Renji wszedł do pomieszczenia z grobową miną i jakąś teczką. Popatrzył na obecne tam dzieciaki i zapytał:
- A gdzie Katsuki?
- Jeszcze nie przyszedł - odparł Hitoshi.
Nie powiedział, że nie widzieli go od spotkania przy piwie poprzedniego dnia. I że coś się wydarzyło między nim i Taraką, lecz dziewczyna nie chciała mu nic wyjawić. Wydawała się za to być zła także i na niego.
- No dobra, przyszedłem przed czasem - skwitował Renji, zerknąwszy na zegar ścienny.
W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Katsuki, mówiąc:
- Dzień dobry.
- Rychło w czas - mruknął Renji. - Masz to, o co cię prosiłem?
- Tak jest - przytaknął dziewiąty oficer, wręczając Renjiemu plik dokumentów.
Renji popatrzył na nie, ale niespecjalnie przejął się treścią. Wziął głęboki oddech i wszyscy spodziewali się, że wreszcie coś powie. Renji jednak milczał. Miał wrażenie, że głowa mu wybuchnie od tych wszystkich informacji. Od czego miał w ogóle zacząć? I dlaczego jego kapitan dawał mu takie enigmatyczne wskazówki. A w ogóle to wszystko była wina Setsuko. Gdyby nie przekazała śledztwa oddziałowi szóstemu, nie musiałby nad tym ślęczeć, tylko trenowałby młodych shinigami. Nie mogła wybrać kogoś innego. Przecież to było oczywiste, że wszystko spadnie na niego. Yakumo bardziej by się nadał.
- Vice kapitanie? - odezwał się Hitoshi.
- Cicho, daj mi pomyśleć - sarknął Renji, ale już mu się odechciało, gdy w głowie usłyszał złośliwości, które niegdyś pewnie by padły, gdy jeszcze pracował nad takimi sprawami ze swoimi przyjaciółmi. Jeszcze przed wojną z Aizenem użerałby się z Rangiku, Madarame i Kirą. Teraz miał pod sobą tylko gównażerię. - No dobra. Obecnie jesteśmy w Dwunastce.
- Vice kapitanie - odezwała się cicho Shurien. - Jesteśmy w oddziale szóstym.
- W śledztwie - warknął, a dziewczyna wyszczerzyła zęby.
- Tylko mówię.
- Dobra, mądralo - mruknął Renji, ale uśmiechnął się krzywo. - Do rzeczy - dodał po chwili. - Jesteśmy w oddziale dwunastym. Mamy wykaz wynalazków z magazynu, mamy dane dotyczące wynalazku, który zaginał, mamy listę osób z dostępem do tego magazynu. Czyli mamy dużo roboty.
- A końca nie widać - dodała Shurien.
- Fakt - westchnął Renji. - Łudzę się, że się na coś natkniemy. Musimy się jednak liczyć z tym, że dostęp do magazynu uzyskał ktoś, kto na tej liście nie jest, choć nic na to nie wskazuje.
- A co z nagraniami z kamer?
- Sam kapitan Urahara się tym zajmuje - oznajmił Renji.
- Świetnie, ale to my prowadzimy śledztwo - zauważyła Taraka. - Nie powinniśmy jakby podejrzewać wszystkich na swój sposób? Co jeśli kapitan Dwunastki, czysto teoretycznie, spróbuje coś zatuszować?
- Twoja babcia sama poprosiła go, żeby się tym zajął - wyjaśnił Abarai. - Chociaż zgadzam się z twoim tokiem myślenia. Z drugiej strony nie możemy też popadać w paranoję. Wygląda to raczej na sprawkę kogoś spoza Seireitei, choć podejrzewam, że mamy zdrajcę lub dwóch, którzy brali w tym udział.
- To jaki jest plan, vice kapitanie Abarai? - zapytał Katsuki. - Bierzemy się za przesłuchania?
- Kogoś muszę oddelegować do nudnej roboty najpierw. Sprawdzenie miejsca zbrodni, zebranie śladów, uwag i remanent. Musimy się upewnić, czy nie zginęło coś jeszcze, choć Urahara twierdzi, że tylko ta jedna rzecz.
- Brzmi jak ślepy zaułek - skwitowała Taraka.
- I mamy zwycięzce - odparł podobnym tonem Renji.
- Ja? - przeraziła się dziewczyna.
- Vice kapitanie, może ja się tym zajmę - zaproponował niespodziewanie Katsuki. - Jestem dobry w takich żmudnych pracach, wymagających dokładności.
- Dobra, nie. Już wiem - stwierdził Renji, po chwili myślenia. - Hitoshi. Ty się tym zajmiesz.
- Czemu ja? Ja jestem do bani w takich kwestiach.
- To się w sam raz masz szansę udoskonalić - skwitował Renji. - Koniec dyskusji. Reszta za mną.
***
Setsuko ubrana była w świeżo wyprasowane kosode i kapitańskie haori. Na początku rozważała yukatę, ale ostatecznie uznała, że przecież przychodzi do rodu Shihoin ze służbową wizytą, a nie towarzyską. Chciała jednak prezentować się jak najlepiej. Broń zostawiła w biurze Jedynki, pomimo protestów Ayasegawy.
Przystanęła przy ogromnej drewnianej bramie z wymalowanym herbem rodu Shihoin i przywitała się ze stojącymi tam strażnikami.
- Witam. Nazywam się Kuchiki Setsuko, kapitan pierwszego oddziału Gotei 14. Przyszłam spotkać się z Shihoin Yuushiro.
- Nie mamy żadnej informacji o gościach - stwierdził jeden ze strażników, a Setsuko uśmiechnęła się delikatnie.
- Nie to prawda. Najmocniej przepraszam za tę niezapowiedzianą wizytę, ale to bardzo ważne, abym mogła porozmawiać z Shihoin Yuushiro. Jeśli możecie, przekażcie mu, proszę, że tu czekam.
Strażnik zmarszczył brwi, ale biorąc pod uwagę rangę Setsuko, wiedział, że nie może ot, tak odmówić. Skinął niechętnie głową i prześlizgnął się przez bramę. Setsuko natomiast stała tam, uśmiechając się ciepło do pozostałych strażników. Wyglądała na rozluźnioną, a i o to jej chodziło. Udawała, że tylko rozgląda się po gdzieś po kątach i spogląda w niebo, znudzona czekaniem. W rzeczywistości jednak obserwowała otoczenie i nasłuchiwała. Czegokolwiek, co mogłoby jej się przydać.
Chwilę to trwało, ale strażnik w końcu wrócił z dwoma kolejnymi.
- Oni odeskortują panią generał na spotkanie z Panem Yuushiro - oznajmił.
- Dziękuję - odparła Setsuko, obdarzając go promiennym uśmiechem i przeszła przez otwartą dla niej bramę, po czym ukłoniła się raz jeszcze strażnikom, z którymi rozmawiała.
Po tym podążyła za dwójką mężczyzn w stronę głównego wejścia. Widziała służbę krzątająca się tu i ówdzie. Wszyscy skupieni byli na pracy. Oczywiście napotkani, szybko kłaniali się Setsuko, po czym jeszcze szybciej wracali do pracy.
- Zawsze podziwiałam, jak harmonijny jest ród Shihoin - odezwała się, jakby do strażników, którzy prowadzili ją do głównego budynku rezydencji. - Zawsze panuje tu taki spokój, wszyscy ciężko pracują. To miejsce wręcz napawa spokojem - dodała. - Zazwyczaj. Chociaż dzisiaj tego nie czuję.
- Nie mam pojęcia - mruknął jeden z mężczyzn. - Jest tak samo jak zawsze.
- Może mi się tylko wydaje. Tak dawno tu nie byłam… - zamyśliła się Setsuko.
Wreszcie dotarli do głównego budynku rezydencji, gdzie ktoś otworzył szeroko drzwi, wpuszczając Setsuko wraz z jej przewodnikami do środka. Teraz jednak do eskapady dołączył kolejny mężczyzna, choć nie ubrany jak strażnik. Zdawało się na to, że to jeden z bezpośrednich podwładnych Yuushiro. Strażnicy jednak nie zostawili ich samych. Już samo to było dziwne, bo Setsuko była święcie przekonana, że jeszcze kilka lat temu zwyczajnie przepuszczono ją przez bramę i tylko jedna osoba towarzyszyła jej po drodze, żeby Setsuko się nie zgubiła. Teraz jednak pilnowało ją coraz więcej ludzi, jakby w obawie, że gdzieś pójdzie lub coś zrobi.
- Dostałam iście królewską eskortę - zażartowała.
- Oczywiście, wszystko co najlepsze dla pani generał - odpowiedział nowoprzybyły mężczyzna. - Nazywam się Kunichi Chen. Pan Yuushiro już na panią czeka.
- Wspaniale, bardzo dziękuję - odparła z uśmiechem Setsuko. - Bardzo cieszy mnie, że Yuushiro zgodził się ze mną spotkać.
Ruszyli wzdłuż ogromnego korytarza. Tak samo ogromnego jak drzwi wejściowe do rezydencji. Setsuko dobrze pamiętała, jak Yoruichi wygrażała się niegdyś, że zburzy ten budynek i zbuduje od nowa, jeśli kiedykolwiek jeszcze przyjdzie jej tam mieszkać. Nie przyszło. A może szkoda, bo ktokolwiek to zbudował, nie miał zbytniego wyczucia stylu, zaś Yuushiro najwyraźniej nie poczuwał się do żadnych zmian. Przynajmniej w architekturze budynków.
W jednym z bocznych korytarzy odgałęziających się od tego głównego, Setsuko dostrzegła dwie służące i przystanęła. Jedna klęczała na podłodze, zbierając gołymi rękami kawałki potłuczonej wazy. Druga stała nad nią i choć Setsuko nie była za daleko, by usłyszeć słowa, z łatwością mogła zgadnąć, że udzielała tej pierwszej reprymendy. Dziewczyna musiała się skaleczyć, bo automatycznie podniosła rękę do ust, choć nie wydała z siebie dźwięku.
- Przepraszam, możemy się na chwilę zatrzymać? - poprosiła Setsuko i skierowała się w stronę młodych kobiet. - Wszystko w porządku? - zapytała je, gdy była już bliżej, a te pospiesznie się ukłoniły.
- Tak, oczywiście. Dziękujemy za troskę.
- Widzę, że miałyście drobny wypadek - zauważyła Setsuko i uśmiechnęła się.
- Najmocniej przepraszam - odezwała się służąca, która stała nad swoją towarzyszką. - Jest nowa, stłukła wazę. Próbowałyśmy to szybko uporządkować. Nie chciałyśmy robić zamieszania.
- Cóż… - Setsuko westchnęła. - Jedyne co próbowałaś, to ją ochrzanić. Nie próbowałaś jej pomóc, ani sprzątać - mruknęła cicho Setsuko i przykucnęła przy milczącej dotąd dziewczynie klęczącej na podłodze. - Odłóż te śmieci, zanim znowu się skaleczysz - poleciła, sięgając po rękę dziewczyny.
- To nic takiego - usłyszała tylko cichy głos.
- Czasem z najmniejszej ranki może zrobić się jątrząca rana, jeśli wda się zakażenie - powiedziała Setsuko. - Nie bój się. Tak się składa, że znam leczące kido - dodała. - Kiedyś uczyłam szermierki w Shino. Nauczyłam się tego na wszelki wypadek - oznajmiła, raz jeszcze chwytając dłoń dziewczyny.
- Dziękuję - padło.
- Ty, przynieść szybko miotłę i posprzątaj to - skarcił drugą służącą Chen. - Żeby tak kłopotać gościa pana Yuushiro.
- Tak jest.
Setsuko położyła palec na rozcięciu na dłoni dziewczyny, po czym użyła leczącego kido. Rana nie była ani duża, ani głęboka, więc uleczenie jej nie zajęło długo. Setsuko nic nie powiedziała, ale jej uwadze nie uszła blizna blizna na dłoni dziewczyny, ani szorstka od ciężkiej pracy skóra.
- I po płaczu - oznajmiła Setsuko z uśmiechem, po czym sięgnęła w stronę twarzy dziewczyny i odgarnęła z niej grzywkę i zatknęła za ucho. - Na pewno wszystko w porządku? - zapytała, widząc, że dziewczyna unika jej spojrzenia. - Mogę zapytać jak masz na imię?
- Yu… Yumiko - usłyszała cichy głos.
- Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny - stwierdziła Setsuko i zaśmiała się. - Och, brzmię, jakbym próbowała cię poderwać. Ale nie martw się, mam męża. Po prostu przypominasz mi pewną moją przyjaciółkę. Żeby było zabawniej, to jej mąż nauczył mnie leczniczego kido. Ach, stare dobre czasy.
- Przepraszam, pani generał, ale czy możemy już iść? - odezwał się nieśmiało Chen. - Pan Yuushiro czeka.
- Ach, oczywiście. Przepraszam bardzo za ten postój. Akurat kątem oka widziałam, że coś się stało - wyjaśniła pospiesznie Setsuko. Chciałam się tylko upewnić, że nikomu nic nie jest.
- Nie, nie. To ja bardzo przepraszam za kłopot i dziękuję za uprzejmość, jaką pani generał okazała naszej służbie.
***
Shurien zatrzymała się nagle, przez co Taraka omal na nią nie wpadła.
- Co jest?
- Przepraszam, vice kapitanie - odezwała się Shurien, ignorując przyjaciółkę. - O czymś zapomniałam. Mogę tylko szybko coś sprawdzić? Obiecuję, że za chwilę do was dołączę.
- Dobra, ale ruchy - zgodził się Renji, który dostrzegł powagę dziewczyny.
Jeśli coś o niej wiedział, to że na swój sposób wdała się w matkę. Była wolnym wiatrem, który ciężko było zatrzymać. Niezależnie co by zrobił. Zresztą wiedział, że Shurrien traktuje śledztwo bardzo poważnie. Cokolwiek postanowiła sprawdzić, musiało być istotne. Potrafił to dostrzec w spobie w jaki na niego spojrzała.
- Dziękuję - rzuciła tylko i zniknęła w shunpo.
- To na pewno dobry pomysł, vice kapitanie? - zapytał Katsuki.
- Myślę, że Shuri na coś wpadła - oznajmił Renji. - Coś co może nam się przydać.
- Skąd pan to wie? Shurien nic nie powiedziała.
- Przeczucie.
Tymczasem Shurien podążyła w ukryciu za kobietą, którą dostrzegła dosłownie kątem oka, gdy zmierzała wraz z grupą do oddziału Dwunastego. Normalnie, pewnie nie dałaby się tym rozproszyć, ale potrafiła stwierdzić, że kobieta coś kombinuje.
To, że Shurien była trochę fanką Setsuko, to jedno, ale może właśnie dlatego dostrzegła subtelne zmiany w ubiorze kobiety. Wyprasowane kosode i haori. Tego chyba jeszcze nie widziała. Dokądkolwiek zmierzała Setsuko, wyglądało na to, że chciała zrobić dobre wrażenie i Shurien miała tylko jedną odpowiedź. Musiało chodzić o szlachtę.
Nie pomyliła się, bo niedługo później dotarły w pobliżę rezydencji rodu Shihoin. Tam z bezpiecznej odległości obserwowała swoją idolkę i kilku stojących przy bramie strażników. Nie wyglądało to na wizytę towarzyską i Shurien dałaby sobie uciąć rękę, że chodziło w jakiś sposób o toczące się śledztwo. Nikt ani nic nie mogło jej przekonać, że Setsuko wcale nie prowadziła własnego śledztwa w sprawie zniknięcia Makoto. Zbyt wiele razy zdarzało się, aby Setsuko było w coś uwikłana. Z jakiegoś powodu jednak nie chciała nic nikomu powiedzieć, co tylko utwierdzało Shurien w przekonaniu, że gdzieś w to wszystko uwikłana była szlachta.
Młoda Kira wytężała zmysły, ale i tak nie była w stanie usłyszeć, co mówiła Setsuko. Widziała jednak, jak kobieta uważnie rozgląda się po okolicy. Trochę to trwało, aż wreszcie Setsuko zniknęła po drugiej stronie bramy. Rozum nakazywał Shurien wracać do grupy, lecz coś nie dawało jej spokoju.
W końcu postanowiła znaleźć lepszy punkt obserwacyjny. Coś wyżej, gdzie mogłaby zobaczyć, chociaż odrobinę tego, co działo się na terenie rezydencji.