Dwie ubrane na czarno postaci do złudzenia przypominające członków oddziału drugiego, mknęły po peryferiach Rukongai na północ od Seireitei, zmierzając w stronę zamkniętej placówki. Budynek był stosunkowo nowy, zbudowany na potrzeby Gotei 14 zaledwie kilka lat wstecz, już za rządów nowej generał. Miejsce powstało na rozkaz Nowej Rady Seireitei, w celu zapewnienia odpowiedniej opieki i warunków życia shinigami, którym kondycja psychiczna nie pozwalała na normalne funkcjonowanie w społeczeństwie, czyniąc ich groźnymi dla otoczenia lub siebie samych.
Shinigami nie kierowali się tam jednak od frontu, jako że nie była to oficjalna wizyta, a raczej szybka i cicha akcja. Oboje zatrzymali się w niewielkim, świerkowym lasku rzut beretem od wspomnianej placówki. Obserwowali stamtąd zmianę warty, która w tym dniu była najmniej liczna, z racji wielkiego wydarzenia.
Każdy, kto tylko mógł, poszedł oglądać Ceremonię Zaprzysiężenia nowych shinigami, której forma mocno zmieniła się przez ostatnie dwadzieścia lat. Zaprzestano starych zwyczajów i zrezygnowano ze zmuszania młodych shinigami do niebezpiecznych walk pomiędzy przyjaciółmi. Natomiast więcej uwagi przykładano do obserwacji i ewaluacji przyszłych wojowników, którzy przez długie sześć lat ciężko pracowali na swoje miejsce w jednym z oddziałów Gotei 14. A wszystko to za sprawą nowej Generał, która obecnie dowodziła oddziałami obronnymi Soul Society po śmierci Genryusaia.
Nastąpiła zmiana warty przy tylnym wejściu. Strażnicy nocnej zmiany oddalili się, zapewne aby odpocząć, a nowi rozpoczęli rutynowy obchód. To był właśnie ten moment. Odwrócili się plecami do wejścia do placówki oraz czyhających nieopodal napastników.
Rozległo się ciche tąpnięcie upadających w tej samej chwili ciał dwóch shinigami. Była w tym niezwykła harmonia i precyzja, które mogły wynikać jedynie z wielu lat ciężkiej pracy i doświadczenia.
Dwójka atakujących szybko uporała się z zabezpieczeniami blokującymi drzwi i swobodnie weszła na teren placówki. Teraz musieli tylko odnaleźć swój cel i zabrać w bezpieczne miejsce, nie ściągając na siebie niepotrzebnej uwagi.
***
Siedział na trybunach w loży honorowej wraz ze swoimi zastępcami. Po jego prawej stronie jak zawsze zasiadał Abarai, miejsce po jego lewej stronie natomiast od lat zamiast do Corrien, należało do młodego Kyouraku. No, teraz już nie takiego młodego, bo Yakumo sam miał już dzieci, które obecnie uczęszczały do Akademii.
Wzrok Kuchikiego utkwiony był w jego małżonce, która stała przy mównicy, jak co roku wygłaszając mowę z okazji Ceremonii Zaprzysiężenia dla kolejnego rocznika shinigami. O dziwo co roku przemowa brzmiała inaczej i Kuchiki czasami zastanawiał się, skąd Setsuko brała na to wszystko pomysły, zarazem wciąż poruszając serca swoich słuchaczy. Z drugiej strony, sam widział, jak Setsuko siedziała kilka nocy pod rząd, coś pisząc i kreśląc raz za razem. Zapewne cały czas przygotowywała się do Ceremonii. Pomimo upływu lat wciąż była piękna i Byakuya nie mógł uwierzyć, jakie ogromne miał szczęście.
Po przemowie Setsuko wszyscy mieli się rozejść z powrotem do swoich obowiązków, a nowi shinigami stawić się w odpowiednich oddziałach. Byakuya jednak został chwilę dłużej, pozwalając swoim zastępcom ruszyć przodem. Chciał zamienić, chociaż kilka słów z małżonką. Shunpnął w stronę schodów, na których stała, obserwując opuszczających widownię shinigami.
— Byakya! — uradowała się, dostrzegając Kuchikiego. — Jak mi poszło?
— Wyśmienicie, jak zawsze zresztą.
— Mówisz tak tylko.
— Skąd. — Kuchiki uśmiechnął się lekko i położył dłoń na jej policzku. — Z każdym rokiem nabierasz wprawy. Poza tym poświęciłaś tej przemowie wiele czasu i wysiłku. Włożyłaś w to swoje serce i dlatego za każdym razem dajesz radę poruszyć serca shinigami, nawet tych zaprawionych w boju.
— Dziękuję, mój drogi.
— A teraz wybacz mi, ale muszę wracać do obowiązków.
— Przyznaj się, jesteś ciekawy nowego rocznika — zaśmiała się Setsuko, sprzedając mu sójkę w bok.
— Odrobinę, chociaż obawiam się, że ciekawiej niż w roku Shurien już nie będzie — stwierdził Kuchiki. — Wypadałoby natomiast, abym chociaż przywitał rekrutów.
— Ja też muszę wracać do pracy — przyznała Setsuko, choć zrobiła to raczej niechętnie.
Po tym oboje zniknęli w shunpo, ścigając się przez kawałek drogi, którą podążali w tym samym kierunku. Na rozdroże dróg dotarli niemal w tym samym momencie. Setsuko skradła tylko szybki pocałunek z ust swojego męża i ruszyła w stronę gmachu oddziału pierwszego, a Byakuya wciąż z lekkim uśmiechem udał się do Szóstki. Pozbył się go jednak, jeszcze zanim wkroczył na teren oddziału.
Setsuko także dotarła na miejsce już po chwili. W budynku czekała ją jednak niemiła niespodzianka pod postacią posłańca w towarzystwie nadzwyczajnie poważnego Ayasegawy. A poważny Ayasegawa nigdy nie wróżył nic dobrego. Kobieta zmarszczyła brwi.
— Yumichika? — powiedziała, wyraźnie oczekując wyjaśnień.
— Lepiej chodźmy do twojego biura — padło tylko i Setsuko skinąwszy głową, tam właśnie się udała.
Pozostała dwójka posłusznie podążyła za nią. Dopiero gdy kobieta zasiadła w swoim fotelu za biurkiem, jej wzrok ponownie osiadł na posłańcu.
— Pani generał, przysłano mnie z placówki więzienno-zdrowotnej.
Setsuko skrzywiła się, słysząc tę oczywistość. Rozpoznała mężczyznę po uniformie. Otworzyła nawet usta, żeby coś powiedzieć, ale zamknęła je ostatecznie, widząc po jego minie, że sprawa jest poważna. Nie było tu miejsca na tego typu złośliwości.
— Dobrze, mów dalej.
— Niecałą godzinę temu doszło do włamania na teren naszej placówki. Ktoś skorzystał ze zmiany warty i wtargnął do ośrodka.
— Co było celem? — zapytała Setsuko.
— Raczej kto — poprawił ją Ayasegawa. — Z ośrodka uprowadzono Ichimaru Makoto.
— Cholera. Dlaczego akurat teraz?
Jej przyjaciel wzruszył ramionami.
— Co powinienem przekazać? — zaczął nieśmiało posłaniec.
— Nic. Natychmiast tam idziemy — zarządziła Setsuko, wymieniając porozumiewawcze spojrzenia z Ayasegawą. — Cała nasza trójka.
Tak też zrobili, chociaż za rozkazem Setsuko obrali nieco dłuższą, ale za to mniej uczęszczaną drogę, aby nie wzbudzać zbytniego zainteresowania.
W biurze placówki zastali zdenerwowanego, bladego jak ściana i obficie pocącego się dyrektora, Yujiego Shiratorę. Chudy kościsty mężczyzna w okularach dygotał nerwowo, krążąc po pomieszczeniu jak sęp nad padliną. Setsuko na ten widok zastanawiała się, czy nie wezwać pomocy oddziału 4, bo mężczyzna wyglądał na bliskiego zawału lub jakiegoś innego ataku.
— Pani Setsuko! — wykrzyknął na jej widok i padł na podłogę. Setsuko zmroziło, sądząc wpierw, że faktycznie wysiadło mu serce. Szybko jednak zorientowała się, że nic takiego się nie dzieje. — Najmocniej przepraszam! To wszystko moja wina! Gdybym tylko…
— Yuji — skarciła go, marszcząc gniewnie brwi. — Nie wygłupiaj się i wstawaj natychmiast.
— Ale… — zawahał się.
Pod naporem spojrzenia kobiety jednak zebrał resztki godności i podniósł się pospiesznie, prostując się jak tyczka.
— Wina spoczywa na nas obojgu, jeśli nie nawet bardziej na mnie — oznajmiła z powagą Setsuko. — To ja namówiłam radę na stworzenie tej placówki w tym miejscu. I to ja nie kazałam ci przesadzać z ilością warty, sądząc, że w czasach spokoju nic złego się już nie wydarzy. Teraz, gdy minęło równe dwadzieścia cztery lata od śmierci Aizena. Myliłam się.
— Tak, ale powinienem jednak nalegać, lub chociaż dzisiaj podwoić wartę.
` — To raczej i tak niewiele by zmieniło — zauważył milczący dotąd Ayasegawa. — Wszyscy strażnicy tutaj są świetnie wyszkolonymi shinigami. Jeśli ktoś zdołał ich pokonać, zarazem nie zwracając na siebie uwagi liczebnością, śmiem sądzić, że muszą to być naprawdę wybitne jednostki.
— To prawda — przytaknął Yuji, siadając za biurkiem. — Czekając na was, osobiście sprawdziłem wszystkie szlaki, a część moich ludzi cały czas przeczesuje budynek i teren w poszukiwaniu jakiś śladów.
— Jakieś wnioski? — zapytała Setsuko.
— Wygląda to na robotę jednej, góra dwóch osób. Ktokolwiek to był, jest świetnie wyszkolony i bardzo szybki. Kamery uchwyciły zaledwie kilka mignięć jakiejś sylwetki, dlatego nie umiem stwierdzić na pewno, ilu ich było. Zamki, wszystko. Czysta robota. Aż za czysta.
— Brzmi jak Omnitsukaido — stwierdził Yumichika.
— Za wcześnie, aby wyciągać takie wnioski — skarciła go Setsuko. — Choć rozumiem, do czego zmierzasz.
— Co powinienem zrobić? — zapytał nieśmiało Yuji.
— Nic — mruknęła Setsuko, ale zaraz dodała: — No nie zupełnie. Na razie, cała sprawa ma pozostać w tajemnicy, nie potrzebuję, żeby te gnojki z Rady mieszkały się w to.
— Setsu, pamiętasz, że w skład Rady wchodzi twój mąż i kilku przyjaciół?
— Wiem — burknęła. — Ale w obecnej sytuacji, Rada to mój wróg. Cała sprawa ma być tajemnicą tak długo, jak się da. Za wszelką cenę masz uciszyć swoich pracowników, żeby żaden nie pisnął ani słówkiem.
— Mam ich zabić? — przeraził się Yuji.
— Nie, na Króla Dusz! — Setsuko potarła palcami skronie. — Użyj autorytetu, groźby, łapówki. Mam to gdzieś. Mają siedzieć cicho.
— Tak jest!
— Ciebie też się to tyczy — dodała Setsuko, odwracając się do posłańca. — Jeśli ktoś puści parę z ust, osobiście dorwę gada.
***
Oboje wrócili do oddziału pierwszego. Najwyraźniej niespodziankom nie było końca, bo w towarzystwie Akiry, będącej trzecią oficer oddziału pierwszego, czekało na nich dowództwo oddziału drugiego w postaci Hotarubi i Mitsuko.
Białe włosy Akiry z zielonymi końcówkami, niegdyś tak długie, teraz nie sięgały nawet ramion. A zielone oczy wpatrywały się z powagą w rządzącą już od wielu lat generał Gotei 14.
— Co tym razem? — jęknęła Setsuko, wymieniając spojrzenia z Yumichiką, który jedynie wzruszył ramionami.
— Obawiam się, że sprawa jest poważna — oznajmiła Hotarubi, a Setsuko skinęła głową, mówiąc:
— I chyba domyślam się, czego dotyczy. Zapraszam was wszystkich do biura. Ciebie też, Akiro.
Cała piątka zamknęła się w gabinecie Setsuko, dawniej należącym do Yamamoto Genryusaia, jej krewnego i poprzednika.
— Akiro, zanim zaczniemy, muszę zadać ci bardzo ważne pytanie — odezwała się Setsuko, opierając się pupą o biurko i krzyżując ręce na piersi.
— Tak?
— W tym momencie jesteś Trzecią Oficer oddziału pierwszego czy członkiem Rady?
— Trzecią Oficer — odparła bez wahania Akira. — Potrafię oddzielić sprawy oddziału od moich obowiązków wobec Rady. Nie wspominając o tym, że gdyby nie ty, nigdy nie znalazłabym się w jej składzie. Chyba wiesz, gdzie leży moja lojalność.
— Bardzo dobrze — odparłą Setsuko. — Ufam ci, że tak właśnie będzie. — Po tych słowach zwróciła się do Yumichiki. — Ciebie muszę spytać o to samo.
— Ale ja nie jestem członkiem… Ah. Chodzi ci o Arashiego — domyślił się po chwili Ayasegawa. — Oczywiście, że rozmawiamy o wielu rzeczach i pracy, ale przecież nie wypaplam mu zaraz czegoś, co kazałaś utrzymać w sekrecie. To byłoby takie niepiękne.
— Dobrze. Dziękuję wam obojgu i przepraszam, ale w obecnej sytuacji musiałam.
— Setsuko, możemy? To poważna sprawa.
— Tak, wiem. Niech zgadnę — mruknęła Setsuko i na moment spojrzała w stronę okna, za którym rozpościerał się widok na Seireitei. — Chodzi o Makoto.
— Już wiesz?
— Tak. Właśnie wróciliśmy z placówki więzienno—zdrowotnej. Rozmawialiśmy z Yujim.
— Dyrektorem placówki? — zapytała Mitsuko, a w jej oczach dało się zobaczyć desperację. — A więc Makoto naprawdę uciekł…
— Pytanie, skąd wy o tym wiecie — stwierdziła Setsuko, spoglądając to na Hotarubi, to na jej zastępczynię.
— Jak dobrze wiesz, ciociu, ja i Makoto dzielimy pewną niezwykłą więź, jako jednojajowe bliźnięta. Nasze duchowe światy są w pewien sposób połączone — zaczęła Mitsuko.
— Tak. Ja i mój brat również połączyliśmy nasze światy duchowe, choć w naszym przypadku wymagało to obustronnej zgody. Jeśli dobrze pamiętam, ty i Makoto mieliście tak od samego początku.
Mitsuko pokiwała głową.
— Nawet po wojnie, gdy odebrano Makoto jego zampakuto, a my oddaliliśmy się od siebie, wciąż mogliśmy się wyczuć. Zawsze wiedziałam, gdzie jest mój brat i jak się miewa. Nawet jeśli nie mogłam już spotykać się z nim w duchowym świecie, tak jak przedtem — mówiła dalej porucznik Dwójki. — Oczywiście przez wiele lat w znacznej mierze ignorowałam to połączenie i jedynie od czasu do czasu odwiedzałam Makoto w placówce. W końcu przez ponad dwadzieścia lat, zawsze był w tym samym miejscu. Dziś jednak poczułam to. Poczułam, że z niej wychodzi i oddala się gdzieś. Zanim jednak zdążyłam namierzyć, w jakim kierunku zmierza, więź zniknęła. Kompletnie. Nie mogę go już wyczuć. Nie wiem, gdzie jest, ani nawet czy żyje.
— Rozumiem — odparła Setsuko, kładąc dłoń na ramieniu Mitsuko. — Śmiem jednak sądzić, że Makoto żyje. Skoro ktoś zadał sobie tyle trudu, aby wyprowadzić go na zewnątrz budynku, chodzi raczej o jego moce i powiązania z Aizenem, a nie zabicie go.
— To prawda.
— Myślisz, że wasza więź została zerwana?
— Nie wiem. Nie wiem, czy można ją zerwać. Swego czasu w gniewie wiele razy próbowałam, ale nigdy nie odnalazłam sposobu, aby to zrobić — wyznała Mitsuko, spuszczając wzrok. — Wydaje mi się raczej, że została zablokowana w jakiś sposób. Zapieczętowana i niekoniecznie zrobił to Makoto.
— Ktokolwiek go zabrał, musiał wiedzieć, że będziesz umiała go zlokalizować. Ktoś porządnie się przygotował.
— Mitsuko przyszła do mnie od razu, gdy się zorientowała — wtrąciła się Hotarubi. — Razem zdecydowałyśmy, że najlepiej będzie udać się od razu do ciebie.
— Bardzo dobrze zrobiłyście — odparła Setsuko. — Rozumiem, że poza waszą dwójką nikt o niczym nie wie.
— Nie. Wymówiłyśmy się także lunchem przed Ukyo, aby nikt nie podejrzewał, że coś się stało.
— Doskonale. Na razie niech to pozostanie między nami — zarządziła Setsuko. — Akiro, chciałabym, abyś to ty zajęła się zbadaniem sprawy. Yuji zbytnio panikuje, a ja sama nie mogę się tam zbyt dużo kręcić, bo będzie to podejrzane.
— Tak jest — odparła Akira.
— Was natomiast — Setsuko popatrzyła na swoją przyjaciółkę i jej podkomendną — abyście trzymały się od tej sprawy jak najdalej.
— Zazwyczaj to my zajmujemy się takimi rzeczami — zaprotestowała Mitsuko, ale Hotarubi uspokoiła ją, kładąc dłoń na jej ramieniu, mówiąc:
— Tak, ale dobrze wiesz, że jako siostra Makoto, będziesz jedną z pierwszych podejrzanych, nawet jeśli nie będziesz angażować się w sprawę.
— Tym bardziej powinnam pracować nad jego odnalezieniem, aby udowodnić swoją niewinność.
— Nie. Jest coś jeszcze — oznajmiła Setsuko, kręcąc głową. — Nie chodzi tylko o wasze relacje rodzinne, ale także o wnioski, jakie Yuji wyciągnął z wstępnego zbadania miejsca zbrodni. Powiedział, że to czysta, szybka robota. Prawie jak Omnitsukaido.
— Co? — zdziwiła się Hotarubi. — Chyba nie sądzisz…
— Nie — uspokoiła ją Setsuko. — Niemniej wiem, że jeśli tak to się przedstawia, oddział drugi może bardzo szybko znaleźć się pod ostrzałem tych, którzy nie są naszymi zwolennikami.
— Myślisz?
— Mam bardzo złe przeczucia — przyznała Setsuko. — Zarazem wątpię, aby ktoś próbował wykorzystać Makoto i z jego pomocą wskrzesić Aizena. Aizen nie żyje, został pokonany raz na zawsze. Poza tym, jest ktoś jeszcze, kto umiałby wykonać pracę w podobny sposób co Dwójka.
— Ród Shihoin — powiedziała Hotarubi.
— To wszystko brzmi bardzo niepięknie — westchnął Ayasegawa.
— Jest coś jeszcze, co zamierzam zrobić — zadeklarowała Setsuko.
— Co takiego?
— Zamierzam zastawić pułapkę — zaśmiała się w odpowiedzi blondynka. — Yumi, pora udać się do zapieczętowanego magazynu.
***
Rozległo się pukanie do drzwi i do środka weszła Trzecia Oficer oddziału pierwszego..
— Akira?
— Przyszło pilne wezwanie na posiedzenie Rady — oznajmiła krótko Abarai.
— Minęły dopiero trzy dni. Nie mów mi, że gnojki z Rady już się dowiedziały o sprawie.
Akira wzruszyła niepewnie ramionami.
— Obawiam się, że to możliwe, pomimo moich usilnych starań, aby ich opóźnić.
— Wiem — westchnęła Setsuko. — Dałam ci trudne zadanie, zarazem każąc ci dochować tajemnicy wbrew twoim obowiązkom jako radna.
— Nie szkodzi. Szczerze doceniam twoje zaufanie w tej sprawie. Poza tym potrafię rozdzielić pracę w oddziale i swoje obowiązki wobec Rady.
— Dlatego to tobie wyznaczyłam to zadanie. Teraz jednak przyszło nam zmierzyć się z tym i najlepiej będzie, jeśli udasz, że nie wiedziałaś o sprawie.
— Oczywiście.
Kobiety udały się do sąsiedniego budynku, gdzie swoje posiedzenia odbywała Rada. Nie było to daleko, bo Rada swój budynek miała pomiędzy gmachami oddziału pierwszego a wzgórzem Sokyoku. Toteż w shunpo, dotarły tam w zaledwie kilka sekund. Mimo tego, do sali posiedzeń weszły jako ostatnie.
Wszyscy siedzieli przy zaokrąglonym, podłużnym stole. Nie takim, jak z opowieści o królu Arturze ze świata ludzi, a raczej takim, który przypominał Setsuko o zebraniach Aizena wraz z Espadą. Mimo to rozumiała, że tego typu mebel najlepiej nadawał się do dyskusji, jakie odbywali członkowie Rady. Wciąż wolałaby jednak okrągły stół i rycerzy. Nawet rycerzy zodiaku. Niestety nie zawsze ma się to, co się chce.
Ona miała bandę szlachciców i szlachcianek. Bandę nadętych bufonów. Swoją trzecią oficer. I męża. Jednak w tej chwili nie miało znaczenia, że są małżeństwem. Na czas spotkania Rady byli wrogami. No, może niezupełnie, bo Byakuya zawsze w jakiś sposób trzymał jej stronę, choć nie zawsze mógł się do tego otwarcie przyznać.
Setsuko zajęła swoje miejsce i popatrzyła po twarzach obecnych na posiedzeniu osób. Klan Kuchiki niezmiennie reprezentował właśnie jej mąż, Byakuya. Jakoś nawet po tylu latach nie był skory do oddania swojego miejsca któremuś z dzieci. A i one nie pchały się na to stanowisko, wymawiając się tym, że nie posiadają takiej wiedzy i doświadczenia.
Koło Kuchikiego siedział Kyouraku Shunsui, od wielu lat reprezentujący swój Ród. Właściwie odkąd Rada przyjęła wstępną wersję swej obecnej formy, a więc po pierwszej wojnie, gdy oryginalna Rada została wymordowana przez Aizena. Mężczyzna uśmiechnął się do Setsuko delikatnie, choć po jego minie łatwo było stwierdzić, że szykują się kłopoty.
Dalej siedział przedstawiciel rodziny Shihoin, Yuushiro, młodszy brat Yoruichi. Z wiekiem nieco dojrzał, chociaż wciąż był duszą towarzystwa. Zawsze wesoły, energiczny i nieco stuknięty na punkcie swojej siostry. Dziś jednak siedział z bardzo poważną miną.
Tak samo, jak głowa rodu Feng. Katai — kuzyn Sui Feng, poprzedniej kapitan drugiego oddziału. Zawsze ubrany na czarno, o długich, ciemnych włosach i granatowych oczach o nieprzeniknionym spojrzeniu. Sprawiał wrażenie niezbyt przyjemnej persony, ale nie było w tym nic bardziej mylnego. Katai mocno przeżył śmierć kuzynki i zawsze dążył do porozumienia między członkami Rady.
Miejsce koło niego należało do rodu Miyagi, który od czasu wyjaśnienia spraw z przeszłości, bardzo wspierał Setsuko. Wszystko zmieniło się na lepsze, odkąd poprzednia głowa rodu usunęła się w cień, a jej miejsce zajął Koichiro, brat ojca Setsuko. Tylko czasem zastępowała go Chinatsu, ale i ona bardzo zmieniła się przez te wszystkie lata.
Kolejny był ród Noah, który po drugiej wojnie z Aizenem został przywrócony do swoich praw. Chociaż w rzeczywistości, jedynym członkiem rodu i zarazem jego przedstawicielem była Akira, trzecia oficer pierwszego oddziału. Toteż od początku wiedziała o sprawie, o której najpewniej mieli tego dnia rozmawiać.
Ród Kira reprezentowany był przez Kanoę, kuzynkę Izuru. Pierwotnie to on miał zostać głową rodu po śmierci poprzedniej. Oboje z Kanoe mieli równe prawa, ale to Kanoe od początku była faworytką. Miała wiele atutów. Nie tylko swoją urodę, ale też silny charakter i charyzmę. Natomiast na niekorzyść Izuru działał fakt, że ożenił się z dziewczyną z Rukongai. Zresztą sam Izuru niespecjalnie chciał zostać członkiem Rady, nad czym Setsuko mocno ubolewała, jako że nieraz już darła koty z Konoe, która często zdawała się robić jej na złość.
Kolejne miejsce zajmował Nimaya Arashi — wieloletni partner Ayasegawy, który zaledwie dwa lata temu przejął władzę nad swoim rodem, wyznaczony przez swojego poprzednika, gdy ten postanowił odejść na “emeryturę”.
Obok niego siedział Hikifune Kazuto, choć w rzeczywistości nie był on głową rodu, a jedynie jej reprezentantem. Syn i prawa ręka Hikifune Arii, która przewodziła rodowi Hikifune jeszcze od czasów, gdy Gotei składało się zaledwie z pięciu oddziałów. Była młodszą siostrą Hikifune Kirio, jednej z pierwszych shinigami, a później Królewskiej Gwardzistki. Po śmierci Yamamoto podczas drugiej wojny z Aizenem, już tylko ona pamiętała tak zamierzchłe czasy. A od wielu lat nikt jej nie widywał, więc nie dziw, że co jakiś czas na nowo pojawiały się plotki o jej śmierci, które Kazuto jednak pospiesznie dementował.
Za Kazuto siedziała Kurogane Tomiko. Matka Kazumy, która od zawsze uwielbiała Setsuko. Po śmierci jej męża oraz syna podczas wojny z Aizenem, to ona została głową rodu, niegdyś będącego częścią rodu Kuchiki. Wspaniała kobieta, która pomimo wielu nieszczęść nie poddała się i sama zajęła miejsce w Radzie.
Kolejne miejsce należało do Hyosube Harumi, stosunkowo młodej kobiety. Członkiem Rady została zaraz po drugiej wojnie z Aizenem, gdy oboje jej rodziców zginęło w bitwie pod Las Noches. Była wówczas jedynie nastolatką, lecz z pomocą pozostałych członków, szybko nauczyła się swojej roli, jak i zarządzania rodziną.
Obok niej siedział Shutara Kirio. Bardzo cichy i tajemniczy członek Rady. Zazwyczaj niewiele się odzywał, a jedynie brał udział w ostatecznych głosowaniach dotyczących omawianej sprawy. Nigdy jednak nie sprawiał wrażenia wrogiego.
Brakowało jeszcze trzech rodów: Kirinji, Sakurai i Aizen. Były to rody martwe, nieistniejące. Ród Kirinji skończył się ze trzy wieki temu, ród Sakurai przestał istnieć wraz ze śmiercią Genryusaia Yamamto, a Aizen, rzecz jasna ze śmiercią Sousuke i jego córki Taraki.
— Skoro wszyscy już jesteśmy, to zaczynajmy — jako pierwszy odezwał się Shunsui. — Czego dotyczy to pilne spotkanie? — zapytał, spoglądając w stronę Yuushiro, który nieco się zmieszał.
— Doszły nas niepokojące wieści, jakoby to w dniu Ceremonii Zaprzysiężenia doszło do ataku na placówkę zdrowotno—więzienną i uwolnienia z niej Ichimaru Makoto.
— To prawda? — zapytała gniewnie Kira Konoe.
— A skąd takowe wieści? — zapytała Setsuko.
— To nie ma znaczenia — obruszył się Yuushiro. — Ważniejsze jest, dlaczego Rada nie została o tym poinformowana. Tym bardziej że Kuchiki na pewno od początku o wszystkim wiedział.
— Niestety nie — odparł Byakuya, posyłając Setsuko niezadowolone spojrzenie.
— Akira?
— Nie. Sprawa jest mi obca — odpowiedziała Trzecia Oficer.
— Oczywiście — mruknęła Konoe, wywracając oczami. — A więc to prawda, czy nie?
— Prawda — przyznała Setsuko, czując, że nic więcej już nie ugra. — Nie widziałam jednak potrzeby, aby zgłaszać to Radzie. To zaledwie drobny problem.
— Drobny problem, ale nie wygląda na to, abyś zdołała go rozwiązać przez te trzy dni, gdy trzymałaś wszystko w tajemnicy — zauważył Hikifune Kazuto. — Do niczego takiego by nie doszło, gdybyś przyłożyła należytą wagę do pilnowania zbrodniarzy takich jak on.
— Zamiast szukać winnych wśród siebie, powinniśmy raczej szukać zbiega — wtrącił Byakuya.
— Zbiega? — zakpiła Setsuko. — Jedynymi winnymi są ci, którzy włamali się do placówki, zabili dwóch wartowników i zabrali ze sobą Ichimaru Makoto. On nie uciekł. On został z placówki zabrany. Być może nawet wbrew własnej woli.
— Próbujesz to nazwać porwaniem? — prychnęła Konoe.
— Usiłuję jedynie powiedzieć, że Ichimaru Makoto nie ponosi tutaj winy. Przez ostatnie ponad dwadzieścia lat sprawował się bardzo.
— I może to część planu, który uknuł wraz z siostrą.
— Wstrzymajmy się od pochopnych wniosków — odezwał się Katai Feng. — Nic jeszcze nie wiemy o sprawie.
— Rozumiem doskonale, że jego rodzina znajduje się w gronie podejrzanych — stwierdziła Setsuko. — Mimo to szczerze wątpię, aby miała być w to zamieszana jego siostra. Jest oddaną członkinią i vice kapitan drugiego oddziału.
— I z tego, co mi wiadomo, właśnie na robotę drugiego oddziału to wygląda — powiedział Yuushiro.
— Tego jeszcze nie wiemy — przerwał mu Kyouraku.
— Czy nie powinniśmy tego ogłosić? — zaproponował Kazuto. — Musimy jak najszybciej znaleźć zbiega.
— I wywołać panikę? — odpowiedziała Harumi. — Lepiej będzie utrzymać to w tajemnicy i poinformować jedynie resztę kapitanów Gotei 14, wyznaczając jedenego z nich do poszukiwań.
— To prawda — przytaknął Kuchiki.
— Czy Ichimaru Makoto może stanowić zagrożenie? — zapytał Katai Feng.
— Nie — Setsuko pokiwała przecząco głową. — Makoto może i jest bardzo utalentowany, jednak niewiele może zrobić bez swojego zampakuto.
— A gdzie jest jego zampakuto? — zapytał Shihoin. — Czy jest odpowiednio zabezpieczone w sensie?
— Oczywiście — odparła Setsuko.
— Jak wszystkie inne zampakuto odebrane shinigamim, zostało zapieczętowane i jest przechowywane w strzeżonym magazynie w oddziale pierwszym, czyż nie? — zapytała Akira, choć znała prawdę.
— Doprawdy? — zapytał Kazuto. — A czy czasem nie jest to zampakuto, które ma u swojego boku w tej chwili pani generał?
— Zawsze mam przy sobie zampakuto — odparła wymijająco Setsuko.
— Ale inne niż zwykle. Jego reiatsu również różni się od reiatsu pani generał — zaśmiał się Hikifune. — To ma być zwiększona ochrona, pułapka, czy zwyczajnie próbujesz oddać miecz w ręce w wrogów.
— Nie raz w historii Gotei zdarzyło się już komuś włamać do oddziału 1 — zauważyła Konoe. — W tym Kuchiki Kazumi.
— Daj spokój, Konoe — mruknął Miyagi Koichiro. — Dobrze wiemy, że nie zrobiła tego z własnej woli.
— Uważam, że zampakuto Ichimaru Makoto jest bezpieczniejszy ze mną, aniżeli resztą mieczy. I nie dlatego, że zabezpieczenia są słabe — wyjaśniła Setsuko. — Mimo wszystko w oddziale pierwszym roi się od shinigami, którzy mogliby powstrzymać takowy atak. Jest to bardziej pułapka na tych, którzy mogliby się na to czaić. Jeśli ktoś będzie miał odwagę mnie zaatakować, z łatwością uda mi się znaleźć sprawców tego zamieszania.
— Poza tym niebezpiecznie byłoby kusić potencjalnego złodzieja także pozostałymi zampakuto zapieczętowanymi w oddziale pierwszym — przytaknęła Harumi.
— Właśnie.
— Jaką mamy gwarancję, że na pewno dasz radę uchronić miecz od kradzieży, Setsuko? — zapytała Tomiko. — Jesteś bardzo silną shinigami, wszyscy to wiemy, ale nawet ty nie jesteś niepokonana.
— Prawda, jest takie ryzyko — przytaknęła Setsuko. — Zazwyczaj jednak nie jestem sama. Na terenie Seireitei jestem bezpieczna, w pobliżu zawsze kręcą się shinigami. A w domu towarzyszy mi Byakuya. Nie widzę powodu do obaw.
W rzeczywistości, Setsuko wierzyła, że ktokolwiek uwolnił Makoto, na pewno zjawi się także po zampakuto. Na to też liczyła, zamierzając złapać sprawcę i dzięki niemu odnaleźć Makoto.
— Osobście uważam, że miecz powinien wrócić do magazynu — oznajmiła Harumi.
— Zgadzam się — przytaknęła Konoe.
— Zagłosujmy zatem — zaproponował Shunsui. — Kto jest za zwróceniem zampakuto do magazynu? — Rękę podnieśli: Harumi, Konoe, Byakuya, Tomiko i Kirio. — Kto jest za pozostawieniem go pod opieką generał Setsuko? — zapytał, sam podnosząc rękę. Oprócz niego zagłosowali także: Akira, Katai, Koichiro, Kazuto, Yuurisho no i oczywiście sama Setsuko. — A zatem wynik jest jasny.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz