sobota, 21 maja 2022

Chapter 10 ~ Nobility

  Renji wszedł do pomieszczenia z grobową miną i jakąś teczką. Popatrzył na obecne tam dzieciaki i zapytał:

- A gdzie Katsuki?

- Jeszcze nie przyszedł - odparł Hitoshi. 

Nie powiedział, że nie widzieli go od spotkania przy piwie poprzedniego dnia. I że coś się wydarzyło między nim i Taraką, lecz dziewczyna nie chciała mu nic wyjawić. Wydawała się za to być zła także i na niego. 

- No dobra, przyszedłem przed czasem - skwitował Renji, zerknąwszy na zegar ścienny. 

W tej samej chwili drzwi się otworzyły i do pokoju wszedł Katsuki, mówiąc:

- Dzień dobry.

- Rychło w czas - mruknął Renji. - Masz to, o co cię prosiłem?

- Tak jest - przytaknął dziewiąty oficer, wręczając Renjiemu plik dokumentów. 

Renji popatrzył na nie, ale niespecjalnie przejął się treścią. Wziął głęboki oddech i wszyscy spodziewali się, że wreszcie coś powie. Renji jednak milczał. Miał wrażenie, że głowa mu wybuchnie od tych wszystkich informacji. Od czego miał w ogóle zacząć? I dlaczego jego kapitan dawał mu takie enigmatyczne wskazówki. A w ogóle to wszystko była wina Setsuko. Gdyby nie przekazała śledztwa oddziałowi szóstemu, nie musiałby nad tym ślęczeć, tylko trenowałby młodych shinigami. Nie mogła wybrać kogoś innego. Przecież to było oczywiste, że wszystko spadnie na niego. Yakumo bardziej by się nadał. 

- Vice kapitanie? - odezwał się Hitoshi. 

- Cicho, daj mi pomyśleć - sarknął Renji, ale już mu się odechciało, gdy w głowie usłyszał złośliwości, które niegdyś pewnie by padły, gdy jeszcze pracował nad takimi sprawami ze swoimi przyjaciółmi. Jeszcze przed wojną z Aizenem użerałby się z Rangiku, Madarame i Kirą. Teraz miał pod sobą tylko gównażerię. - No dobra. Obecnie jesteśmy w Dwunastce.

- Vice kapitanie - odezwała się cicho Shurien. - Jesteśmy w oddziale szóstym. 

- W śledztwie - warknął, a dziewczyna wyszczerzyła zęby. 

- Tylko mówię. 

- Dobra, mądralo - mruknął Renji, ale uśmiechnął się krzywo. - Do rzeczy - dodał po chwili. - Jesteśmy w oddziale dwunastym. Mamy wykaz wynalazków z magazynu, mamy dane dotyczące wynalazku, który zaginał, mamy listę osób z dostępem do tego magazynu. Czyli mamy dużo roboty. 

- A końca nie widać - dodała Shurien. 

- Fakt - westchnął Renji. - Łudzę się, że się na coś natkniemy. Musimy się jednak liczyć z tym, że dostęp do magazynu uzyskał ktoś, kto na tej liście nie jest, choć nic na to nie wskazuje. 

- A co z nagraniami z kamer?

- Sam kapitan Urahara się tym zajmuje - oznajmił Renji. 

- Świetnie, ale to my prowadzimy śledztwo - zauważyła Taraka. - Nie powinniśmy jakby podejrzewać wszystkich na swój sposób? Co jeśli kapitan Dwunastki, czysto teoretycznie, spróbuje coś zatuszować?

- Twoja babcia sama poprosiła go, żeby się tym zajął - wyjaśnił Abarai. - Chociaż zgadzam się z twoim tokiem myślenia. Z drugiej strony nie możemy też popadać w paranoję. Wygląda to raczej na sprawkę kogoś spoza Seireitei, choć podejrzewam, że mamy zdrajcę lub dwóch, którzy brali w tym udział. 

- To jaki jest plan, vice kapitanie Abarai? - zapytał Katsuki. - Bierzemy się za przesłuchania?

- Kogoś muszę oddelegować do nudnej roboty najpierw. Sprawdzenie miejsca zbrodni, zebranie śladów, uwag i remanent. Musimy się upewnić, czy nie zginęło coś jeszcze, choć Urahara twierdzi, że tylko ta jedna rzecz. 

- Brzmi jak ślepy zaułek - skwitowała Taraka.

- I mamy zwycięzce - odparł podobnym tonem Renji. 

- Ja? - przeraziła się dziewczyna. 

- Vice kapitanie, może ja się tym zajmę - zaproponował niespodziewanie Katsuki. - Jestem dobry w takich żmudnych pracach, wymagających dokładności.

- Dobra, nie. Już wiem - stwierdził Renji, po chwili myślenia. - Hitoshi. Ty się tym zajmiesz. 

- Czemu ja? Ja jestem do bani w takich kwestiach. 

- To się w sam raz masz szansę udoskonalić - skwitował Renji. - Koniec dyskusji. Reszta za mną. 


***

Setsuko ubrana była w świeżo wyprasowane kosode i kapitańskie haori. Na początku rozważała yukatę, ale ostatecznie uznała, że przecież przychodzi do rodu Shihoin ze służbową wizytą, a nie towarzyską. Chciała jednak prezentować się jak najlepiej. Broń zostawiła w biurze Jedynki, pomimo protestów Ayasegawy. 

Przystanęła przy ogromnej drewnianej bramie z wymalowanym herbem rodu Shihoin i przywitała się ze stojącymi tam strażnikami. 

- Witam. Nazywam się Kuchiki Setsuko, kapitan pierwszego oddziału Gotei 14. Przyszłam spotkać się z Shihoin Yuushiro. 

- Nie mamy żadnej informacji o gościach - stwierdził jeden ze strażników, a Setsuko uśmiechnęła się delikatnie. 

- Nie to prawda. Najmocniej przepraszam za tę niezapowiedzianą wizytę, ale to bardzo ważne, abym mogła porozmawiać z Shihoin Yuushiro. Jeśli możecie, przekażcie mu, proszę, że tu czekam. 

Strażnik zmarszczył brwi, ale biorąc pod uwagę rangę Setsuko, wiedział, że nie może ot, tak odmówić. Skinął niechętnie głową i prześlizgnął się przez bramę. Setsuko natomiast stała tam, uśmiechając się ciepło do pozostałych strażników. Wyglądała na rozluźnioną, a i o to jej chodziło. Udawała, że tylko rozgląda się po gdzieś po kątach i spogląda w niebo, znudzona czekaniem. W rzeczywistości jednak obserwowała otoczenie i nasłuchiwała. Czegokolwiek, co mogłoby jej się przydać. 

Chwilę to trwało, ale strażnik w końcu wrócił z dwoma kolejnymi. 

- Oni odeskortują panią generał na spotkanie z Panem Yuushiro - oznajmił. 

- Dziękuję - odparła Setsuko, obdarzając go promiennym uśmiechem i przeszła przez otwartą dla niej bramę, po czym ukłoniła się raz jeszcze strażnikom, z którymi rozmawiała. 

Po tym podążyła za dwójką mężczyzn w stronę głównego wejścia. Widziała służbę krzątająca się tu i ówdzie. Wszyscy skupieni byli na pracy. Oczywiście napotkani, szybko kłaniali się Setsuko, po czym jeszcze szybciej wracali do pracy.

- Zawsze podziwiałam, jak harmonijny jest ród Shihoin - odezwała się, jakby do strażników, którzy prowadzili ją do głównego budynku rezydencji. - Zawsze panuje tu taki spokój, wszyscy ciężko pracują. To miejsce wręcz napawa spokojem - dodała. - Zazwyczaj. Chociaż dzisiaj tego nie czuję. 

- Nie mam pojęcia - mruknął jeden z mężczyzn. - Jest tak samo jak zawsze. 

- Może mi się tylko wydaje. Tak dawno tu nie byłam… - zamyśliła się Setsuko.

Wreszcie dotarli do głównego budynku rezydencji, gdzie ktoś otworzył szeroko drzwi, wpuszczając Setsuko wraz z jej przewodnikami do środka. Teraz jednak do eskapady dołączył kolejny mężczyzna, choć nie ubrany jak strażnik. Zdawało się na to, że to jeden z bezpośrednich podwładnych Yuushiro. Strażnicy jednak nie zostawili ich samych. Już samo to było dziwne, bo Setsuko była święcie przekonana, że jeszcze kilka lat temu zwyczajnie przepuszczono ją przez bramę i tylko jedna osoba towarzyszyła jej po drodze, żeby Setsuko się nie zgubiła. Teraz jednak pilnowało ją coraz więcej ludzi, jakby w obawie, że gdzieś pójdzie lub coś zrobi. 

- Dostałam iście królewską eskortę - zażartowała. 

- Oczywiście, wszystko co najlepsze dla pani generał - odpowiedział nowoprzybyły mężczyzna. - Nazywam się Kunichi Chen. Pan Yuushiro już na panią czeka. 

- Wspaniale, bardzo dziękuję - odparła z uśmiechem Setsuko. - Bardzo cieszy mnie, że Yuushiro zgodził się ze mną spotkać. 

Ruszyli wzdłuż ogromnego korytarza. Tak samo ogromnego jak drzwi wejściowe do rezydencji. Setsuko dobrze pamiętała, jak Yoruichi wygrażała się niegdyś, że zburzy ten budynek i zbuduje od nowa, jeśli kiedykolwiek jeszcze przyjdzie jej tam mieszkać. Nie przyszło. A może szkoda, bo ktokolwiek to zbudował, nie miał zbytniego wyczucia stylu, zaś Yuushiro najwyraźniej nie poczuwał się do żadnych zmian. Przynajmniej w architekturze budynków. 

W jednym z bocznych korytarzy odgałęziających się od tego głównego, Setsuko dostrzegła dwie służące i przystanęła. Jedna klęczała na podłodze, zbierając gołymi rękami kawałki potłuczonej wazy. Druga stała nad nią i choć Setsuko nie była za daleko, by usłyszeć słowa, z łatwością mogła zgadnąć, że udzielała tej pierwszej reprymendy. Dziewczyna musiała się skaleczyć, bo automatycznie podniosła rękę do ust, choć nie wydała z siebie dźwięku. 

- Przepraszam, możemy się na chwilę zatrzymać? - poprosiła Setsuko i skierowała się w stronę młodych kobiet. - Wszystko w porządku? - zapytała je, gdy była już bliżej, a te pospiesznie się ukłoniły. 

- Tak, oczywiście. Dziękujemy za troskę. 

- Widzę, że miałyście drobny wypadek - zauważyła Setsuko i uśmiechnęła się. 

- Najmocniej przepraszam - odezwała się służąca, która stała nad swoją towarzyszką. - Jest nowa, stłukła wazę. Próbowałyśmy to szybko uporządkować. Nie chciałyśmy robić zamieszania. 

- Cóż… - Setsuko westchnęła. - Jedyne co próbowałaś, to ją ochrzanić. Nie próbowałaś jej pomóc, ani sprzątać - mruknęła cicho Setsuko i przykucnęła przy milczącej dotąd dziewczynie klęczącej na podłodze. - Odłóż te śmieci, zanim znowu się skaleczysz - poleciła, sięgając po rękę dziewczyny. 

- To nic takiego - usłyszała tylko cichy głos. 

- Czasem z najmniejszej ranki może zrobić się jątrząca rana, jeśli wda się zakażenie - powiedziała Setsuko. - Nie bój się. Tak się składa, że znam leczące kido - dodała. - Kiedyś uczyłam szermierki w Shino. Nauczyłam się tego na wszelki wypadek - oznajmiła, raz jeszcze chwytając dłoń dziewczyny. 

- Dziękuję - padło. 

- Ty, przynieść szybko miotłę i posprzątaj to - skarcił drugą służącą Chen. - Żeby tak kłopotać gościa pana Yuushiro. 

- Tak jest.

Setsuko położyła palec na rozcięciu na dłoni dziewczyny, po czym użyła leczącego kido. Rana nie była ani duża, ani głęboka, więc uleczenie jej nie zajęło długo. Setsuko nic nie powiedziała, ale jej uwadze nie uszła blizna blizna na dłoni dziewczyny, ani szorstka od ciężkiej pracy skóra. 

- I po płaczu - oznajmiła Setsuko z uśmiechem, po czym sięgnęła w stronę twarzy dziewczyny i odgarnęła z niej grzywkę i zatknęła za ucho. - Na pewno wszystko w porządku? - zapytała, widząc, że dziewczyna unika jej spojrzenia. - Mogę zapytać jak masz na imię?

- Yu… Yumiko - usłyszała cichy głos. 

- Śliczne imię dla ślicznej dziewczyny - stwierdziła Setsuko i zaśmiała się. - Och, brzmię, jakbym próbowała cię poderwać. Ale nie martw się, mam męża. Po prostu przypominasz mi pewną moją przyjaciółkę. Żeby było zabawniej, to jej mąż nauczył mnie leczniczego kido. Ach, stare dobre czasy. 

- Przepraszam, pani generał, ale czy możemy już iść? - odezwał się nieśmiało Chen. - Pan Yuushiro czeka. 

- Ach, oczywiście. Przepraszam bardzo za ten postój. Akurat kątem oka widziałam, że coś się stało - wyjaśniła pospiesznie Setsuko. Chciałam się tylko upewnić, że nikomu nic nie jest. 

- Nie, nie. To ja bardzo przepraszam za kłopot i dziękuję za uprzejmość, jaką pani generał okazała naszej służbie. 


***

Shurien zatrzymała się nagle, przez co Taraka omal na nią nie wpadła. 

- Co jest? 

- Przepraszam, vice kapitanie - odezwała się Shurien, ignorując przyjaciółkę. - O czymś zapomniałam. Mogę tylko szybko coś sprawdzić? Obiecuję, że za chwilę do was dołączę. 

- Dobra, ale ruchy - zgodził się Renji, który dostrzegł powagę dziewczyny. 

Jeśli coś o niej wiedział, to że na swój sposób wdała się w matkę. Była wolnym wiatrem, który ciężko było zatrzymać. Niezależnie co by zrobił. Zresztą wiedział, że Shurrien traktuje śledztwo bardzo poważnie. Cokolwiek postanowiła sprawdzić, musiało być istotne. Potrafił to dostrzec w spobie w jaki na niego spojrzała. 

- Dziękuję - rzuciła tylko i zniknęła w shunpo. 

- To na pewno dobry pomysł, vice kapitanie? - zapytał Katsuki. 

- Myślę, że Shuri na coś wpadła - oznajmił Renji. - Coś co może nam się przydać. 

- Skąd pan to wie? Shurien nic nie powiedziała. 

- Przeczucie. 

Tymczasem Shurien podążyła w ukryciu za kobietą, którą dostrzegła dosłownie kątem oka, gdy zmierzała wraz z grupą do oddziału Dwunastego. Normalnie, pewnie nie dałaby się tym rozproszyć, ale potrafiła stwierdzić, że kobieta coś kombinuje. 

To, że Shurien była trochę fanką Setsuko, to jedno, ale może właśnie dlatego dostrzegła subtelne zmiany w ubiorze kobiety. Wyprasowane kosode i haori. Tego chyba jeszcze nie widziała. Dokądkolwiek zmierzała Setsuko, wyglądało na to, że chciała zrobić dobre wrażenie i Shurien miała tylko jedną odpowiedź. Musiało chodzić o szlachtę. 

Nie pomyliła się, bo niedługo później dotarły w pobliżę rezydencji rodu Shihoin. Tam z bezpiecznej odległości obserwowała swoją idolkę i kilku stojących przy bramie strażników. Nie wyglądało to na wizytę towarzyską i Shurien dałaby sobie uciąć rękę, że chodziło w jakiś sposób o toczące się śledztwo. Nikt ani nic nie mogło jej przekonać, że Setsuko wcale nie prowadziła własnego śledztwa w sprawie zniknięcia Makoto. Zbyt wiele razy zdarzało się, aby Setsuko było w coś uwikłana. Z jakiegoś powodu jednak nie chciała nic nikomu powiedzieć, co tylko utwierdzało Shurien w przekonaniu, że gdzieś w to wszystko uwikłana była szlachta. 

Młoda Kira wytężała zmysły, ale i tak nie była w stanie usłyszeć, co mówiła Setsuko. Widziała jednak, jak kobieta uważnie rozgląda się po okolicy. Trochę to trwało, aż wreszcie Setsuko zniknęła po drugiej stronie bramy. Rozum nakazywał Shurien wracać do grupy, lecz coś nie dawało jej spokoju.

W końcu postanowiła znaleźć lepszy punkt obserwacyjny. Coś wyżej, gdzie mogłaby zobaczyć, chociaż odrobinę tego, co działo się na terenie rezydencji.


piątek, 20 maja 2022

Chapter 9 ~ Enemy

 Hotarubi niespecjalnie miała ochotę na rozmowę z wnukiem przyjaciółki. Miała wrażenie, że jeśli zacznie się zagłębiać w tę sprawę, to w jakiś sposób da się wciągnąć w tę całą dziecinadę. A w jej mniemaniu ktoś w tym wieku, powinien być ponad szczeniackimi zauroczeniami. Jednak nadmierna uwaga młodego podwładnego dawała jej się we znaki już od dłuższego czasu i wyglądało na to, że nie miała wyjścia. 

Musiała zakończyć tę dziecinną zabawę, ale zarazem nie chciała zniechęcić chłopaka kompletnie do szukania miłości w życiu. Samotność była trudna. I nawet komuś takiemu jak ona udało się znaleźć kogoś, kto ją pokochał. 

Gdy zrobiła sobie przerwę od dokumentów i wyszła zaczerpnąć świeżego powietrza, zaczęła spacerować po oddziale. Niby mimochodem tylko rozglądając się dokoła, aż nie wypatrzyła Shigeru zamiatającego na ganku jednego z budynków. 

- Pani kapitan, dzień dobry - przywitał się chłopak i ukłonił się. - Ma pani do mnie jakąś sprawę?

- Nie - odparła Hotarubi, ale po chwili dodała: - A właściwie to tak. 

- Coś zrobiłem źle?

Kobieta zaśmiała się. 

- Nie, skąd. Chciałam tylko zapytać cię o coś. 

- Tak? - Shigeru wydawał się być zaintrygowany. 

- Przyjaźnisz się z Kobayashi Taro, nie? - zagadnęła luźno Hotarubi, a chłopak skinął niepewnie głową. - Rozmawiałeś z nim ostatnio?

- A co? Naprzykrza się? - domyślił się Shigeru. 

- Cóż… Tak bym tego może nie ujęła, ale… Jest dosyć, jak by to ująć, obecny cały czas. 

- Ta… Chyba nie ma sensu tego ukrywać, skoro i tak jest taki oczywisty - Shigeru podrapał się po potylicy. - Bo on się w pani kapitan podkochuje. 

- Tyle to się już chyba domyśliłam. 

- I to dosyć mocno. Ten typ już tak chyba ma. W Akademii też się podkochiwał w jednej dziewczynie, wszystko by dla niej zrobił, ale dała mu kosza. Długo się nie mógł pozbierać po tym. Potem skończyliśmy szkołę i dołączyliśmy tu do oddziału i jakoś się dźwignął. Z panią kapitan zaczęło się raczej od ogólnego podziwu, ale chyba zrobił się lekko obsesyjny… 

- No właśnie. Może mógłbyś mu to jakoś wyperswadować?  - poprosiła Hotarubi. - To naprawdę słodkie, ale ja mam męża, a on jest o sto lat za młody i tak. Nie chciałam mu zrobić przykrości, ale…

- Zaczyna pani mieć dość?

- Odrobinę. 

- Mogę spróbować z nim pogadać, ale - Shigeru zawahał się przez moment. - Obawiam się, że to ten typ, co się nie odczepi, jak nie dostanie konkretnie po głowie. 

- To niedobrze, bo naprawdę wolałabym uniknąć dramatu. 

- Spróbuję, pani kapitan, ale nie mogę niczego obiecać. 

- To już i tak coś. Dziękuję Shigeru. 


***

Wreszcie wrócił do domu, ale Setsuko jeszcze w nim nie było. Pomimo zmęczenia zabrał się za przygotowywanie jakiejś kolacji, aby miło zaskoczyć małżonkę. Rzadko mieli ostatnio chwilę, aby usiąść razem, chyba że chodziło o pracę. Choć i tym razem o pracę trochę jednak chodziło. Nie ze względu na Renjiego, ale Byakuya obawiał się najgorszego, jeśli jego żona zagroziła zamknięciem śledztwa. Sam zresztą też miał swoje podejrzenia i żadne z nich nie wróżyły dobrze. 

Byakuya zajrzał do lodówki. Z niezadowoleniem zauważył pleśń na pomidorach i na ogórku też. Potem popatrzył na wołowinę, która zaczęła się już ślimaczyć. To jedynie pokazywało, jak zajęci byli ostatnio, bo zazwyczaj któreś z nich gotowało. Nie lubili marnować jedzenia, a i w szaleństwie pracy miło było zjeść domowy posiłek. Tego dnia jednak się na takowy nie zapowiadało. 

Z braku innych możliwości, Byakuya zdecydował się zamówić jedzenie do domu, choć nie miał tego w zwyczaju. Wiedział jednak, że Setsuko lada moment będzie w domu, a wypad po zakupy i gotowanie zajmie o wiele więcej czasu. Czasu, którego nie mieli.

Setsuko wróciła do domu niedługo później. Wyglądała na zmęczoną i tak też się czuła. Popatrzyła na siedzącego w fotelu w ciszy Byakuyę i zapytała:

- Ciężki dzień?

- Nie bardziej niż pozostałe. 

Już miała zapytać o coś jeszcze, kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi. Otworzyła je, jako że stała najbliżej. Dostawca pizzy skinął nieśmiało głową. 

- Tak? - zdziwiła się Setsuko. 

Byakuya wyminął ją i wręczył chłopakowi pieniądze, odbierając od niego dwa pudełka i zamknął drzwi, jedynie rzucając krótkie ‘dziękuję’. 

- Myślałam, że nie lubisz fast foodów. 

- Raz na jakiś czas nie zaszkodzi - westchnął Byakuya. - Poza tym musiałem wyrzucić wszystko z lodówki… Poza masłem. 

- Wiesz, ja tam nie narzekam - roześmiała się kobieta, siadając przy stole ze swoją pizzą. 

- Wszystko w porządku?

- Co masz na myśli? - zdziwiła się Setsuko. - O czymś chcesz porozmawiać - stwierdziła po chwili. 

- Podobno zagroziłaś Renjiemu zamknięciem śledztwa - oznajmił Byakuya. 

- Bo mnie zdenerwował. Przyciskał mnie przy młodych, jakbym kłamała. 

- Ale prawdy też mu nie powiedziałaś.

- Bo nie wiem, jaka jest prawda. Mam jedynie podejrzenia, ale nie na tym polega śledztwo, żeby kierowali się moimi przeczuciami. 

- To prawda. 

- Niemniej, jeśli moje przeczucia się potwierdzą, nawet nie wiem, co mamy zrobić. 

- Uważam, że powinnaś wyjaśnić Renjiemu sytuację, ale jeśli nie chcesz, sam dam mu do zrozumienia, aby był ostrożny w tym, co robi. 

- Nie wiem, bo nie chcę się wtrącać w śledztwo, ale zaczynam widzieć, że Hotarubi miała rację. To musi być któryś ze szlacheckich rodów. Tylko oni wiedzieli o mieczu. Zresztą byłeś na spotkaniu Rady. Yuushiro chce mojego odejścia, ale…

- To nie w jego stylu. 

- Nie. Najbardziej podejrzewam Hikifune, ale nic na to nie wskazuje. Nic. 

- A co powiedziała Hotarubi? - zaciekawił się Kuchiki. 

- Ona stawia na Konoe…

- Nie. Konoe i ród Kira nie zrobiliby tego - zapewnił ją. 

- A ta pewność to skąd? - mruknęła Setsuko, łypiąc na niego. 

- To nie Konoe - powtórzył. - Prędzej podejrzewałbym Shutare. 

- Nie wiem, Byakuya. Naprawdę nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. 


***

Taraka siedziała nieco naburmuszona, choć starała się tego nie okazywać. W całej tej goryczy właśnie dopiła swoje trzecie piwo. Najpierw go nie chciała, ale zmieniła zdanie, gdy dotarło do niej, że nie pójdzie już do żadnego kina. Hitoshi świetnie się bawił w towarzystwie Katsukiego i nawet Shurien nie wyglądała na źle nastawioną wobec ich przełożonego. 

- Sorka, idę zapalić - oznajmił Hitoshi, wstając z krzesła. 

- Miałeś nie palić - przypomniała mu z żalem Taraka. 

- To tylko na czas śledztwa, daj spokój - mruknął chłopak i zwrócił się do Shurien. - Shuri, idziesz ze mną?

- A w sumie - zgodziła się młoda Kira. 

- Przecież ty nie palisz… 

- Ale czasem lubię - odpowiedziała na ciche narzekanie przyjaciółki. 

- A ty, oficerze, palisz? - zapytał przełożonego Hitoshi. 

- Nie, nie palę. Dziękuję, Hitoshi. 

Hitoshi i Shurien wyszli, zupełnie niezrażeni nadąsaną miną Taraki, która za nic nie miała ochoty zostać sama z Katsukim i teraz zaczynała żałować, że jednak nie poszła z nimi, chociaż do towarzystwa. 

- Wszystko w porządku? - zapytał ją Katsuki, gdy cisza się przeciągała. 

- Tak. Niby czemu miałoby nie być. 

- Wydajesz się spięta. 

- Wydaje ci się - Taraka wywróciła oczami, ale zdawało się, że Katsuki tego nie zauważył. 

- Chyba nie gniewasz się na mnie za to, że kazałem ci się trochę przyłożyć do pracy.

- Nie skąd - mruknęła automatycznie, ale słowa Katsukiego mierziły ją do tego stopnia, że dodała: - Przyłożyć bardziej? Ja się przykładam do swojej pracy. I dlatego jestem szesnastym oficerem. Być może muszę się jeszcze wiele nauczyć, ale to nie daje ci prawa mnie tak nękać - syknęła. 

Katsuki popatrzył na nią zaskoczony, ale szybko spoważniał. 

- To nie jest żadna złośliwość z mojej strony, Taraka. Uważam, że jesteś zdolną i ambitną shinigami. Chciałem ci jedynie pomóc, zmotywować cię. 

- Bzdura. Zwalasz na mnie wszystkie najgorsze zadania. Ja mam też życie prywatne, a przynajmniej miałam dopóki nie zaczęłam pracować z tobą. Myślisz, że kilka komplementów nagle sprawi, że ci wybaczę? 

- Przyznaję, że może byłem zbyt szorstki - stropił się Katsuki. - Myślałem, że jak cię trochę wkurzę, będziesz pracować ciężej. 

- Wjechać komuś na ambicje to jedno - warknęła Taraka. - Ale prześladowanie kogoś całymi dniami, to co innego. Może twoim zdaniem nie zasługuję być szesnastym oficerem, skoro nie podołałam twoim zadaniom, ale wierz, w moich oczach, ty wypadasz jeszcze gorzej. Jak to możliwe, że taka kanalia ma zażądzać ludźmi - dodała. 

Zanim zdążyła powiedzieć coś jeszcze i zanim Katsuki zdołał odpowiedzieć, do stolika wrócili Hitoshi i Shurien. Wyczuwając napięcie, młodzi shinigami popatrzyli po sobie, ale żadne nie odważyło się zapytać. 

- To, co? Kolejna runda? - zapytał Hitoshi, udając, że nie dostrzega problemu. 

- Jestem zmęczona. Chyba pójdę już do domu - oznajmiła Taraka, wstając z krzesła. 

- Zaczekaj - odezwał się cicho Katsuki. - Ja pódję. 

Młoda Hitsugaya zignorowała jednak jego słowa, rzucając mu jedynie lodowate spojrzenie. Uśmiechnęła się niemrawo do Shurien, cmoknęła Hitoshiego w policzek i wyszła. 

- Nie powinieneś jej chociaż odprowadzić? - zapytała Shurien, spoglądając na Hitoshiego, który wyraźnie nie jarzył, że coś się wydarzyło. 

- Ta. No racja - mruknął. 

Dopił szybko ostatnie kilka łyków piwa i dopiero wtedy wyszedł. Shurien pokiwała głową z dezaprobatą. Lubiła Hitoshiego, ale nie sądziła, aby był odpowiednim partnerem dla jej przyjaciółki. Nigdy jednak nie powiedziała tego na głos. Zresztą tego dnia i ona zawiniła. Chciała dać Tarace szansę załatwić sprawę z Katsukim, ale wyglądało na to, że zchrzaniła. Będzie musiała przeprosić rano przyjaciółkę. 

- Ja też się będę już zbierał - oznajmił Katsuki z dość nietęgą miną. 

- Nie wiem, jaki masz problem - powiedziała niespodziewanie Shurien, z zupełnie poważną miną. - Ale lepiej sobie uporządkuj priorytety. Dziś wszyscy trochę schrzaniliśmy, ale i tak głównym złoczyńcą na ten moment jesteś ty. - Po chwili jednak uśmiechnęła się, jakby przed chwilą wcale nie rzucała przełożonemu zakodowanej groźby i dodała: - Ale na szczęście jutro zawsze jest nowy dzień. Dobranoc - rzuciła i shunpnęła do domu. 


***

Następnego dnia, Byakuya zaraz z rana wezwał do siebie Renjiego. Właściwie, nie do końca wezwał. Znalazł Abaraia kręcącego się w pobliżu biura z kubkiem kawy i kazał mu za sobą podążyć. Tam zasiadł przy swoim biurku, jak zawsze i łypnął na zastępcę. 

Renji przeczuwał kłopoty. Musiał wyraźnie przegiąć z Setsuko, bo mina kapitana nie wróżyła nic dobrego. 

- Renji - zaczął z powagą Byakuya. - Odnośnie naszej wczorajszej rozmowy…

- Najmocniej przepraszam. 

- Nie - Byakuya z trudem ukrył uśmieszek, który złośliwie próbował wpełznąć na jego usta. - Setsuko nie chciała ci nic mówić, ponieważ zależy jej na niezależnym śledztwie. Bała się, że mimowolnie podążysz za jej podejrzeniami. Zresztą i te nie są zbyt konkretne, więc muszę cię rozczarować, Renji. Oczywiście zarówno Setsuko, jak i ja, mamy swoje jakieś spostrzeżenia lub opinie, ale te nie powinny cię interesować. Podążaj tam, gdzie prowadzi cię śledztwo i melduj mi na bieżąco. 

- Tak jest. 

- Bądź jednak bardzo ostrożny, bo nie wiemy, w którym kierunku rozwinie się sprawa. 


***

Setsuko zawitała do oddziału drugiego. Zdawało się, że shinigami przywykli już do jej częstych wizyt. Na początku wszyscy się spinali, panikowali i kłaniali się. Cóż… Kłaniali się nadal, lecz reakcja była bardziej wyuczona i automatyczna. Niektórzy nawet wyglądali na poirytowanych jej obecnością. W szczególności Hotarubi, ale ich relacje były nieco inne. 

- Znowu? - mruknęła Hotarubi. - Nie masz własnego biura?

- Mam - odparła Setsuko niewzruszona złośliwością przyjaciółki. - Ale przyszłam porozmawiać. 

- Nie pomyślałaś, że ludzie zaczną coś podejrzewać? - zapytała z troską Hotarubi. - Nie jestem twoim doradcą…

- Zawsze tu przychodziłam - Setsuko wzruszyła ramionami. - I przychodzę tu także po to, aby pokazać, że moje zwyczaje się nie zmieniły pomimo sytuacji. 

- Ale obecnie może jednak warto uważać?

- No dobrze, to najwyżej potem dla zmyłki przejdę się gdzieś jeszcze - mruknęła Setsuko. 

- To po co przyszłaś? - zapytała wreszcie Hotarubi, spoglądając z powagą na Setsuko.

- Żeby opracować jakiś plan działania. 

- Nie powinnaś tego omawiać z Byakuyą?

- No, niby tak, ale…

- Doceniam jednak, że szukasz mojej rady - przyznała Hotarubi i uśmiechnęła się lekko. - Ale co o tym wszystkim myśli, Byakuya?

- Byakuya stawia, że jak już to ród Shutara. Za to bardzo kategorycznie bronił Konoe. 

- Dlaczego?

- Ponoć są przyjaciółmi z dziećiństwa - wyjaśniła Setsuko. Podejrzewam jednak, że ona się w nim już wtedy podkochiwała i była na jego każde zawołanie. Pewnie dlatego tak się przyzwyczaił, że Konoe można ufać. Tylko że Konoe jest teraz dorosłą kobietą i głową rodu, więc nie wiem, czy Byakuya wyjątkowo się tutaj nie myli. 

- Rozumiem. 

- Poza tym nie chciałam, żeby cokolwiek powiedział Renjiemu - dodała Setsuko. - Nie, żeby Byakuya miał w zwyczaju dużo mówić komukolwiek, ale jest przełożonym Renjiego. Naturalnie Renji będzie szukał u niego opinii, więc uznałam, że im mnie Byakuya wie, tym lepiej.

- No dobrze, powiedzmy, że mnie przekonałaś - westchnęła Hotarubi, kręcąc głową. - Co planujesz?

- Nie wiem, ale muszę jakoś dowiedzieć się, kto za tym wszystkim stoi, zanim sytuacja się pogorszy. 

- Musiałabyś prześwietlić wszystkie rody. 

- No właśnie. Musiałabym stworzyć jakąś dywersję i się tam udać, albo znaleźć kogoś, kto zrobi to lepiej niż ja. Szczerze mówiąc, myślałam, że może Yoruichi. 

- A zgodzi się?

- Nie wiem. Chyba tak. 

- A jeśli ją złapią? - zapytała Hotarubi wyraźnie nieprzekonana do tego pomysłu. - Wywołasz skandal i jeszcze większy konflikt. Tym gorzej, jeśli się okaże, że dany ród nie odpowiada za Makoto. 

- Cholera…

- Poza tym, od którego rodu byś zaczęła? I tak musimy to zawęzić. 

- No wieeeeem - zawyła Setsuko, dramatycznie rzucając się na blat biurka. - Wiem…

- Poza tym, uważam, że na razie powinnaś się skupić na umocnieniu swojej pozycji i zyskaniu sprzymierzeńców. Może i możesz liczyć na ród Kuchiki i Miyagi, ale jeśli dojdzie do wojny domowej, nic ci to nie da. Potrzebujesz wszystkie rody po swojej stronie, przynajmniej te niezwiązane z konfliktem. 

- A nie mam? - zdziwiła się Setsuko. 

- Sama mówiłaś, że Yuushiro zażądał twojego odejścia. Ród Shihoin masz już przeciwko. Najpewniej Hikifune, Shutara i Kirinji. Hyosube stoi pod znakiem zapytania. Kira pod znakiem zapytania. 

- Nie, no bez przesady. 

- Setsuko, obudź się - rozeźliła się Hotarubi. - Konoe może i być wierna Byakuyi, ale nie tobie. O ile w ogóle komuś jest wierna poza samą sobą. Nawet ród Kyouraku może być problematyczny. Shunsui cię lubi, ale co z resztą rodu. Myślisz, że nie będą na niego naciskać, aby stanął przeciwko tobie?

- No dobra… To co mam zrobić. 

- Nie wiem, ale musisz ich wszystkich przekonać, że dedykujesz całą swoją uwagę rozwiązaniu i naprawieniu sprawy. Musisz zdobyć ich zaufanie i sympatię. 

- To co mam iść od domu do domu z kolędą? - sarknęła Setsuko. 

- Nie z kolędą… - Hotarubi uśmiechnęła się pod nosem. - Ale może chodzenie od domu do domu nie jest wcale głupie. Porozmawiałabyś z przedstawicielami rodu sam na sam, bez świadków, bez innych rodów. Łatwiej ich wyczujesz, a i będziesz mogła dostosować nieco wersję w zależności od rozmówcy. 

- I będę mogła rozejrzeć się po rezydencji - dodała Setsuko z nadzieją w głosie. 

- Tak, to też. Ale uważaj, żeby się nie wydało, że przyszłaś na przeszpiegi. 

- Pójdę bez broni. Aby pokazać dobre zamiary. 

- Ryzykowne. - Stwierdziła Hotarubi, krzywiąc się. - Może powinnaś, chociaż wziąć ze sobą Yumichikę?

- Nie. Nie chcę go w to wciągać. Zresztą uzbrojony zastępca jedynie zaprzeczy pierwotnej idei. Potrafię się sama obronić, a i łatwiej będzie mi się rozejrzeć. 

- No dobrze. Tylko uważaj. 

- Pytanie tylko, od kogo zaczniemy - zastanowiła się Setsuko, drapiąc się po brodzie. 

- Alfabetycznie?

- A może od największego wroga. 

- Czyli?

- Yuushiro i ród Shihoin. Zobaczymy, czy mały Yuushiro ma coś za uszami. 

- Już nie taki mały. Przecież on ma już dwie dorosłe córki. 

- Cholera, jak ten czas leci - zaklęła Setsuko i przygryzła wargę.