyraźniej nie w świecie ludzi. Zgaduję, że któryś z shinigami, którzy wówczas znali tą praktykę, przekazali to komuś w świecie ludzi i tak się rozeszło. Różnica jest jednak taka, że ludzie często nie mają zbyt wiele energii duchowej. Shinigami dużo się różnią od zwykłych dusz. 

- Posiadamy reiatsu, a do tego zdolność władanie demoniczną magią - domyśliła się Setsuko. 

- Właśnie. Był jeden taki przypadek, dawno temu miało miejsce coś podobnego. To dlatego rytuał został zakazanmy i zapomniany. 

- Jak to się skończyło?

- Wiele krwi wtedy przelano. I wielu dobrych shinigami zginęło, nim udało nam się to powstrzymać. Niestety nawet ja nie pamiętam szczegółów.

- Zabij mnie - poprosiła Setsuko. - Jeśli to ją powstrzyma, zabij mnie. Zanim zginie kolejna niewinna osoba. 

- Nie. Nie pozwolę tym razem na to, aby tragedia się powtórzyła. Skoro ją znalazłaś, rozumiem, że wiesz, gdzie jest jej kryjówka. 

- Wiem. 

- Weź kapitan Dwójki i kapitana Dwunastki. Niech pomogą ci zastawić pułpapkę. Gdy tam powróci, pojmiecie ją i znajdziemy rozwiązanie tej sytuacji. Grunt to ją powstrzymać. Nie mamy gwarancji, że twoja śmierć to rozwiąże. 

- A co z jej kolejną ofiarą. Jeśli wróci do kryjówki, to będzie znaczyło, że zabiła kolejną osobę. 

- Podniesiemy alarm w Seireitei. Nikt nie pójdzie tej nocy spać. Nikt nie będzie sam. Nawet na chwilę. Nie będzie miała innego wyjścia, jak się wycofać. Nie będziemy jej jednak ścigać, z nadzieją, że wpadnie prosto w wasze sidła. Nad twoją karą pomyślimy potem. 

 

Wherever there is you

Setsuko udała się do Hotarubi zgodnie z sugestią Głównodowodzącego. Przyjaciółka w milczeniu wysłuchała, co Setsuko ma do powiedzenia. Nie zadawała żadnych, zbędnych pytań. Bez problemu również zgodziła się pomóc.

Obie kobiety zakradły się na polanę, gdy nastał zmrok. Wyciszyły swoje reiatsu i obserwowały. Po upewnieniu się, że drugiej Setsuko już tam nie ma, zabrały się za przygotowywanie pułapki. Przygotowały potężne bakudou, które gotowe było do aktywacji, gdy tylko ich cel znajdzie się w jego zasięgu. 

Ukryły się w bezpiecznej odległości i czekały w ciszy. W końcu usłyszały alarm w Seireitei. Setsuko poruszyła się niespokojnie, nie wiedząc, czy jej mroczna wersja zdołała zabić kolejną osobę, czy może w porę ją wykryto. 

Hotarubi położyła dłoń na ramieniu Setsuko, dając jej do zrozumienia, żeby się uspokoiła. Setsuko popatrzyła na nią i zmarszczyła brwi. Pozostała jednak na miejscu w ukryciu. 

Alarm wył i wył. Setsuko ani drgnęła, choć Hotarubi widziała, jak bardzo spięta była blondynka. Każdy mięsień, każde ścięgno, każda komórka jej ciała rwała się do walki. Setsuko gotowa była w każdej chwili wyskoczyć i rzucić się na ratunek innym shinigami. Wiedziała jednak, jak istotne jest złapanie jej mrocznej kopii, dlatego tkwiła tam, niemalże licząc sekundy. 

Wreszcie usłyszały szelest. Mroczna wersja Setsuko wyłoniła się spomiędzy drzew z niezadowoloną miną. Wyglądało na to, że plan Głównodowodzącego zadziałał i nie zdołała dopaść kolejnej ofiary. W złości nie zauważyła też ukrytej pułapki. 

Hotarubi i Setsuko wymieniły ze sobą porozumiewawcze spojrzenia i aktywowały pole siłowe za pomocą kido. 

- Niech to! - wrzasnęła kobieta. - Setsuuuuukooooo!

Tymczasem obie kapitan wyszły z ukrycia, powoli zmniejszając rozmiar bariery do tego stopnia, że wierzgająca się mroczna Setsuko nie mogła się już poruszać. Rzucała się i szamotała, a z jej ust wychodziły rozmaite bluzgi. 

- Dasz radę to utrzymać? - zapytała Setsuko, zbliżając się do drugiej siebie. 

- Tak, ale co planujesz?

- Bakudo no 63, Sajo Sabako! - Setsuko użyła kolejnego wiążącego kido. - Hotarubi, dezaktywuj barierę - poprosiła. 

- Co zamierzasz? - powtórzyła. 

- Zamierzam to zakończyć - oznajmiła Setsuko bez nuty wahania w głosie. 

- Przecież Głównodowodzący kazał ją schwytać, żeby upewnić się, że - Hotarubi nie zdążyła skończyć, bo Setsuko weszła jej w słowo:

- Muszę to skończyć. Niezależnie od tego, co się stanie. Nie mogę pozwolić, by zabiła kogoś jeszcze - powiedziała podchodząc do mrocznej siebie i stając z nią twarzą w twarz. Wyciągnęła katanę i bez wahania pchnęła ostrze prosto w jej serce, po czym wzięła ją w objęcia. - Przepraszam. Przepraszam, że zostawiłam cię samą z całym tym cierpieniem. Nigdy nie powinnam była tego zrobić. Ale nie martw się, już nie jesteś sama. 

 

I will be there too

Zerwała się z łóżka zlana potem i oszołomiona. Jeszcze chwilę temu stała na polanie za Sokyoku… A teraz była u siebie w domu. Pospiesznie zbiegła schodami do salonu. Na stole rozłożone były świece i przybory do rytuału, ale wszystko wyglądało na nietknięte. 

Była prawie pewna, że wykonała rytuał. Pamiętała go. I pamiętała wszystko, co stało się potem, a jednak wyglądało to, jakby w ostatniej chwili się rozmyśliła. Poszła do kuchni i sprawdziła kalendarz. Jednak daty się nie zgadzały. 

Czas, który minął, odkąd wykonała rytuał, wcale się nie zresetował. Czas leciał dalej, ale wyglądało na to, że efekt rytuału został cofnięty. 

Pobiegła z powrotem do sypialni i sięgnęła po telefon. Wybrała odpowiedni numer i po kilku sygnałach odezwał się kobiecy głos:

- Setsuko? Coś się stało?

- Hotarubi, co ze śledztwem? - zapytała Setsuko. 

- Jakim śledztwem - padło w odpowiedzi. - O czym ty mówisz?

- O mordercy. 

- Mamy jakiegoś mordercę? Setsuko… Czy ty znowu piłaś?

- Nie. Słowo daję, że nie piłam - zapewniła ją Setsuko. - Chyba po prostu śnił mi się jakiś koszmar. Chociaż bardzo realistyczny. 

- Jesteś pewna? - Hotarubi nie brzmiała na przekonaną. - Chyba potrzebujesz odpocząć. Wiem, że miałaś ostatnio dużo stresu i pewnie martwisz się o Kazumi, zwłaszcza teraz gdy Toshiro zawiesił ją w obowiązkach za podrobienie dokumentów, ale musisz trochę wyluzować. Może powinnaś wreszcie spotkać się z Bris i jej grupą?

- Tak zrobię. Już się przekonałam, że nie poradzę sobie z tym wszystkim sama - wyznała Setsuko. - Chyba masz rację, że miałam za dużo stresu. 

- Nie martw się. Toshiro nie pozwoli skrzywdzić Kazumi. Razem ustalili przecież tą karę, żeby zamknąć buzie plotkarzom. 

- Racja… 

- Pamiętaj, że za godzinę mamy co miesięczne zebranie kapitanów. Nie spóźnij się. 

- Dzięki za przypomnienie. Do zobaczenia. 

- No pa.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz