poniedziałek, 16 maja 2022

Chapter 8 ~ Suspicions

  Na salę obrad dotarła jako jedna z pierwszych w towarzystwie Akiry. Nawet Byakuyi jeszcze nie było. W sali siedziała tylko Konoe, która rzuciła jej chłodne spojrzenie. Nic jednak nie powiedziała, a zaledwie skinęła głową.

Setsuko odpowiedziała tym samym i zajęła swoje miejsce. Wiedziała doskonale, co ją czeka. Zostanie zlinczowana przez całą Radę za to, że zawiodła z ochroną miecza. Nie raz, lecz dwa razy i tym razem już całkiem poważnie. 

Członków Rady przybywało z każdą chwilę, a atmosfera robiła się coraz cięższa i bardziej nieprzyjemna. W końcu pojawił się Byakuya, a za nim i Miyagi Koichiro. Na sam koniec zjawili się przedstawiciele rodów Hikifune i Shihoin. 

— No, dobrze, to o czym będziemy dziś rozprawiać? — zapytał luźno Shunsui, który wyczuwał napięcie. 

Nie było to zresztą trudne. 

— Jak to co? — oburzył się Yuushiro. — Wszyscy dobrze wiemy, co się wydarzyło. Miecz zbiegłego Ichimaru Makoto został skradziony nie raz, a dwa najwyraźniej!

— No bez przesady, że dwa — mruknął Kyouraku. — Wszyscy wiemy, że pierwszy był fałszywy. Jego kradzież kupiła nam trochę czasu, a nawet dostarczyła nam informacji o wyglądzie jednego ze sprawców.

— Dokładnie. Oddział szósty już dawno ma rysopis kobiety rozwieszony po Seireitei i Rukongai — oznajmił Byakuya. 

— Tak. I co nam to dało? Bo na razie nie usłyszeliśmy o żadnych postępach. 

— Obawiam się, że muszę prosić cię Setsuko o rezygnację ze stanowiska generała, skoro nie radzisz sobie z sytuacją — powiedział Yuushiro z grobową miną. 

Wszyscy popatrzyli na niego zaskoczeni. Po chwili jednak rozpętała się burza. 

— Jak śmiesz — fuknął Byakuya, który rzadko tak otwarcie stawał w obronie Setsuko, wiedząc, że kobieta potrafi sobie sama poradzić.

Tym razem był jednak zbyt wzburzony. 

— Shihoin ma trochę rację. Pani generał zawiodła na całej linii. Uratowała Makoto, który uciekł, a miecz, który miała chronić, został skradziony — wyjaśnił Kirinji Osamu. — Gdyby Makoto został stracony tak, jak większość chciała, nie byłoby dziś problemu. 

— Makoto nie zasługiwał na śmierć. Był chory psychicznie i potrzebował pomocy po tym, jak manipulował nim Aizen — wtrąciła się Akira. 

— Oczywiście, że mały piesek Kuchikich szczeka tak samo — prychnął Kirinji. 

— Słucham? — syknęła Noah. 

— Taka prawda — przyznała Konoe. — Jesteś tu tylko dzięki wstawiennictwu pani generał oraz rodu Kuchiki. To jednak nie o tym mamy teraz rozmawiać — dodała. 

— Racja — przyznał Hikifune. — Raczej o niekompetencji pani generał Setsuko. Shihoin ma trochę racji. 

— Kpina — prychnął Koichiro. — Kogo chcecie postawić na jej miejsce? Kogoś od ciebie Yuushiro, czy od Kataia, żeby nie było aż tak oczywiście?

— Wcale nie — odparł na oskarżenia Shihoin. — Ale nie możemy pozwolić na więcej pomyłek w czasie kryzysu. 

— Kryzysu? — zapytała Setsuko, krzyżując ręce na piersi i odchylając się na krześle. — To my mamy jakiś kryzys? Jeszcze nie zauważyłam, ale może ty wiesz coś, czego my nie wiemy. 

Shihoin poczerwieniał ze złości. 

— A nie ma kryzysu? Jeden z najbardziej niebezpiecznych kolaborantów Aizena zbiegł i jest gdzieś na wolności! - pieklił się Yuushiro, choć okazywanie tak silnych emocji nigdy nie było w jego stylu.

— I być może zależy mu tylko na tym, aby na niej pozostać — podsunął Kyouraku. - Chcieliście go stracić za to, że dał się oszukać Aizenowi. Ale jakoś nikt lata temu nie wymagał śmierci Hinamori Momo lub innych oddanych swoim kapitanom shinigami.

— Dopóki nie zaatakuje, nie mamy jeszcze kryzysu — przyznała Kyosube Hiromi. 

— Ale w każdej chwili może. Ta groźba wisi nad nami już jakiś czas i generał Setsuko niewiele z tym zrobiła — zauważył Hikifune Kazuto. 

— Niewiele można zrobić, skoro Makoto nie wykonał ruchu — wtrącił Feng Katai. — Powinniśmy na spokojnie to przedyskutować, zamiast rzucać oskarżeniami na prawo i lewo. 

— Prawda. Katai dobrze prawi — mruknął Kyouraku. — Powinniśmy się wszyscy uspokoić. 

— Lub możemy zagłosować — podsunął Kirinji. 

— A może zwyczajnie dacie mi wykonywać moją robotę — warknęła Setsuko, uderzywszy pięścią w stół, omal go nie łamiąc. — Skoro twierdzicie, że jest kryzys, to dajcie mi się z nim uporać, tak jak powinnam i jak uważam. Jeśli pozbędziecie się mnie w trakcie kryzysu, jedyne co zyskacie to chaos i każde z was wie, że byłoby to idiotyczne posunięcie. Jeśli po wyjaśnieniu sprawy nadal większość Rady będzie chciała mnie usunąć, odejdę bez protestu. Ale na tę chwilę nie zamierzam ustąpić - dodała. 

— Osobiście mam nadzieję, że pani generał zdoła się uporać z problemem. Nie potrzebujemy wojny domowej - stwierdził Hikifune. - Tylko kompetentnego generała. 

— To najpierw daj mi działać, zanim zaczniesz mi wmawiać niekompetencję.


***

- Aaaaaaarg! - wrzasnęła Setsuko, sztormem wchodząc do biura Dwójki. 

Hotarubi i Mitsuko lekko drgnęły, choć wyczuły zbliżające się reiatsu kobiety.

- Zgaduję, że zebranie Rady nie poszło po twojej myśli - odezwała się Hotarubi. 

- Pieprzyć Radę. Oni są wszyscy jak bolesny wrzód na dupie! - piekliła się Setsuko, rozsiadając się w fotelu. 

- To ja może pójdę - zaproponowała cicho Mitsuko.

- Przynieś nam jakiejś herbaty, proszę. Coś na uspokojenie. 

- O nie - warknęła Setsuko. - Dziś potrzebuję coś mocniejszego. 

Hotarubi westchnęła ciężko, ale wyciągnęła z szafki w biurku butelkę whisky, którą miała na takie właśnie okazje, a Mitsuko podała dwie szklanki. 

- Nie napijesz się z nami, Mitsu? - zapytała Setsuko, patrząc oskarżycielsko na dawną uczennicę. 

- Nie wypada mi - padło w odpowiedzi. - Zresztą mam też trochę rzeczy do zrobienia i właśnie miałam wychodzić. 

- A tam, nie wypada - mrukneła Setsuko. - Chyba już dawno jesteśmy za linią “nie wypada”.

- Setsu, nie zmuszaj jej do picia, jak nie chce - skarciła ją Aizawa. - Idź - zwróciła się do podopiecznej, która wyraźnie nie miała ochoty na picie. A i Hotarubi uważała, że rozmowa na temat Rady powinna pozostać między nimi, choć ufała swojej zastępczyni. - No, to co tam się wydarzyło?

- Chcą, żebym zrezygnowała ze swojej posady - powiedziała z grobową miną Setsuko i nie było wątpliwości, że kobieta nie żartuje. - A właściwie Yuushiro, choć niewątpliwie kilku innych reprezentantów podziela jego zdanie. 

- Yuushiro? - zdziwiła się Hotarubi. - To nie w jego stylu. 

- A jednak. Mimo wszystko to już nie młodziutki Yuushiro, którego wciąż pamiętamy, tylko dorosły facet, który najwyraźniej jest mi przeciwny. 

- Może ktoś go do tego przekonał? - podsunęła Hotarubi. 

- Nie wiem. Kiedyś potrafiłam łatwo rozgryźć tych ludzi. Zwłaszcza Yuushiro. Ostatnimi czasy nie. Może tracę swój dar?

- Muszę przyznać, że to wszystko jest jakieś dziwne. Niemniej nadal uważam, że stoi za tym szlachta. 

- A ja obawiam się, że muszę ci przyznać rację - odparła Setsuko. - Tylko członkowie Rady wiedzieli i kilka najbliższych mi osób, o tym, gdzie jest miecz. Zresztą sam fakt, że nic jeszcze się nie wydarzyło, od kradzieży miecza, a ktoś już żąda mojego odejścia, skłania mnie do myślenia, że to wszystko było zaplanowane, choć wątpię, aby to była sprawka Yuushiro. Raczej ktoś to dobrze ukartował. 

- Mocno na to wygląda. 

- Ale jeśli to szlachta to mamy kłopoty. Akurat to nie są moje klocki i jeśli popełnimy błąd, doprowadzimy do wojny domowej. Nie mogę ot tak, wtargnąć do jednego z rodów, oskarżając ich o ukrywanie Makoto. 

- Faktycznie, to nie skończyłoby się raczej dobrze. Myślisz, że chodzi o pozbycie się ciebie, czy może władzę w Seireitei? - zastanowiła się Hotarubi. 

- To wygląda na coś planowanego latami. Trochę za dużo pracy, żeby pozbyć się jednej generał, nawet pomimo moich powiązań z Miyagi. Gdyby chcieli pozbyć się mnie i tylko mnie, lepiej zrobiliby to lata temu, nim ugruntowałam swoją pozycję w Sereitei, choć za pewne pozbycie się mnie będzie świetnym dodatkiem. 

- Czyli jednak chodzi o zahwianie już i tak mało stabilnej równowagi we wpływach Rodów. 

- Od czasów mojego małżeństwa z Byakuyą i tego jak Ród Miyagi wreszcie operuje pod rozkazami Koichiro, dwa z trzech najpotężniejszych rodów są na dobrej drodze do stworzenia przymierza. To sugerowałoby raczej Hikifune, aniżeli Shihoin, a wątpię, że Yuushiro dałby się im pomiatać.

- Może jest w to zamieszane kilka ródów. 

- To na pewno, ale choć najoczywistszym byłby ród Hikifune, Kirinji i Shutara, to jednak niewiele na to wskazuje. 

- Ja tam nadal uważam, że Kira Konoe macza w tym palce - stwierdziła Hotarubi, która już dawno opróżniła swoją szklankę i dolała im obu whisky. 

- Też za nią nie przepadam, ale nie sądzę, aby zrobiła coś takiego. Naprawdę nie wiem, jak to ugryźć. 

- To może lepiej niech zajmie się tym Renji - podsunęła Hotarubi. 

- I żeby został kozłem ofiarnym, jeśli faktycznie stoi za tym szlachta? - Setsuko pokręciła głową. - To zastępca mojego męża, jeśli Renji zrobi coś źle, wszyscy za to odpowiemy. 

- Miej w niego więcej wiary. 

- Nie, nie - Setsuko szybko zaprzeczyła. - Problem w tym, że on właśnie jest w stanie to rozwiązać. Zdaje się, że zaczyna iść tym samym tropem, co my. I tego właśnie się obawiam. Jego zespół też jest zdolny. Zwłaszcza Shurien. Jest młoda, ale bardzo zdolna. Ich dziewiąty oficer też wydaje się bardzo sensowny, choć chyba stresuje się w obecności kapitanów - dodała lekko rozbawiona. 

- Chcesz zawiesić śledztwo? - zapytała Aizawa, a Setsuko wzruszyła ramionami. 

- To też będzie dziwnie wyglądać. 

- Fakt. To może pogadaj z Renjim, wyjaśnij sytuację, żeby uważał i nic nie robił, jeśli zrobi się gorąco. 

- Rozkazać mu prowadzić sztuczne śledztwo sprowokuje go jeszcze bardziej, ale może się okazać, że to będzie moja ostatnia opcja - stwierdziła, po czym zmarszczyła brwi, patrząc w stronę okna. - Czy mi się wydaje, czy ten sam chłopak, przeszedł tu pod oknem już któryś raz odkąd tu jestem. 

- Nooo… Mówiłam ci, że jeden z dzieciaków ciągle się pałęta wokół. Któregoś dnia przyniósł mi domowe ciasteczka. 

- No, no. A sobie znalazłaś adoratora. 

- Przestań, muszę coś z tym zrobić. 

- Mówiłam ci, żebyś pogadała z Shigeru, skoro to kumple. A zawsze możesz na niego nasłać Shuheia - dodała Setsuko. - Czy chcesz, żebym ja porozmawiała z Shigeru?

- Nie. Sama to zrobię.


***

Tymczasem Renji, któremu coś nie dawało spokoju od ostatniej rozmowy z Setsuko, właśnie maszerował do biura, żeby zdać swojemu dowódcy relację ze śledztwa. Przed wszystkim jednak łudził się, że dowie sie tam czegoś na temat dziwnego zachowania blondynki, która była jednocześnie żoną jego kapitana. Nie było, więc lepszego źródła informacji. 

Zapukał krótko do drzwi i wszedł. Miał szczęście, bo Byakuya siedział sam i jedynie zajmował się jakimiś dokumentami. Oderwał jednak wzrok od pracy na widok Renjiego. 

- Jak postępy w śledztwie? - zapytał, chcąc zachęcić swojego zastępce. 

- Mamy podstawy podejrzewać, że Ichimaru Makoto nigdy nie opuścił Seireitei i ukrywa się z czyjąś pomocą. Sprawdziliśmy wszystkie osoby z wiązane z Amane z oddziału piątego, potwierdziliśmy jego wersję, obecnie przesłuchujemy wszystkich mających dostęp do magazynu Dwunastki. Jednak obecnie wciąż nie ma postępów - zakończył Renji i chwilę wahał się, zanim dodał: - A na dodatek Setsuko zagroziła zamknięciem śledztwa. 

- Widocznie miała ku temu jakiś powód - odparł beznamiętnie Byakuya, ale Renji nie dał się zbyć tak łatwo. 

- Kapitanie! Obaj dobrze wiemy, że Setsuko musi coś wiedzieć. Zwłaszcza jeśli zagroziła zamknąć śledztwo. 

- I czego w związku z tym ode mnie oczekujesz? - Byakuya uniósł brwi, wyrażając swoje niezadowolenie. 

- Kapitan na pewno też coś musi wiedzieć… Ona nie może od tak zamknąć śledztwa. 

- Nie zapominaj się - skarcił go Byakuya. - Tak długo jak jesteś na terenie tego oddziału, mówisz nie tylko o mojej żonie, ale także o naszym głównym dowódcy. 

- I swojej szwagierce i przyjaciółce - burnknął Renji, ale zaraz tego pożałował. - Nie lepiej, żeby powiedziała nam, jeśli wie coś, czego my nie? Jeśli jest jakiś problem… Jak mamy pomóc, jeśli…

Byakuya westchnął. 

- Mam pewne podejrzenia - przyznał po chwili. - Ale nie miałem jeszcze okazji z nią porozmawiać od spotkania Rady. Wstrzymaj się do jutra, Renji - rozkazał. - Skupcie się chwilowo na Dwunastce i osobach z otoczenia Amane. 

- Tak jest - odparł Renji, choć nie był zadowolony z wyniku rozmowy.


***

- Wolność! - wykrzyknęła Taraka, wychodząc z budynku zarezerwowanego dla zespołu śledczego. - Hurra!

- Katsuki aż tak daje ci w kość, co? - mruknęła Shurien. 

- Ciszej - skarciła ją Taraka. - Co jak cię usłyszy?

- To chodź, pójdziemy się napić. Dawno nie było czasu. 

- Ale później miałam iść z Hitoshim do kina… Od rozpoczęcia śledztwa, prawie nie mamy dla siebie czasu - jęknęła Taraka. 

- No to napisz mu, żeby do nas dołączył - odparła Shurien, biorąc przyjaciółkę pod ramię i kierując się w stronę najbliższej knajpki. - Po jednym piwku zdążymy wypić, zanim przyjdzie. 

- No dobra, dobra.

Dziewczyny w dobrych nastrojach, lekkim krokiem dotarły do lokalu. Nie był on może najwyższej klasy, ale był za to stosunkowo blisko, żeby nie marnować czasu. A i na szczęście o tej porze nie było tam zbyt wielu ludzi, więc mogły w spokoju pogadać. 

- Chociaż raz to Hitoshi pisze raport, a nie ja - odetchnęła z ulgą Taraka. - Współczuję mu, ale serio… Dobrze wyszło, przynajmniej mamy trochę czasu pogadać, bo ja już nie wyrabiam. 

- Tak. Dobrze wyszło, że vice kapitan Abarai postanowił sam rozdzielić zadania. Inaczej pewnie padłoby na ciebie.

- No. Na pewno - Taraka wyciągnęła się na stoliku obok szklanki z piwem, którą przed chwilą przyniosła z baru.

- Ale serio nie wiem, o co chodzi Katsukiemu. Nawet kiedy ja się zgłosiłam do pisania raportu, odmówił i zwalił to na ciebie. 

- No wiem, co za dupek - mruknęła Taraka, w myślach złożecząc dziewiątemu oficerowi.

- Rozmawiałaś o tym z Hitoshim? - zapytała Shurien, upijając kilka łyków piwa. - Co on na to wszystko?

- No przyznał, że widać, że Katsuki się na mnie uparł, ale kazał mi to przeboleć. I w sumie ma rajcę, no bo co mam zrobić? Przecież nie poskarżę się dziadkowi. 

- No ale może warto pogadać z vice kapitanem? - podsunęła Shurien. 

- No on to raczej nie jest mistrzem załatwiania dyskretnych spraw. 

- Ale nie chodzi może właśnie o dyskrecję, tylko żeby ktoś coś zorbił w tej sprawie. 

- Nie mogę. Wyjdzie, że sobie nie radzę sama.

- Ale ty jesteś uparta - skwitowała Shurien, machnąwszy ręką. 

- Nie będę się skarżyć na Katsukiego i koniec - zaprotestowała Taraka. 

- No to mu się postaw w końcu. 

- Łatwo ci mówić. 

- Niełatwo. Ja już byłam na twoim miejscu, ale ja się postawiłam swoim. 

- Tak, tak - Taraka wywróciła oczami. - Wiem. Opowiadasz mi o tym za każdym razem - dodała i dopiła resztę piwa. - Następne?

- Myślałam, że nie chciałaś wypić za dużo przed randką z Hitoshim? 

- O Hitoshi! - krzyknęła Taraka, na widok swojego chłopaka, wchodzącego do lokalu. - O cholera. Teraz to będę na pewno potrzebowała drugie piwo - stwierdziła, dostrzegając Katsukiego, który najwyraźniej mu towarzyszył. 

- A co on tu robi?

- Najwyraźniej przypałętał się za Hitoshim - skrzywiuła się Taraka. 

- No, ale idziecie przecież do kina nie? Pewnie zostanie ze mną najwyżej. Ja się go nie boję, a jak mnie wkurzy to się zawinę do domu. 

- Dobra. Ale obiecaj, że nie zostawisz mnie z nim samej - szepnęła Taraka, nim obaj mężczyźni podeszli do stolika. 

- Hej. Wspomniałaś piwo, więc zapytałem czy oficer Katsuki chce dołączyć - oznajmił Hitoshi. 

- No tak na jedno przyszłyśmy, ale możemy już na luzie iść do tego kina - zapewniła go Taraka. 

- Zdążymy przecież. Daj nam się chociaż napić piwa. Jedna runda razem i możemy iść. 

- Pewnie - Taraka zaśmiała się nerwowo i rzuciła ukradkowe spojrzenie w stronę Shurien, która przeczuwała kłopoty. 

- Widzę, że wy swoje skończyłyście, to idealny moment na kolejną rundę. 

- Nie, no nie wiem - kręciła Taraka. 

- A ja się chętnie napiję - odparła Shurien. 

- Ja stawiam - odezwał się Katsuki, spoglądając w stronę Taraki. - Chyba nie będziesz tak siedzieć i patrzeć, jak my pijemy. 

- Super, dzięki oficerze - uradował się Hitoshi, a Shurien pokiwała głową. 

- No dobrze - zgodziła się Taraka, czując, że i w tej kwestii przełożony nakłada na nią jakąś dziwną presję. 

Katsuki wyszczerzył zęby, poklepał po plecach uradowanego Hitoshiego i poszedł zamówić piwa, które przyniósł na tacy z płynnością doświadczonego kelnera i rozstawiwszy piwa na stole, poszedł odnieść tacę. 

- Może on taki sztywny jest tylko w pracy - szepnęła Shurien. - Teraz wydaje się zdecydowanie bardziej sympatyczny.

Taraka posłała jej jedynie złowrogie spojrzenie spod przymrużonych powiek.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz