Po wizycie u rodu Shihoin, Setsuko wiedziała już, że nie obskoczy wszystkich rodów w jeden dzień, na co pierwotnie liczyła. Zresztą jeszcze tego samego dnia była potrzebna w biurze. Raporty pilnie potrzebujące jej podpisów piętrzyły się na biurku, a Yumichika odmówił podjęcia się podrabiania jej grafomanii. Zanim się zorientowała, było już za późno na kolejną wizytę i musiała z tym poczekać do następnego dnia.
Do rodu Feng udała się zaraz następnego dnia, jeszcze przed południem. Nie chciała jednak naprzykrzać się Kataiowi w okolicach śniadania, dlatego nie przyszła tam wcześniej. Katai zaś nie kazał na siebie długo czekać. Gdy tylko usłyszał o gościu, osobiście przyszedł pod bramę, aby ją przywitać.
- Witaj, Setsuko - powiedział, kłaniając się.
Setsuko odpowiedziała tym samym gestem.
- Dziękuję, że zgodziłeś się mnie przyjąć tak niespodziewanie.
- Ależ oczywiście - odparł Katai i nawet się uśmiechnął.
Zazwyczaj cichy i niemalże nieśmiały mężczyzna, na terenie własnej rezydencji był dużo bardziej pogodny. Zaś nie mniej uprzejmy.
- Chodź, chodź - zachęcił ją, po czym zwrócił się w stronę jednego z towarzyszących mu mężczyzn. - Przyślij, proszę, kogoś z herbatą i poczęstunkiem. - Po tym zwrócił się z powrotem do Setsuko. - Możemy porozmawiać w moim biurze. Chyba, że wolałabyś usiąść w ogrodzie.
- Gdzie tobie będzie lepiej.
- To może usiądźmy w ogrodzie - stwierdził po chwili namysłu Katai. - Jest taka ładna pogoda.
- Świetnie - Setsuko pokiwała głową. - Prowadź.
Katai ubrany w czarne szaty przyzdobione złotą nicią, szedł jako pierwszy. Przystojny, wysoki, młody mężczyzna o mrocznym wizerunku, był w rzeczywistości było sympatycznym człowiekiem. Co oczywiście nie znaczyło, że nie mógł mieć ze sprawą czegoś wspólnego. Tym bardziej że ród Feng i Shihoin były ze sobą zawsze bardzo blisko, a Yuushiro zdecydowanie zachowywał się podejrzanie.
Wreszcie dotarli do altanki w pięknym, kwiecistym ogrodzie z oczkiem wodnym wokół altanki. Usiedli na poduszkach po przeciwnych stronach. Katai zaprezentował jej kolejny uśmiech i zapytał:
- Czemu zawdzięczam tę wizytę?
- Panie, przyniosłam poczęstunek - rozległ się cichy nieśmiały głos, gdy przy altance pojawiła się służąca, niewątpliwie dobrze wyszkolona, bo Setsuko nawet nie zauważyła, jak ktoś się pojawił.
To oznaczało, że ród Feng i Shihoin mogły mieć więcej takich dobrze wyszkolonych służących, które później łatwo było ukryć w tłumie.
- Dziękuję - odparł Katai. - Podejdź.
Dziewczyna z gracją weszła po schodkach i ominąwszy Setsuko, przykucnęła z boku, zestawiając wszystko na stolik. Piękny porcelanowy czajnik z namalowaną kwitnącą wiśnią, dwie czarki z takim samym wzorem i dwa talerzyki oraz talerz z rozmaitymi wypiekami.
- Podać coś jeszcze?
- Nie, to wszystko. Możesz odejść.
- Tak jest - odparła dziewczyna i zniknęła.
- Przepraszam cię, Setsuko. To w jakiej przyszłaś sprawie? - Katai zwrócił się do swojego gościa. - Częstuj się - dodał, nalewając do obu czarek herbaty.
- Dziękuję. Na pewno za moment się skuszę, bo wszystko wygląda smakowicie.
Katai sam nałożył sobie kawałek ciasta z wiśniami i zupełnie nieskrępowany zaczął jeść.
- Przyszłam, żeby porozmawiać z tobą o obecnej sytuacji.
- A coś się jeszcze stało? - zmartwił się Feng.
Setsuko pokręciła przecząco głową.
- Chodzi mi raczej o to, co już się wydarzyło. Rozumiem, że wiele rodów jest zmartwionych obecną sytuacją i o tym chciałam porozmawiać.
- Trochę przesadzają - wyznał Katai, zbijając Setsuko z tropu.
- Yuushiro bardzo ostro zareagował podczas ostatniego spotkania Rady. Pomyślałam, że dobrze byłoby porozmawiać z każdym z was, żeby dowiedzieć się, co o tym myślicie, czego najbardziej się obawiacie i jak chcecie, abym to naprawiła - wyjaśniła spokojnie Setsuko, uważnie obserwując rozmówcę. - Biorąc pod uwagę, że ród Feng i Shihoin zawsze były ze sobą bardzo blisko, spodziewałam się…
- No właśnie ostatnie lata wcale nie jesteśmy ze sobą tak blisko - stwierdził Katai, marszcząc brwi. - Doceniam, że przyszłaś do mnie na szczerą rozmowę, z sercem na dłoni, więc pozwól, że odwdzięczę się tym samym - dodał z promiennym uśmiechem, niemalże wprawiając Setsuko w zawstydzenie. - Jak wiesz, mój ród jest niejako wasalem rodu Shihoin, ale ostatnie kilka lat Yuushiro bardzo się od nas zdystansował. Niegdyś mogliśmy wchodzić i wychodzić z dworu, jak nam się podobało i działało to w obie strony. Przez ostatnie lata jednak Yuushiro wyzbył się wszystkich naszych przedstawicieli ze swoich szeregów. Poza nielicznymi kilkoma osobami, które niejako przestały przynależeć do rodu Feng i wcieliły się w szeregi Shihoin.
- Naprawdę? To trochę dziwne - stwierdziła na głos Setsuko, przypominając sobie, że równocześnie kilka lat temu Yuushiro odciął się także od Yoruichi.
- Trochę.
- Masz jakieś podejrzenia, co do powodu? Coś się wtedy wydarzyło?
- Nie mam pojęcia tak właściwie - odparł Katai, lecz po chwili namysłu dodał: - Jedyne, co pamiętam, to że przez jakiś czas chodziła plotka o planach co do zaślubin Lisany z Hikifune Kazuto. Spotkali się raz czy dwa na zapoznanie, ale chyba nic z tego nie wyszło, bo ślub się nigdy nie wydarzył. Niedługo później Yuushiro zaczął się odgradzać, więc nigdy nie dowiedziałem się, dlaczego zaślubiny odwołano.
- Shihoin i Hikifune. A to zaskakujące połączenie.
- Fakt, lecz plan był, aby małżeństwo zbliżyło do siebie zwaśnione rody. W rzeczywistości może rozdzieliło je jeszcze bardziej.
- Może…
- Podejrzewasz Yuushiro, mam rację?
- Cóż… - Setsuko zaśmiała się nerwowo. - Obecnie podejrzewam prawie każdego - wyznała szczerze i westchnęła. - Jakby nie było, Yuushiro zdaje się mieć coś za uszami, choć to niekoniecznie musi mieć coś wspólnego ze zniknięciem Makoto.
- Ale jakby nie było, jeśli sprawcy zdawali się przypominać Omnitsukaido, to oznacza, że zarówno ród Shihoin, jak i ród Feng mogą za tym stać.
- Nikogo o nic jeszcze nie oskarżam - oznajmiła pospiesznie Setsuko. - Jeszcze…
- Nie martw się, nie czuję się urażony - odparł uprzejmie Katai. - Myślę, że to dość logiczny wniosek i chyba bardziej bym się martwił, jakbyś udawała, że nie jesteśmy podejrzani.
- Chyba masz rację.
- Śmiem nawet sądzić, że twoje wizyty u rodów szlacheckich nie są w ramach rozmów pokojowych, a bardziej jako przeszpiegi.
Setsuko westchnęła.
- Jak na Feng przystało, nic ci nie umknie.
- Być może nie odzywam się zbyt często na spotkaniach Rady, ale to nie znaczy, że nie obserwuję tego, co się dzieje. Sam jestem zaniepokojony obecną sytuacją. Pamiętaj, że służę pomocą, jeśli będziesz czegoś potrzebowała.
- Dziękuję.
***
Po wizycie u rodu Feng, Setsuko miała mieszane uczucia. Katai zrobił na niej jak zawsze dobre wrażenie i wydawało się, że był z nią szczery. Zarazem wszystko to mogło być ukartowane między Feng i Shihoin, a równie dobrze Katai mógł koludować z innym klanem, by odciągnąć uwagę Setsuko od prawdziwych sprawców.
Na ten moment wszystko było możliwe i Setsuko starała się nie wyciągać pochopnych wniosków. Dopóki nie spota się ze wszystkimi przedstawicielami szlachty, nie będzie miała pełnego obrazu sytuacji.
Toteż jeszcze tego samego dnia, prosto z rezydencji rodu Feng, Setsuko udała się na spotkanie z Kyouraku, choć na terenie oddziału, gdzie mężczyzna niekoniecznie spędzał najwięcej czasu, ale więcej niż w rezydencji.
Setsuko przywitała się uprzejmie ze strażnikami stojącymi przy bramie i lekkim krokiem ruszyła pomiędzy barakami w stronę głównego budynku. Zapowiedziała się wcześniej, więc nie musiała się obawiać, że Shunsui będzie się gdzieś szlajać.
- Witaj, pani generał - przywitała ją Nanao, a Setsuko zmarszczyła brwi.
- Nanao, ile razy mówiłam ci, żebyś zwracała się do mnie po imieniu. Nic się nie zmieniło.
- Tak, ale jesteś tutaj w sprawach służbowych, czyż nie? - zauważyła Nanao.
- Cóż… - Setsuko wzruszyła ramionami.
- Kapitan jest u siebie. Wie już, że przyszłaś.
- Dziękuję, Nanao - odparła Setsuko i shunpnęła do biura Ósemki, gdzie Shunsui faktycznie już jej oczekiwał.
Setsuko zapukała krótko, ale zaraz weszła do biura. Shunsui uśmiechnął się na jej widok i wskazał miejsce naprzeciw siebie.
- Dziękuję, że znalazłeś dla mnie czas.
- Dla ciebie zawsze - odparł Shunsui i zaraz wyciągnął gdzieś zza biurka butelke sake i dwa kieliszki. - Napijesz się ze mną nie?
Setsuko roześmiała się.
- Czemu nie. I tak wątpię, że uda mi się jeszcze gdzieś dzisiaj dotrzeć.
Uradowany odpowiedzią Kyouraku nalał sake do kieliszków i podał jeden z nich Setsuko. Razem wznieśli toast i zanim Setsuko zdążyła cokolwiek powiedzieć, kieliszki były już napełnione.
- Zapewne wiesz, w jakiej sprawie przyszłam - zaczęła z powagą Setsuko.
- Pracujemy ze sobą za długo, na takie rozmowy - skwitował Kyouraku. - Powinnaś już chyba wiedzieć, że jestem po twojej stronie. Jeśli jednak uważasz, że jest inaczej, lub podejrzewasz, że coś dzieje się za moimi plecami, z przyjemnością dam ci dostęp do rezydencji i wszystkiego, co chcesz.
- Nie - Setsuko pokręciła głową. - Mam już kilku podejrzanych. Zbieram jednak informacje. Cokolwiek, co wiesz, będzie pomocne. Zresztą, przyszłam tu raczej dla zachowania pozorów. Co pomyślą inni, jeśli pominę ród Kyouraku?
- Też prawda - przytaknął Shunsui opróżniając kieliszek z sake i uzupełniając trunek. Setsuko poszła w jego ślady. - Chcesz się ze mną podzielić podejrzeniami, czy wolisz to zatrzymać dla siebie?
- Na razie wolę to zatrzymać dla siebie. Zresztą podejrzewam, że i tak się domyślasz.
- Mogę zgadywać, bo wiem, kogo ja bym podejrzewał na twoim miejscu.
- No właśnie.
- Choć przyznaję, że cała ta sytuacja bardzo dziwnie wygląda. Nie potrafię zrozumieć, dlaczego nadal panuje cisza. Myślałem, że mając zampakuto, wróg wykona ruch.
- Ja również tego się spodziewałam - przyznała Setsuko. - Być może zwlekali, aby bardziej mnie w ten sposób zdyskredytować. Coś w stylu, zobaczcie ile miała czasu, nic nie zrobiła i teraz mamy problem.
- A więc podejrzewasz, że to miało uderzyć w ciebie - podsumował Shunsui.
- Wątpię, że to jedyny cel, ale najpewniej bardzo miły dodatek, jeśli mogą się mnie pozbyć. W końcu to ja uratowałam Makoto, ja stworzyłam jednostkę i ja nie potrafię odnaleźć zbiega. Tylko czekam, co usłyszę od Radnych, kiedy Makoto wreszcie coś zrobi.
- Niewątpliwie nie będzie łatwo.
- Swoją drogą… - przypomniała sobie Setsuko. - Słyszałam od Kataia bardzo ciekawą plotkę i zastanawiam się, czy coś ci się obiło o uszy.
- A co takiego powiedział Katai?
- Otóż, wspomniał, że kilka lat temu była mowa o zaślubinach Shihoin Lisany z Hikifune Kazuto, ale sprawa ponoć rozeszła się po kościach i do niczego nie doszło. Potem Yuushiro zaczął pozbywać się ludzi Kataia ze swojego dworu. Mniej więcej w tym samym czasie też zerwał kontakt z Yoruichi, więc zastanawia mnie, czy to ma jakiś związek ze sprawą.
- Myślisz, że za wszystkim stoi Yuushiro? - zapytał zaskoczony Shunsui i ponownie napił się sake.
- Na razie jest najbardziej podejrzany - wyznała Setsuko. - Może coś się stało między nim i Kazuto, więc postanowił coś zrobić? Albo…
- Albo Katai napuszcza cię w złym kierunku?
- Na ten moment wszystko jest możliwe - westchnęła Setsuko.
- Szczerze mówiąc, nigdy nie słyszałem nic o planach zaślubin Lisany. Zwłaszcza z Hikifune. Ale może to jest jakiś trop. Udało ci się z nią zobaczyć?
- Yuushiro robił wymówki i nie pozwolił mi się spotkać z żadną z córek.
- Czyli ma coś do ukrycia.
***
Rezydencja rodu Hyosube była dużo skromniejsza od tych, które Setsuko odwiedziła tymczasowo. Kobieta wątpiła jednak, że wynikało to z braku majątku. Raczej chodziło o powściągliwy charakter Harumi - obecnej głowy rodu.
Młoda Radna przyjęła Setsuko w swoim biurze, które było również urządzone bardzo minimalistycznie. Nie zabrakło jednak uprzejmości i gościnności w postaci herbaty i poczęstunku.
- Witaj, Setsuko. Usiądź - zaprosiła ją z uśmiechem Harumi, sama wstając, dopóki jej gość nie usiądzie.
- Dziękuję, że zgodziłaś się spotkać.
- Ależ oczywiście. Pan Shunsui powiadomił mnie już, że niedługo się pojawił i poprosił, abym pomogła, jeśli tylko będzie taka możliwość.
- Dziękuję, doceniam to - odparła Setsuko, w duchu czując się źle dla dziewczyny, która całkowicie podporządkowała się Kyouraku.
Zarazem jednak była cennym wsparciem i zdecydowanie słabym kandydatem na zbrodniarza. Setsuko zdecydowanie pokładała zaufanie w Shunsuiu. Zresztą potęga rodu Kyouraku była sprzeczna ze wstępnym rysopisem sprawcy, który Setsuko wyrobiła sobie dotychczas. Kyouraku nie potrzebował więcej władzy. Nie chciał nawet tej, którą miał. Wróg, z którym walczyła Setsuko czuł, że słabnie. To dlatego potrzebował Makoto, żeby zachwiać równowagą Seireitei.
Setsuko nie chciała wypytywać więcej osób o domniemane zaślubiny Lisany i Kazuto. Jeśli Feng mówił prawdę, Yuushiro zorientowałby się, że go podejrzewa.
- Właściwie to przyszłam zapytać, czy ja mogę coś zrobić dla ciebie - oznajmiła spokojnie Setsuko. - Wiem, że sytuacja nie jest najlepsza i wiem, że wiele rodów obawia się mocy Makoto i tego co z nią związane. Chciałam zapewnić, że robię, co w mojej mocy.
- Nie mam co do tego wątpliwości. Widzę, że są osoby, które korzystając z okazji, chciałby usunąć się ze stanowiska, ale możesz być pewna, że będę głosowała przeciwko tej opcji. Masz moje pełne zaufanie.
- Dziękuję.
- Nie dziękuj. Chociaż tyle mogę zrobić. Gdyby nie ty i pan Shunsui, nie byłabym w Radzie, ani nie dałabym rady przejąć miana głowy rodu.
- Przesadzasz.
- Taka jest prawda. Być może byłam kolejna w linii, ale byłam młoda. To wszystko udało się tylko dzięki waszemu poparciu. Pan Shunsui nauczył mnie wszystkiego. Gdyby nie wy, ktoś ze starszyzny z pewnością siedziałby teraz na moim miejscu, pogrążając ród w ruinie.
***
Setsuko dostała dosyć pilne, ale dyskretne zaproszenie do oddziału Trzynastego. Było to bardzo niepokojące, bo Corrien rzadko trudziła innych i jeśli czegoś chciała, pojawiała się osobiście. Tym razem wyraźnie zależało jej na rozmowie na własnych terenach.
W drzwiach gabinetu stanął Yumichika, a wraz z nim Kazumi. Miała dosyć poważną minę, a przynajmniej bardziej niż zwykle.
— Cześć mamo — przywitała się, wchodząc do środka.
— Zostawię was — mruknął Ayasegawa, ale Setsuko dała znak, aby został, wyczuwając, że to nie sprawy rodzinne, a raczej oficjalny biznes.
— Corrie prosi, abyś przyszła. Ma coś ważnego, o czym chciałaby z tobą porozmawiać. Ciocia Rukia też tam będzie.
— A ty wiesz, o co chodzi? — zapytała Setsuko.
— Wiem — przytaknęła Kazumi. — To bardzo delikatna sprawa, a w obecnych czasach nie wiadomo, kto słucha. Woli porozmawiać u siebie. Przegoniła już wszystkich z budynku i zagoniła do pracy, więc nikt nie będzie przeszkadzał.
— No dobrze.
— Poza tym przysłała mnie, bo ze mną nie będziesz wyglądać tak podejrzanie. Ot rodzinna przechadzka i babskie ploteczki w kobiecym oddziale.
— Corrie jak zawsze wszystko przemyślała — Setsuko uśmiechnęła się mimowolnie. — No dobrze, chodźmy — oznajmiła, biorąc córkę pod ramię.
Razem udały się do Trzynastki, gdzie faktycznie czekała już Corrien w towarzystwie Rukii.
— Przepraszam, że kazałam ci przyjść aż tutaj — zaczęła. — Po ostatnich wydarzeniach uznałam jednak, że lepiej będzie zachować wzmożoną ostrożność. Ufam moim podwładnym. Zresztą to oni poinformowali nas o problemie.
— Nie szkodzi. Nic się nie stanie jeśli od czasu do czasu się przejdę — odparła spokojnie Setsuko. — Wiedz tylko, że każde z nas ufa swoim podwładnym. A i tak można się czasem zdziwić.
— Masz rację — przyznała Corrien, krzywiąc się na uwagę kobiety.
— Ale do rzeczy. Wspomniałaś o jakimś problemie.
— Tak. Ostatnio doszły do nas bardzo niepokojące plotki, jakoby kilkakrotnie widziano Aizena — oznajmiła Corrien. — Oczywiście to niemożliwe, ale — mówiła dalej, ale Setsuko weszła jej w słowo:
— Makoto.
— My też tak myślimy — przytaknęła Rukia. — Jest zdolnym iluzjonistą, o czym wszyscy dobrze pamiętamy. To on pomógł jednej z Noah podszywać się pod Sui Feng. W dodatku dobrze znał Aizena.
— Teraz gdy odzyskał miecz, w końcu wykonał ruch — westchnęła Setsuko.
— Właśnie. Wśród ludzi z naszego oddziału chodziła plotka, że ktoś go widział. Wczoraj jednak potwierdził to dziewiąty oficer Shinobu. Tak jak my brał udział w wojnie, choć był jeszcze bardzo młody, więc zaraz poinformował o tym Rukię.
— Mogę go przyprowadzić — zaproponowała Rukia.
— Nie trzeba — zapewniła ją Setsuko. — Myślę, że wszystkie się zgadzamy, że to sprawka Makoto.
— Raczej. Choć takie plotki niewątpliwie zasieją strach w sercach tych, którzy pamiętają wojnę — stwierdziła ze smutkiem Corrien. — Nawet ja poczułam się nieswojo, choć wątpię, aby to był prawdziwy Aizen.
— Zapewniam cię, Corrie. Prawdziwy Aizen nie żyje. W obu wydaniach. Poza moim Innocence nie ma już żadnego, które ktoś mógłby wykorzystać, by pójść w ślady Kazumi i Taraki. Zresztą upewniłam się, że wszystkie informacje o rytuale zostały zniszczone. Aizen został pokonany i teraz nawet on nie zdoła już powrócić.
— To prawda. Po pierwszej wojnie wciąż twierdziłaś, że Aizen nie powiedział ostatniego słowa i miałaś rację — zauważyła Rukia. — Wierzę ci, gdy mówisz, że on nam już nie zagraża.
— Zagraża nam natomiast chaos, jeśli nic nie zrobimy — dodała Kazumi.
— Tak. Ci, którzy znają Aizena, będą się obawiać, a ten strach udzieli się i młodym pokoleniom. Wyniknie chaos — powiedziała Setsuko. — Komuś zależy na tym chaosie. Pytanie tylko komu i dlaczego. Czy wróg to niedobitki ze zwolenników Aizena, którzy w Makoto widzą swojego Mesjasza, czy Aizen to jedynie zasłona dymna dla innego celu?
- Tego nie wiem. Ciężko mi nawet powiedzieć, że mam jakieś podejrzenia - wyznała Corrien, choć w głębi duszy obawiała się najgorszego. - Zgaduję jednak, że ty masz, Setsuko.
- Cóż…
- Nie musisz mówić - dodała szybko Corrien.
- Oficjalne śledztwo na razie błądzi. Renji i jego zespół świetnie się spisali, sprawdzając wszystko bardzo dokładnie. Być może nic konkretnego nie znaleźli, ale za to wykluczyli kilka opcji - wyjaśniła Setsuko. - Obawiam się jednak, że sprawa może wykraczać poza możliwości grupy śledzczej.
- Podejrzewasz szlachtę - domyśliła się Rukia, a Setsuko niechętnie skinęła głową.
- Nie mam jednak dowodów, dlatego chcę, żeby Renji dalej robił to, co robi.
- Nie martw się, nic mu nie powiem.