sobota, 14 stycznia 2023

Chapter 21 ~ Mysterious woman

 Na miejsce dotarli w tym samym czasie co Renji. Od razu też ich wpuszczono, żeby nie wystawali przed bramą. Było przecież ryzyko, że trwały poszukiwania Shurien przez wroga, lub że wróg podejrzewa ród Kira o opiekę nad nią i shinigami, którzy wtargnęli do ogrodów Hikifune. 

Ktoś czekał na nich tuż za bramą i poprowadził ich pospiesznie na spotkanie z Konoe, która czekała w swoim pustym biurze. Może nie pustym, ale ascetycznym. Zimnym i oszczędnym, przyprawiającym Setsuko o ciarki. 

- Dziękuję za przybycie - powiedziała Konoe, gdy tylko goście się zjawili. - Usiądźcie proszę. 

- O co chodzi? - zapytał Renji. 

Setsuko miała jednak pewne podejrzenia. 

- Shurien - powiedziała bez namysłu. 

- To prawda - powiedziała Konoe, spoglądając dziwnie na Setsuko. - Shurien się odnalazła. Obecnie jest pod opieką medyków. Natomiast dwójka shinigami, która ją znalazła, odpoczywa w pokojac.

- Kto ją znalazł? - zainteresował się Renji.

- Taraka i Katsuki - padło. 

- Niech mnie… - warknął Renji. - Już drugi raz sprzeciliwili się rozkazom i poszli na własną rękę. Kapitanie, proszę o pozwolenie, żebym mógł wybrać im karę. 

- Absolutnie nie - odparła Setsuko, jakby to było najbardziej oczywiste na świecie. - Nikogo nie będziesz karał. 

- Bo co? - zdenerwował się Renji. - Bo to Taraka to twoja wnuczka?

- To nie ma z tym nic wspólnego - syknęła Setsuko. - Nie pozwolę ich ukarać, bo zrobili to, co należało. 

- Należało się sprzeciwić rozkazom i narażać siebie oraz śledztwo? - oburzył się Renji. 

- Stary pryk już zapomniał, co w życiu ważne - prychnęła Setsuko, rzucając gromy z oczu w stronę Abaraia. - Dobrze wiesz, że i ty i ja zrobilibyśmy na ich miejscu to samo. Ich towarzyszką zaginęła, nikt nie chciał jej szukać, więc zrobili to po swojemu. Nie mówię, że postąpili wedle zasad, ale postąpili właściwie. 

- Pragnę przypomnieć, że ich kapitanem jestem ja - odezwał się wreszcie Byakuya. - I to ja postanowię, czy i jak zostaną ukarani. 

- Właśnie, że nie - odezwała się Konoe. - Osobiście obiecałam tej dwójce, że nie poniosą konsekwencji. Nie pozwolę ich ukarać, inaczej ród Kira złoży oficjalną skargę do rady. 

- Setsuko i tak nie pozwoliłaby mi ich ukarać - mruknął Byakuya z lekkim uśmiechem. 

- Oczywiście, że nie - przytaknęła Setsuko. - Ostatecznie jestem generałem Gotei 14 - dodała. 

- Czyli co? Od tak im się upiecze? - zawył Renji. 

- Tobie też wiele rzeczy się upiekło, więc nie marudź - mruknęła Setsuko. 

- Co? 

- Renji - upomniał go Byakuya. 

- W jakim stanie jest Shurien? - zapytała Setsuko, porzucając dotychczasowy temat. 

- Jest nieprzytomna. Podobno ledwo miała siłę iść, gdy ją znaleźli. Nie wiemy, co dokładnie się wydarzyło. Szczerze mówiąc sama, niewiele wiem, bo nie było czasu na szczegóły. Wiem, tylkotylko że odnaleziono ją na terenie ogrodów Hikifune. 

- Hikifune? - zdziwił się Byakuya, marszcząc brwi. 

- Tak. Taraka i Katsuki ponoć udali się tam, dlatego że Shurien powróciła tam w nocy, zanim zniknęła i chcieli to sprawdzić. Wpadli na nią, gdy wpół przytomna przed czymś uciekała. Obawiali się pościgu, więc przynieśli ją tutaj. 

- Bezpiecznie i blisko - stwierdziła Setsuko, a Konoe skinęła głową. 

- To wszystko jest strasznie dziwne - mruknął Renji. - Wszystkie dowody wskazują na Shihoin, a tymczasem takie coś. 

- Wokół obu rodów krążą dziwne opowieści o niedoszłym małżeństwie i odcinaniu się od zaprzyjaźnionych rodów. Może coś w tym jest - stwierdziła z powagą Setsuko. - Choć ciężko mi to sobie wyobrazić, musimy wziąć pod uwagę, że Shihoin i Hikifune współpracują razem z jakiegoś powodu. 

- Co zamierza zrobić w tej sprawie Gotei 14? - zapytał Byakuya. 

- Najpierw chcę porozmawiać z Taraką i Katsukim - oznajmiła Setsuko i dodała: - Oraz z Shuri, gdy tylko będzie taka możliwość. 



***

Oboje wiedzieli, że żadne z nich nie da rady zasnąć. Gdzieś w budynku rezydencji ich przyjaciółka walczyła o życie. Ważyły się też losy ich kariery w Gotei 14. Za dużo się tego dnia wydarzyło. Za dużo mieli pytań. Za długo już byli na nogach bez snu, żeby teraz tak po prostu zasnąć. Nie spali już dwie doby. Jeśli teraz zasną, to obudzą się może za tydzień. 

Byli zmęczeni i to bardzo, ale chociaż najedzeni. Tamayo przyniosła im mnóstwo dobrego jedzenia. Czyste ubrania na zmianę. Wszystko właściwie, czego mogli zapragnąć. Jedyne, z czego oboje skorzystali to prysznic i świeże ubrania.

Teraz siedzieli obok siebie na łóżku w jednym z przydzielonym ich pokoi. Taraka nerwowo ruszała nogą, zapewne nawet nie zdając sobie z tego sprawy. A tym bardziej z tego, że trzęsie całym łóżkiem i przy okazji całym Katsukim. 

- Shurien nic nie będzie - powiedział wreszcie, kładąc dłoń na jej kolanie, zmuszając ją, żeby przestała. 

Taraka popatrzyła na niego nieco przestraszona. 

- Przepraszam. Nawet nie zauważyłam, że to robię. To jeden z głupich nawyków, które załapałam w Akademii - wyznała. - Pewnie ci to przeszkadzało. 

- Nie. - Katsuki uśmiechnął się. - Rozumiem, że się martwisz, ale to nic nie da. Shurien nic nie będzie - powtórzył. 

Przez chwilę patrzyli na siebie w milczeniu. Nagle Katsuki pochylił się w stronę Taraki. Jego twarz była już bardzo blisko, że Taraka myślała, że chciał ją pocałować. Już nawet była skłonna mu na to pozwolić, ale rozległo się pukanie do drzwi. 

Oboje zesztywnieli i wyprostowali się. Do pokoju weszła Tamayo. Zmierzyła ich uważnym spojrzeniem i uśmiechnęła się. 

- Pani Konoe was wzywa - odezwała się wreszcie. - Wasi dowódcy też tu są. Chcieliby z wami porozmawiać. 

Tarakę zmroziło, ale rozluźniła się, gdy Katsuki na chwilę chwycił jej dłoń i ścisnął ją krótko. Do biura Konoe szli w milczeniu. Trochę jak na skazanie, a trochę z powodu pocałunku, który nigdy się nie wydarzył. Niezręczna atmosfera jednak wisiała w powietrzu. 

- Wejdźcie, proszę - zachęciła ich z ciepłym uśmiechem Konoe. - Nie bójcie się, nie będziecie mieli problemów. 

- Dobra robota - powiedziała Setsuko, spoglądając na wnuczkę, a potem na Katsukiego i uśmiechnęła się lekko, wyczuwając napięcie między młodymi. 

Oni jednak ukłonili się w stronę Renjiego i Byakuyi. 

- Najmocniej przepraszamy - oznajmił Katsuki. 

- Na tą rozmowę przyjdzie jeszcze czas - odparł spokojnie Byakuya. - Teraz jednak, chcielibyśmy usłyszeć, co się wydarzyło tej nocy. 

- Dzięki mojemu przyjacielowi z oddziału dwunastego wiedzieliśmy, gdzie Shurien była, zanim zniknęła. W ciągu dnia obserwowała panią generał podczas wizyt u rodów szlacheckich. Wieczorem tego samego dnia wróciła w pobliże ogrodów Hikifune, co zarejestrował telefon. Trasa po tym nie ma wielkiego sensu, więc rozważaliśmy, że ktoś zabrał jej telefon i przeszedł po Seireitei dla zmyłki, zanim porzucił telefon w Rukongai. Chcieliśmy sprawdzić, co zainteresowało Shurien w ogrodach, że tam wróciła - zaczął wyjaśnienia Katsuki. Mówił spokojnie i rzeczowo. - Taraka miała przeczucie, że Shurien tam jest i miała rację - dodał. - Udaliśmy się dokładnie w to miejsce, gdzie była. Ślepy punkt dla strażników. Przeskoczyliśmy przez mur, żeby się rozejrzeć, czy coś uda nam się znaleźć. Jakiś ślad reiatsu może. Coś, co należało do Shurien. Cokolwiek. 

- Znaleźliście ją w ogrodzie? - zapytał Renji powątpiewująco. 

- Niezupełnie. Zaczęliśmy poszukiwania w ogrodzie, to prawda. Jednak ktoś nas przyłapał. Ktoś tam był, chociaż w ogóle nie wyczuliśmy jej obecności. 

- Jej? Arii? - zaciekawiła się Setsuko. - Ponoć często przesiaduje w ogrodach. 

- Nie. To była bardzo młoda, piękna kobieta - powiedział Katsuki, kręcąc głową. 

- Właściwie - odezwała się Taraka. - Myślę, że przypominała Arię. Nie mogę powiedzieć, że pamiętam jakoś świetnie, ale widziałam obrazy z wizerunkiem Hikifune Arii, gdy jeszcze była młoda. Ta kobieta bardzo ją przypominała. 

- Córka? - mruknął Renji. 

- O ile wiem, Hikifune Aria nie miała ani córki ani wnuczki - odparła z powagą Konoe. 

- Wiem, że to brzmi dziwnie. Widziałam ją bardzo krótko, ale to była myśl, która utkwiła mi w głowie od tamtej chwili - wyjaśniła Taraka. - Ale w panice, zaczęliśmy uciekać, zanim zostaniemy aresztowani. Biegliśmy, przed siebie w głąb rezydencji, aż wpadliśmy na Shuri. Szczerze mówiąc, myślałam, że już po nas, ale to była ona. Upadła na ziemię i straciła przytomność zaraz po tym. Katsuki chwycił ją i zaryzykowaliśmy ucieczkę w stronę muru, żeby się wydostać. Jakoś nam się udało i przyszliśmy tutaj w obawie, że ktoś będzie chciał uciszyć nas i Shuri. Nie wiem nawet czy nas gonili. Nie mam pojęcia. 

- Spaprali sprawę - stwierdziła Setsuko. - Jeśli wysłaliby za wami pościg i nie zdołali was złapać, to byłoby jak przyznanie się do winy. Natomiast w obecnej chwili mogą się wyprzeć, mówiąc, że to zmyślona historyjka zbuntowanych shinigami. Próba wtargnięcia tutaj byłaby dużym błędem i Hikifune to wiedzą. 

- Też tak uważam - przyznała Konoe. - Tak czy inaczej bardzo wam dziękuję, za sprowadzenie Shurien do domu. 

- Konoe - odezwała się Setsuko z poważną miną. - Dałaś znać Izuru i Corrie?

- Nie. Jeszcze nie. Była szansa, że Hikifune nie wiedzą, że to tu przynieśli Shurien, więc nie chciałam ryzykować. 

- Dobrze. Wstrzymaj się z tym jeszcze. Im mniej osób wie, tym lepiej. Jeśli sprawa wyjdzie na jaw, Hikifune zdążą się przygotować. 

- Myślisz, że uda nam się ich zmylić? - zapytała Konoe. 

- Na to liczę. Spodziewają się pewnie, że ktokolwiek ma Shurien, wzniesie alarm. Jeśli tak się nie stanie, to powinno nieco zbić ich z tropu i dać nam czas na działanie. 

- Jaki masz plan? - zapytał Byakuya. 

- Na ten moment, idziemy ze śledztwem - odparła Setsuko. - Coś mi mówi, że Yuushiro ma w tym wszystkim udział. Mamy dowody przeciw niemu. Mam nadzieję, że uda mi się go złamać. Musimy się dowiedzieć, o co z tym wszystkim chodzi, bo inaczej będziemy walczyć w ciemno. 

- To ma sens - przyznała Konoe. - Jeśli zajdzie taka potrzeba, ród Kira udzieli ci wsparcia. 

- Dziękuję - odparła szczerze Setsuko. 

***

Zostali wezwani, gdy tylko Shurien się obudziła, a lekarze upewnili się, że jej stan jest stabilny. Wciąż była bardzo słaba, jakby zużyła prawie całe swoje reiatsu, ale medycy robili, co mogli, aby poprawić sytuację. 

- Jak się czujesz? - zapytała Konoe, siadając na brzegu łóżka. 

- Zmęczona…

- Wiem. Domyślam się, że tak. Sporo przeszłaś. Muszę cię jednak prosić, abyś opowiedziała nam, co się wydarzyło - wyjaśniła Konoe. - To bardzo ważne. Twój kapitan, Setsuko oraz twoi przyjaciele, którzy cię znaleźli, czekają za drzwiami. Mogę ich wpuścić?

- Tak. Tak, no pewnie. 

Konoe wyszła na korytarz, by sprowadzić czekających na korytarzu shinigami i wróciła na swoje miejsce na brzegu łóżka, biorąc dłoń Shurien w swoją.

- Taraka - uradowała się Shurien. 

Na co jej przyjaciółka shunpnęła do łóżka i uściskała ją. 

- Tak się cieszę, że nic ci nie jest. Cośty sobie myślała, szlajając się beze mnie? 

- No wiem… 

- Shuri, możesz nam powiedzieć, co się wydarzyło? - zapytała Setsuko, wcinając się w pojednanie młodych shinigami. 

- Obawiam się, że niewiele pamiętam - wyznała Shurien słabym głosem. - Wszystko jest takie zamglone.

- Spróbuj przynajmniej - zachęciła ją Konoe. 

- Ostatnie, co pamiętam, to że obserwowałam rezydencje rodu Hikifune i coś przykuło moją uwagę, ale nie wiem, co to było. Coś… - Shurien zmarszczyła brwi, próbując sobie przypomnieć, ale wszystko, co osiągnęła to nasilający się ból głowy. - I że wróciłam tam w nocy, do ogrodu. Z kimś rozmawiałam. Jestem pewna, że z kimś tam rozmawiałam. 

- Z młodą kobietą? - podsunęła Taraka. 

- Tak. Z tym, że nie była młoda… A potem była? Nie wiem. Naprawdę przepraszam - jęknęła Shurien. 

Byakuya i Setsuko popatrzyli po sobie i skinęli porozumiewawczo głowami. 

- A co pamiętasz z tej nocy, kiedy uciekłaś? Cokolwiek?

- Wydaje mi się, że pamiętam księżyc widoczny przez małe okienko na samej górze i jakieś dzieci, ale równie dobrze mogło mi się przyśnić. 

- Gdy cię znaleźliśmy, uciekałaś przez rezydencję Hikifune w stronę ogrodów - podsunęła Taraka. 

- Czułam się, jakbym wypiła za dużo sake. Dużo za dużo. Wszystko się ruszało…

- Myślę, że możemy śmiało wyciągnąć wniosek, że Shurien była przetrzymywana przez Hikifune z jakiegoś powodu - stwierdziła Setsuko. - Najpewniej, bo widziała coś, czego nie powinna i coś mi mówi, że ma to coś wspólnego ze starą młodą kobietą - dodała, z lekko kpiącym uśmiechem. - Zaczyna się robić ciekawie. 

- Shuri, na razie zostaniesz tutaj, pod moją opieką. Tak samo Taraka i Katsuki, którzy cię odnaleźli. - Shuri rzuciła Tarace pytające spojrzenie, na co tamta tylko wzruszyła ramionami. - Nie kontaktuj się jeszcze z nikim, dobrze? Nawet z twoimi rodzicami. Sprawa jest bardzo delikatna. 

- No dobrze, ale co się dzieje? 

- Sporo się wydarzyło podczas twojej nieobecności - wyjaśniła Taraka. - Wszystko ci opowiem.


sobota, 7 stycznia 2023

Chapter 20 ~ Shurien

 Jakoś przetrwali do końca dnia, posłusznie wykonując zlecone im przez Renjiego zadania i zapoznali się z nowości ze śledztwa. W rzeczywistości jednak czekali na zmrok i koniec zmiany, aby móc udać się do rezdyencji rodu Hikifune. Zaraz po pracy oboje udali się do domów, żeby ubrać się w coś mniej oczywistego i rzucającego się w oczy. Po tym spotkali się w umówionym wcześniej miejscu.

Nie mieli za bardzo planu na to, jak dostać się na teren rezydencji ani, gdzie będą szukać. Liczyli jednak, że na trafia na jakieś poszlaki. Zaczęli więc od miejsca, do którego powróciła Shurien w nocy, zanim zniknęła. Nie znaleźli jednak żadnego sekretnego przejścia. Zauważyli natomiast, że to ślepy punkt dla strażników. 

Oddalili się nieco, żeby udać się na jakiś wyższy punkt i podejrzeć co jest za murem. Wyglądało na to, że znajdowali się po stronie ogrodów rezydencji. Sensowne miejsce, żeby wedrzeć się do środka. Powrócili, więc do tego miejsca.

Popatrzyli po sobie. Taraka wzruszyła ramionami. Nie pozostało im nic innego, jak zaryzykować. 

- To idziemy - powiedział Katsuki. 

Oboje ostrożnie wspięli się na mur i zajrzeli na drugą stronę. Przed nimi rozpościerał się ogród z altanką w centrum. Oświetlenie było nikłe, zaledwie kilka mniejszych lampek, by uniknąć kompletnej ciemności. 

- Co myślisz? - zapytał Katsuki, spoglądając na Tarakę. 

- Nie wiem… - wyznała, po czym zamknęła oczy, próbując wyłapać jakiekolwiek ślady reiatsu przyjaciółki, choć szanse były nikłe. 

Faktycznie też, nic nie znalazła, a jednak coś jej mówiło, że powinna iść dalej. Jakby przeczucie. A może zwyczajnie znała Shuri wystarczająco dobrze, żeby wiedzieć, że ona na pewno tam była. 

Skinęli porozumiewawczo do siebie i ruszyli wzdłuż muru przez ogród, kierując się w stronę dalszych budynków. 

- Szukacie swojej przyjaciółki? - usłyszeli. 

Za nimi stała przepiękna, młoda kobieta. Do złudzenia przypominała Tarace zdjęcia i obrazy Hikifune Arii, o której słyszała opowieści od dziadka i starszyzny rodu. Ale Hikifune Aria była staruszką.

- Duch - wyszeptała Taraka, bo to było jedyne, co przyszło jej do głowy. 

W panice chwyciła dłoń Katsukiego i shunpnęła gdzieś przed siebie, byle daleko od tajemniczej kobiety, która napawała ją z jakiegoś powodu przerażeniem. Udało im się oddalić i już mieli się ukryć za rogiem, kiedy zderzyli się z kimś. Jeśli strażnicy ich pojmą, będą mieli przechlapane. 

 

***

Budziła się i znów zasypiała. Majaczyły jej się przedziwne sny. Widziała młodą kobietę zmieniająca się w staruszkę i na odwrót. Widziała piwnicę. Może lochy. Widziała płaczące dzieci. Kilkoro dzieci. Może kilkanaście. Mieniło jej się w oczach. 

Nie wiedziała, gdzie jest ani jak długo już tak spała przerywanym snem. Wiedziała tylko, że powinna uciekać, lecz nie miała na to siły. Ktoś lub coś wysysało z niej całą energię, zostawiając jej wystarczająco jedynie na to, żeby nie umarła. 

Coś ją tknęło, jakby tchnęło w nią odrobinę energii. Coś do niej wołało. Ledwo mogła otworzyć oczy. Wszystko było zamazane. Widziała jedynie urywki, ale mimo to zdołała się podnieść, opierając się o ścianę. 

Odsuńcie się - próbowała powiedzieć, ale nie słyszała własnego głosu. Być może mówiła to jedynie we własnej głowie. Być może to wszystko było tylko snem. Drewniane drzwi dwoiły się i troiły. Użyła całej swojej siły, żeby wycelować w nie demonicznym zaklęciem niskiego poziomu, modląc się, aby to wystarczyło. 

Odrzut energii i podmuch powietrza, które zaciągnęło po tym, jak drzwi się rozpadły, pozbawiły jej równowagi. Świat zawirował, a ona uderzyła plecami o zimną posadzkę. Czołgając się, wydostała się z pokoju i parła na przód. Musiała się wydostać. Gdziekolwiek była. Musiała…

Na moment znów urwał jej się film, więc gdy się ocknęła, spanikowała. Spodziewała się, że ktoś już ją złapał, ale nikogo nie było. Podniosła się i opierając się o ścianę, wspięła się po stromych, kamiennych schodach. Tam natknęła się na kolejne drzwi, ale gdy ich dotknęła, otworzyły się pod naporem jej ciężaru, a ona runęła na soczystą trawę. 

Świeże powietrze nieco ją oprzytomniło, choć wciąż nie do końca wiedziała, gdzie jest. Widziała inne budynki. Jeden w oddali, ogromny. Musiał należeć do jakiegoś bogatego rodu. Gdzieś między kolejnymi, mniejszymi budynkami mignął jej mur. Racja. Miała uciekać. 

Rzuciła się w shunpo w stronę muru, choć trochę ją zarzucało. Potem z czymś się zderzyła i znów urwał jej się film. 


***

Taraka była szczerze przerażona. Wciąż ściskała dłoń Katsukiego, gdy z czymś się zderzyli. Myślała, że już po nich. Spodziewała się strażników, ale zamiast nich zobaczyła Shurien, która osunęła się na ziemię. 

- Shuri! - krzyknęła Taraka, przyklęknęła przy niej, sprawdzając, czy żyje. 

- Nie mamy na to czasu - przypomniał jej Katski. - Musimy przebić się do muru i uciec w Seireitei. Tam będziemy bezpieczni - powiedział, biorąc Shurien i przerzucając ją sobie przez ramię. 

Rzucili się desperacko do biegu, choć o dziwo nikt ich nie ścigał. Zobaczyli jednak kobietę z wcześniej, która zdawała się rzucać jakieś zaklęcie. Cudem tylko zdążyli przeskoczyć, zanim złapała ich w jakieś sidła. 

- Rezydencja Kira - rzuciła Taraka. - Tam będziemy bezpieczni. 

Tam też było najbliżej, zresztą nikt nie odważy się od tak wtargnąć na teren innego rodu. Nie bez alarmu przynajmniej. 

Gdy pojawili się pod bramą rodu Kira w środku nocy, strażnicy nieco się skrzywili. Jednak na widok Shurien, otworzyli bramy i wezwali po Konoe oraz medyka. 

Ktoś pomógł im zanieść Shurien do najbliższej z komnat i ułożyć ją na łóżku. Zaraz też z paroma innymi osobami pojawiła się głowa rodu z poważną miną. 

- Zajmijcie się Shurien - rozkazała kobieta. - Wasza dwójka za mną - zwróciła się do shinigami i ruszyła korytarzem prosto do swojego biura. Tam zaraz po zamknięciu drzwi, zapytała: - Co to wszystko ma znaczyć?

- Znaleźliśmy Shuri, ale obawialiśmy się pościgu. Uznaliśmy, że tu będzie najbezpieczniej - oznajmiła Taraka. 

- Tak, ale gdzie ją znaleźliście? Co wiecie?

- Wpadliśmy na nią w ogrodach rodu Hikifune. Uciekała przed czymś, a potem straciła przytomność. Nie wiemy, gdzie była, choć zdecydowanie rzuca to złe światło na ród Hikifune. Nic jednak nie wiemy. Wiedzieliśmy tylko, że gdy zaginęła, kręciła się w tamtej okolicy i poszliśmy to sprawdzić.

- Dobrze - powiedziała po chwili Konoe. - Zostańcie z nami na razie - zaoferowała. - Przyślę kogoś po was, żeby się wami zajął i wydam rozkaz, aby umocnić straże. Nie chcę jednak, aby było widać, że wznieśliśmy alarm. Wyślę posłańca do oddziału szóstego, żeby wiedzieli o sytuacji. 

Konoe drżała i młodzi to widzieli. Mimo to starała się zachować pozory spokoju. W rzeczywistości miała ochotę zabrać wszystkie swoje siły i wtargnąć do rodu Hikifune. Wiedziała jednak, że tak nic nie osiągnie. Wywoła jedynie niepotrzebny konflikt. Najlepszym rozwiązaniem było porozmawiać z Byakuyą i poradzić się go. Zresztą wiedziała, że ród Kira nie był tak potężny, a sprawa przekraczała sprawy rodów szlacheckich. Jeden zły ruch i mogło skończyć się wojną domową. Toteż na razie łudziła się, że druga strona również nie zaatakuje.

***

- Myślisz, że nam się oberwie? - zapytała Taraka, gdy już zostali sami, a Katsuki wzruszył ramionami. 

- Odnaleźliśmy Shurien. Liczę na jakąś ochronę ze strony rodu Kira - wyznał Katsuki, uśmiechając się lekko. - Inaczej zostaniemy oskalpowani. No może nie ty, skoro jesteś wnuczką kapitana, ale…

- Tu cię zatrzymam. Dziadek nie wyznaje więzi rodzinnych w pracy. Wręcz rzekłabym, że potraktuje mnie gorzej niż kogokolwiek innego. 

- Cokolwiek się wydarzy, jesteśmy w tym razem - odparł Katsuki, kładąc dłoń na jej ramieniu. 

Popatrzyli po sobie z uśmiechami na twarzy. Pomimo poważnej sytuacji, byli zadowoleni, że udało im się sprowadzić Shurien żywą. Reszta to był szczegół. 

Rozległo się pukanie do drzwi i do środka weszła starsza kobieta. Po stroju sądząc, ktoś koordynujący służbę na terenie rezydencji. 

- Nazywam się Tamayo. Pani Konoe prosiła, żebym zajęła się wami. Czy potrzebujecie jakiekolwiek pomocy medycznej? 

- Nie. Jeszcze nie - zażartowała Taraka. - Ale może być różnie, gdy wrócimy do pracy. 

Kobieta uśmiechnęła się ciepło. Nie poinformowano jej dokładnie o sytuacji, ale biorąc pod uwagę, że wezwano ją i to w środku nocy, aby zająć się gośćmi, rozumiała, że sytuacja jest raczej specyficzna. 

- Czy jesteście głodni? 

- Trochę - wyznała Taraka, zerkając na Katsukiego, a on skinął głową. 

- W takim razie proszę za mną, zaprowadzę was do jadalni i przygotuję coś do jedzenia. Potem wskaże wam pokoje, w których możecie odpocząć. Nie martwcie się obowiązkami w Gotei 14, Pani Konoe na pewno się tym zajmie. 

- Dziękujemy. 


***

  Obudziła się nagle w środku nocy i chwyciła katanę, mierząc w gardło stojącego nad łóżkiem mężczyzny. Drugą ręką chwyciła Byakuyę za ramię, zeby go obudzić, wyczuła jednak zamiany w jego reiatsu. Musiał się obudzić tak samo jak ona, gotów do użycia demonicznej magii. 

- Przysyła mnie Kira Konoe - powiedział młodzieniec, unosząc ręce w geście poddania. - Proszę wybaczyć moje wtargnięcie, ale sprawa jest bardzo delikatna i pilna.

- Mow dalej - powiedziała Setsuko, wciąż nie opuszczając broni, na wypadek, gdyby to było kłamstwo. 

- Pani Konoe prosi was o niezwłoczne przybycie do rezydencji. Nie dostałem żadnej informacji poza tym. Posłano już po vice kapitana szóstego oddziału. 

- Dobrze - powiedziała wreszcie Setsuko, odetchnąwszy ciężko. - Przekaż, że niedługo będziemy. 

- Tak jest - zamedował mężczyzna i zniknął w shunpo. 


***

Nie mogła tej nocy spać, więc od razu usłyszała, gdy do sypialni ktoś się wkradł. Nie był to jednak żaden z członków rodziny. 

- Nie ruszaj się - ostrzegła, mierząc w nieproszonego gościa demonicznym zaklęciem. - Kim jesteś i co tu robisz?

- Przysyła mnie Kira Konoe - padło. - Vice kapitan szóstego oddziału, Abarai Renji, proszony jest o natychmiastowe przybycie do rezydencji rodu Kira. 

- Słyszałeś? - zapytała Rukia, na co odpowiedziało jej chrapanie małżonka. Kobieta westchnęła ciężko i z całej siły łupnęła śpiącego w najlepsze Renjiego w potylicę. Ten aż poskoczył, zrywając się z łóżka w samych spodniach od piżamy. - Masz wezwanie - powiedziała Rukia. 

- Powiedz, że zaraz tam będę - mruknął Renji i posłaniec zniknął. 

Renji jednak się nie ruszył. 

- Konoe Kira cię wzywa - oznajmiła wreszcie Rukia, czując na sobie proszące spojrzenie męża. 

- Dzięki - mruknął Renji. 

Ucałował ją w czubek głowy, zarzucił na siebie kosode i wyszedł.