piątek, 5 sierpnia 2022

Chapter 13 ~ Break up

Nie była zbyt podekscytowana wizytą u rodu Miyagi, wciąż jednak musiała ją odbyć. Wiedziała, że Miyagi są po jej stronie, więc miała poczucie, że traci tylko czas. W dodatku obawiała się tego, że za bardzo będą naciskać, aby pomóc w obecnej sprawie. Nie lubili siedzieć bezczynnie, a właśnie tego potrzebowała od nich Setsuko. Najlepiej zawsze, bo niespecjalnie rozumiała tę nadgorliwą pomoc, odkąd Roichiro przejął władzę nad rodem.  

Głowa rodu osobiście przybyła do bramy, aby ją przywitać.  

- Dobrze cię widzieć Setsuko, chodź - odezwał się z serdecznym uśmiechem i wyciągnął do niej ramię, aby poprowadzić ją do rezydencji.  

Setsuko uśmiechnęła się niemrawo. Nie chciała wyjść na niewdzięczną, a i Roichiro tak naprawdę był już starszym panem, który starał się być dobrym wujkiem. Trochę było na to późno w jej mniemaniu, bo gdzie wszyscy byli, kiedy jako dziecko tułała się po Rukongai, faktycznie potrzebując pomocy. To Yoruichi i Kisuke ją wtedy uratowali.  

Roichiro poprowadził ją dobrze już znanymi Setsuko korytarzami do jego ulubionego z pokoi gościnnych. Był to inny pokój niż ten, w którym przyjmowali gości jego rodzice. Nieco mniejszy, ale o wiele bardziej przytulny.  

Ku zaskoczeniu Setsuko, był tam ktoś jeszcze. 

- Cześć - usłyszała i zmarszczyła brwi. - Słyszałem, że przyjdziesz, więc pomyślałem, że też wpadnę.  

- Zupełnie niepotrzebnie - odparła Setsuko 

- No co ty, nie cieszysz się na widok swojego ojca? 

- Cieszyłabym się, gdybym faktycznie go spotkała - skwitowała Setsuko. - Jednak mój ojciec jest obecnie zajęty zarządzaniem oddziałem dwunastym - dodała złośliwie, na co Soichiro skrzywił się lekko.  

- Doceniam pomoc Urahary, kiedy ja nie byłem w stanie się tobą zająć. Niemniej nie jest on twoim ojcem.  

- Ale był chociaż obecny.  

- Myśłałem, że mamy to już za sobą, Setsuko - westchnął Soichiro, kręcąc głową w ramach reprymendy. 

To jednak nie działało na Setsuko. 

- Tak. Mieliśmy. Wróciłeś do naszego życia i po wojnie z Aizenem nawet zostałeś na jakiś czas. A potem znowu zniknąłeś i znowu i znowu. Za każdym razem, gdy cię potrzebowałam, gdy twoje wnuki i prawnuki cię potrzebowały, ciebie nie było. Jestem tym już zmęczona.  

- Byłem zajęty.  

- Tak. I za pierwszym razem ci uwierzyłam. Że ukrywałeś się przed Aizenem nie ze strachu, a żeby przygotować się do wojny. Że zostawiłeś Shigeru dla jego bezpieczeństwa. Ale po tym, jak opuściłeś nas już tyle razy, wiem, że jesteś zwyczajnie tchórzem. I właściwie jestem zdziwiona, że jeszcze się nie zmyłeś, skoro pojawiło się zagrożenie. A może siedzisz tutaj, bo ród Miyagi zapewnia ci bezpieczeństwo?  

- Setsuko, chyba jesteś trochę za ostra dla swojego ojca - wtracił się w końcu Roichiro, który zawsze miał słabość do starszego brata, którego podziwiał.  

- Nie, to ty jesteś za miękki - odparła stanowczo blondynka.  

- Swoją drogą, nie przyszłaś tutaj prosić o pomoc? - zasugerował Soichiro, co tylko bardziej rozeźliło Setsuko 

- Nie, tak się składa, że wręcz przeciwnie. Potrzebuję, żeby klan Miyagi nic nie robił. Roichiro, wiem, że chcesz pomóc i doceniam twoje wsparcie, ale najprawdopodobniej to właśnie ostatnie dobre kontakty Miyagi i Kuchiki pchnęły inne rody do działania.  

- Mówisz to jakby to była nasza wina - mruknął Soichiro 

- Nie wasza, nie rodu Miyagi. Po prostu. Zresztą nie mieszaj się w to - syknęła Setsuko. - Nie z tobą przyszłam rozmawiać. - Po tych słowach zwróciła się do Roichiro. - Przepraszam cię, nie tak miała wyglądać ta wizyta. Tak naprawdę przyszłam tylko podziękować za twoje wsparcie podczas zebrania Rady i prosić, żebyś miał oczy i uszy szeroko otwarte, bo ktoś pośród rodów stoi za tym wszystkim, ale jeszcze nie jestem pewna kto. Mam podejrzanych, ale liczę, że więcej dowiem się już po spotkaniach.  

- Rozumiem. Będę miał to na uwadzę. Komuś wyraźnie zależy, żebyśmy zaczęli się nawzajem podejrzewać i skakać sobie do gardeł.  

- Właśnie dlatego musimy zachować spokój.  

 
 

*** 

Z rezydencji rodu Miyagi Setsuko wyszła wściekła jak osa i niespecjalnie gotowa na spotkanie z kolejnym Radnych. Nie spodziewała się spotkania z ojcem, z którym kontakty przez lata mocno się pogorszyły. Głównie z jego winy. Zresztą Setsuko czuła się za stara na to, żeby użerać się z niegodnym zaufania rodzicem. 

Jeszcze swego czasu, chociaż trenował z dzieciakami, jak jeszcze były w Akademii. Podczas drugiej wojny z Aizenem nie wykazał się zbytnio wsparciem ani dla niej, ani dla Kazumi. A potem w ogóle przepadł jak kamień w wodę i wszyscy myśleli, że coś mu się stało. Wrócił po latach, jak znudziło mu się romansowanie w Świecie Ludzi i był zdziwiony, że nagle ma prawnuki, którymi i tak mało się interesował. Odszedł na emeryturę z Gotei 14 i jedynie przysparzał problemy, a to próbując nagle mieszać się Byakuyi w sprawy rodu, a potem spoczął na garnuszku u Roichiro, który był zbyt miły, aby mu odmówić. Zresztą to już był jego problem.  

Z zamyślenia Setsuko wyrwał czyjś głos i położona na ramieniu dłoń. Setsuko popatrzyła niewidzącym wzrokiem najpierw na słup, w który omal nie weszła, a potem na Matsumoto, która uratowała ją przed tym niechybnym spotkaniem. 

- Wszystko w porządku? - zapytała ją przyjaciółka, nie kryjąc troski.  

- Tak. Dzięki - odparła Setsuko i uśmiechnęła się niemrawo.  

- Co się stało? Któraś z rozmów poszła źle? 

- Byłam właśnie u Miyagi 

- No to chyba nie mogło być źle. Przecież są po twojej stronie, nie? - zdziwiła się Rangiku 

- Mój ojciec tam był.  

- Och… Teraz rozumiem. Przyszedł, bo słyszał, że się pojawię. Nie wiem, co chciał. Ale tylko mnie denerwował i wtrącał się z moją rozmową z wujem Roichiro 

- Przykro mi, że tak to wyszło.  

- Już dawno temu powinnam była wiedzieć, że jest tylko rozkapryszonym paniczykiem z rodu. Romantyczna historia miłosna jego i mamy zamydliła mi oczy. Tak naprawdę zostawił nas wtedy i zostawił nas później. Teraz to wiem, ale…  

- I tak mierzi cię ten fakt, co? 

- Odrobinę? Nie wiem. W tym wieku już chyba nie powinno, ale niesmak pozostał - wyznała Setsuko. - Może dlatego, że potem znowu nas zostawił. Jak już dzieciaki były dorosłe, a ja byłam zła, że tak późno się zorientowałam.  

- No wiem.  

- No nic, nieważne - skwitowała Setsuko. - A ty gdzie się wybierasz?  

- Właściwie wracałam właśnie z Jedynki, rozmawiałam z Yumichiką 

- Coś pilnego?  

- Nie - odparła Rangiku, ale po chwili wahania zapytała: - Byłaś już rozmawiać z Arashim 

- Nie, jest następny - oznajmiła Setsuko i przechyliła głowę w bok. - Czemu pytasz?  

- Nie wiem, czy powinnam ci mówić, ale… - Rangiku zawahała się. - Arashi… Jakby to ująć. No, nie, że zerwali, ale Arashi powiedział, że na jakiś czas muszą zrobić sobie przerwę.  

- Co? Dlaczego? 

- No twierdził, że musi jednak mieć na uwadze dobro rodu, a Yumichika jest twoim zastępcą, a jednak ciężko byłoby mu nie rozmawiać o pracy etc. Yumichika powiedział, że po tylu latach liczył na więcej zaufania ze strony Arashiego 

- Biedny…  

- No wiem. Jest zdruzgotany.  

- Ale muszę przyznać, że to w ogóle trochę podejrzane. Rozumiem, że ród Nimaya może być obecnie przeciwko mnie ze względu na sytuację, ale to nie powinno odbijać się na Yumi. Chyba, że Arashi ma coś do ukrycia.  

- Myślisz, że Arashi ma coś wspólnego z…  

- Nie wiem, ale to co mi powiedziałaś, zdecydowanie rzuca nowe światło na sytuację. Może wie coś więcej.  

- No to chyba dobrze się trafiło, że na ciebie wpadłam.  

- Zdecydowanie. Choćby dlatego, że uratowałaś moją twarz od spotkania ze słupem - zaśmiała się Setsuko. - Ale dzięki za informacje. Na razie nie mów o tym nikomu, a ja wspomnę Yumichice, żeby na razie też trzymał to raczej dla siebie. Naprawdę łudzę się, że to nie sprawka Arashiego, ale nie mogę zignorować podejrzanego zachowania.  

- Może, choć równie dobrze może reszta rodu na niego naciska. Podejrzewam, że woleliby, aby głowa ich rodu miała potomka.  

- Może…  

*** 

Po niespodziewanym spotkaniu z ojcem chciała przełożyć wizytę u rodu Nimaya i zobaczyć się z Arashim innego dnia. Jednak informacje od Rangiku rozwiały tę myśl. Setsuko czuła, że mogła wpaść na jakiś trop, choć z drugiej strony miała nadzieję, że to nie to. 

Nimaya Arashi - syn z jednego z odłamów rodu Nimaya, wybrany na następcę przez bezdzietną głowę rodu, wieloletni partner Ayasegawy Yumichiki i jak do niedawna wydawało się Setsuko, jej przyjaciel. Teraz jednak nie była tego taka prawna. Pomimo lat przyjaźni, wspólnych imprez i wielu godzin rozmów, Arashi odsunął się od grupy i niemalże zerwał z Yumichiką 

Być może Matsumoto miała rację, że chodziło jedynie o naciski starszyzny rodu, która obawiała się kolejnego bezdzietnego przywódcy i tego, kogo wybierze on na swojego następcę. Zwłaszcza w tak niepewnych czasach, gdy byli o krok od wojny domowej, bo pomiędzy szlachtą aż wrzało od porwania Makoto. A może chodziło o coś więcej. 

Setsuko naprawdę chciała wierzyć, że Arashi robi to w dobrej intencji. Być może, aby chronić ukochanego przed zawiłościami politycznymi szlachty. Właściwie nawet powinna w to wierzyć, skoro uważała Arashiego za przyjaciela. A jednak w obecnej sytuacji nie potrafiła do końca zaufać nikomu, dobrze wiedząc, że każdy rod ma swoje motywacje. Nie mogła więc zlekceważyć tak oczywistych wskazówek, bo błąd będzie ją srogo kosztował. 

Mimo to przyszła do Arashiego z wizytą z uśmiechem na twarzy, aby nadać spotkaniu przyjacielski klimat. Nawet jeśli go podejrzewała, to nie chciała, aby wyczuł jakąś wrogość z jej strony. Zresztą mimo wszystko nie chciała szkodzić przyjaźni, dopóki nie miała pewności, że Arashi ma coś na sumieniu. 

Ku zdziwieniu kobiety, Arashi przywitał ją bardzo chłodno. Zazwyczaj ściskali się na powitanie, tym razem, jednak gdy ona wyciągnęła ramiona, Arashi jedynie uścisnął jej dłoń i uśmiechnął się niemrawo. Zrzuciła to jednak na karb pobytu w rezydencji rodu, gdzie wszyscy zapewne uważnie obserwowali Arashiego. 

W milczeniu udali się do jego biura. Co prawda Setsuko uznała to za dobry znak, gdy dostrzegła zdjęcie Yumichiki i Arashiego na biurku przyjaciela, ten jednak zmieszał się, gdy dostrzegł, że na nie spoglądała. 

- Wszystko w porządku? - zapytała cicho Setsuko. 

Może ściany miały uszy. 

- Tak, dlaczego pytasz? - Arashi z niezrozumiałych dla kobiety powodów przyjął postawę obronną. 

- Wydajesz się nieco spięty, a przecież nie ma ku temu potrzeby. Przyjaźnimy się. 

- Być może, ale nie przyszłaś tu jako moja przyjaciółka. Przyszłaś tutaj w oficjalnej sprawie - odparł. - Wolę oddzielić życie prywatne od moich obowiązków, jako głowa rodu. 

Setsuko westchnela. 

- Jesteś pewien, że nic się nie dzieje? Może i przyszłam tu w oficjalnej sprawie, ale przyjaciółmi jest się cały czas. Jeśli jest coś, w czym mogę pomóc… 

- Co? Yumichika ci powiedział? - naburmuszył się Arashi. - Oczywiście, że ci powiedział. 

- Powiedział o czym? - zapytała Setsuko, udając zdziwienie. - Pokłóciliście się? 

Arashi skrzywił się, gdy dotarło do niego, że sam się wygadał. 

- Postanowiliśmy na jakiś czas zrobić sobie przerwę - powiedział szorstko 

- Dlaczego? - zapytała Setsuko, już całkiem poważnie.  

- Mam dużo pracy tutaj, a obecnaa sytuacja polityczna i zagrożenie związane z Ichimaru Makoto zdecydowanie nie pomaga. 

- Rozumiem, że reszta rodu naciska na ciebie - podsunęła Setsuko. - Pytanie tylko, czy przez Yumichike, czy przeze mnie? 

- Przez was oboje. Yumichika jest twoim zastępca. Oczywiście w obecnej chwili jest to konflikt interesów. A ja mam też zobowiązania wobec mojej rodziny. 

- Masz też zobowiązania wobec siebie i swojego własnego szczęścia. Naprawdę nie rozumiem, dlaczego wszyscy aż tak obawiają się Makoto. Co innego gdyby to sam Aizen uciekł, ale Makoto? Jest silny, ale niczego nie zrobił na własną rękę. 

- Mimo to jest zagrożeniem. Zresztą już słyszałem plotki, że ludzie widzieli Aizena. Wiem, że prawdziwy nie żyje, więc to, co widzieli to jedynie iluzja Makoto, ale to nie zmienia faktu, że ludzie się boją powtórki z horroru, który przeżyliśmy. Mój ród obawia się konsekwencji tego wszystkiego. Grozi nam wojna domowa i dobrze wiesz, że słaby ród, jak nasz, nie ma szans.  

- Tak uważasz? Na razie nic nie wiemy, a wątpię, że rody będą walczyć o Makoto. 

- Naprawdę nie widzisz, co się dzieje?- rozeźlił się Arashi. 

- Nie, ale mam nadzieję, że mnie oświecisz. Zdajesz się sporo wiedzieć na temat obecnej sytuacji. 

- Coś insynuujesz? 

- Nie. Mówię jedynie, jak to wygląda. Lepiej uważaj, bo ludzie zaczną podejrzewać, że to Ty za tym stoisz - skwitowała Setsuko, chcąc sprowokować Arashiego. 

Ten zazgrzytał jedynie zębami.  

- Myślę, że dalsza rozmowa nie sensu. Myślałem, że przyszłaś tutaj z jakimiś konkretami, ale fakt, że próbujesz mnie podpuścić jedynie pokazuje, że nadal nic nie masz.  

- Może cię podpuszczam, a może znam prawdę - mruknęła Setsuko 

Liczyła na trochę inną reakcję. Najlepiej, gdyby Arashi przestraszył się i szczerze z nią porozmawiał. Na razie jednak pozostawało poczucie, że coś przed nią ukrywał i niesmak.  

- Masz rację, widocznie nie mam tutaj, czego szukać. Nawet przyjaźni - rzuciła na odchodne, choć nie tak planowała poprowadzić tę rozmowę.  

 

*** 

Kurogane Tomiko, obecna głowa rodu powstałego z odgałęzienia rodu Kuchiki, która rządziła samotnie po śmierci najpierw męża, a potem syna. Kobieta przyjęła Setsuko z serdecznym uśmiechem na twarzy i szeroko otwartymi ramionami, po czym poprowadziła ją w głąb tak dobrze znanej blondynce rezydencji.  

Chociaż teraz, po wielu latach, to miejsce przepełnione wspomnieniami wydawało się obce. A przecież to tam Setsuko spędzała większość wolnego czasu, gdy jeszcze była w Akademii, a także później już jako trzeci oficer, a potem porucznik oddziału trzeciego. Wszystkie wspomnienia związane były oczywiście z Kazumą, jej wieloletnim przyjacielem, dowódcą, a później także kochankiem. I choć związek nie należał do najbardziej udanych, Setsuko wspominała Kazumę bardzo ciepło.  

Zawiłości losu sprawiły, że Kazumy nie było już z nimi. Nie było mu szczęśliwe życie, a przynajmniej nie na długo. Dziwnie się to wszystko potoczyło i Setsuko do dziś zastanawiała się czasem, jak do tego doszło. Znów przyjaźniła się z Hotarubi, a z Byakuyą zamiast niechęci łączyła ją miłość.  

- Chodź, nie krępuj się - zachęciła ją Tomiko, wskazując miejsce w salonie przy niewielkim tatami otoczonymi poduszkami. Na stoliku stał już imbryczek z herbatą, filiżanki i ciasto. - Tak miło cię widzieć, chociaż raz poza spotkaniem Rady. Wiesz, że myślę o tobie, jak o córce, której nigdy nie było mi dane mieć.  

- Przepraszam - stropiła się Setsuko. - Powinnam była częściej cię odwiedzać.  

- Nie szkodzi. Wiem, że jesteś zajęta. Masz swoją rodzinę, pracę, życie.  

- Cóż… Ród Kuchiki to poniekąd i twoja rodzina.  

- Wiesz, o co mi chodzi - stwierdziła Tomiko 

- Wiem… 

- Winię Kazumę za to, jak to wszystko się potoczyło. Skrzywdził cię tak bardzo. Ale może zwyczajnie to ja źle go wychowałam.  

- To nieprawda. Kazuma chciał chronić mnie i Soul Society. Wziął na swoje barki zbyt wielki ciężar. Coś z czym nie miał szans poradzić sobie sam.  

- Być może. Nie zmienia to jednak faktu, że mógł być z tobą szczęśliwy, gdyby tylko… 

- Tomiko - przerwała jej Setsuko, kładąc dłoń na dłoni kobiety. - To po prostu nie było nam pisane i nikt nie jest temu winny. Tak po prostu miało być. Jednak pomimo trudnych chwil, nadal uważam Kazumę za bliskiego mi przyjaciela i żałuję, że nie ma go już z nami.  

- Chciałam, tylko żeby był szczęśliwy - westchnęła Tomiko, a w jej oczach pojawiły się łzy. - A on zginął, nie mając nikogo.  

- Nikogo? - zdziwiła się Setsuko. - Nie powiedział ci - domyśliła się.  

Powinna była widzieć, że tylko ona wiedziała o jego romansie z Yumichiką, a i tak tylko dlatego, że przypadkiem ich naszła w bardzo oczywistej sytuacji. Zaś po jego śmierci dowiedziało się tylko kilka najbliższych osób, które pomagało Yumichice podnieśc się po stracie ukochanego. 

- Nie powiedział mi o czym? - Tomiko zmarszczyła brwi. 

- Kazuma wcale nie zginął samotny i nieszczęśliwy. Wręcz przeciwnie. Kazuma zginął, chroniąc kogoś, kogo bardzo kochał. 

- Zginął w twojej obronie? - zdziwiła się Tomiko 

- Nie - Setsuko pokręciła głową. - Po naszym nieudanym związku, Kazuma zdołał odnaleźć tę właściwą osobę. I wierzę, że przez chwilę był naprawdę szczęśliwy.  

- To czemu nic mi nie powiedział?  

- Myślę, że zwyczajnie nie zdążył. To nie było takie proste.  

- Proszę, powiedz mi, kto to był.  

- Dobrze, ale musisz mi obiecać, że cokolwiek myślisz o tym związku, nie będziesz krytykować Kazumy ani osoby, którą wybrał. Ta osoba ciężko zniosła jego śmierć i lata minęły, zanim tej osobie udało się otrząsnąć.  

- Przestań być taka enigmatyczna i powiedz mi wreszcie - zarządała Tomiko. - Nieważne, kogo wybrał mój syn. Ja chcę tylko wiedzieć, kim jest osoba, która miała być częścią mojej rodziny. Gdybym wtedy wiedziała prawdę, mogłyśmy przejść żałobę razem i jakoś się wesprzeć. 

- Otóż widzisz… Ta osoba to mężczyzna.  

- Och - mruknęła Tomiko, po czym uśmiechnęła się pod nosem, kiwając głową. - I może teraz niektóre rzeczy nabrały więcej sensu. Powinnam była się domyślić.  

- Tak - Setsuko uśmiechnęła się mimochodem na reakcję Tomiko. - Pamiętasz mojego przyjaciela, a obecnie także zastępcę?  

- To on? - zdziwiła się Tomiko. - Ten przystojny młody człowiek, z którym pracujesz? 

- Tak. Nazywa się Ayasegawa Yumichika. Kazuma i Yumichika walczyli ramię w ramię w tamtej bitwie. Kazuma nie zginął samotnie, a w rękach ukochanego.  

- Och, jak się cieszę. Twój przyjaciel zawsze wydawał mi się dobrą osobą. Nie masz pojęcia, jak mnie cieszy, że Kazuma ostatecznie kogoś sobie znalazł.  

- Tak. Yumichika długo cierpiał po śmierci Kazumy, choć po długim czasie udało mu się ułożyć sobie jakoś życie.  

- Nie musisz się obawiać, nie powiem mu, że wiem. Cieszy mnie jednak, że Kazuma nie był sam.  

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz