Od wydania rozkazów, poszło szybko. Ani Yuushiro ani nikt z jego rodu nie stawiał oporu. Oczywiście aresztowano jedynie członków rodziny, służbę skazując jedynie na areszt domowy w murach rezydencji. Areszt Dwójki oraz prywatne areszty pozostałych oddziałów i tak pękały w szwach. Zresztą ważne było, aby oddzielić osoby decyzyjne od jednostek wykonawczych.
Podczas gdy kapitanowie zajmowali się przesłuchaniami starszyzny oraz innych członków rodu Shihoin, Setsuko osobiście rozmawiała z Yuushiro, który jednak nie był skory do pomocy. W tym czasie Yoruichi wkroczyła do rezydencji z paroma zaufanymi sobie osobami, żeby zrobić porządek tam. Sprawdziła wszystkie kąty, przejrzała rejestry pracowników i dokumentacje dotyczącą działań i finansów rodu, czy nie ma tam nic podejrzanego.
Widok Yuushiro za kratami, w osobnej celi od wszystkich pozostałych, był bardzo smutny. Mimo to mężczyzna siedział na swoim krześle dumnie wyprostowany. Nie unikał wzroku Setsuko, ale też nie odpowiadał na jej pytania i prośby. To było niepokojące, bo Setsuko nie wiedziała, skąd bierze się u niego taka silna motywacja.
- Yuushiro, jakikolwiek miałeś powód do swoich akcji, zrozumiem. Jestem pewna, że możemy znaleźć jakieś rozwiązanie albo kompromis. Jednak jeśli będziesz to dalej ciągnął w ten sposób, zaszkodzisz sobie i wszystkim tym, których kochasz. Dlaczego?
- Ja już wiem dlaczego - rozległo się i obok Setsuko stanęła Yoruichi z grobową miną. Yuushiro drgnął jakby, lecz nic nie odpowiedział. Być może na wypadek, gdyby jego siostra blefowała. - Oddana Lisanie służąca powiedziała mi o wszystkim, w trosce o nią i o ród.
Yuushiro zmarszczył brwi. Setsuko również.
- Celowo trzymasz mnie w napięciu - prychnęła blondynka.
- Miałam nadzieję, że Yuushiro jednak zdecyduje się sam powiedzieć nam prawdę, ale najwyraźniej jest dużo głupszy niż sądziłam. Skoro dał się zastraszyć.
- Robię jedynie, co do mnie należy - warknął Yuushiro.
- No właśnie nie robisz tego, co do ciebie należy. A należy chronić ród i rodzinę. Nie planować zamach stanu i wojnę domową tylko dlatego, że jedna zła decyzja poganiała kolejną.
- Może jednak konkrety? - poprosiła Setsuko.
- Plotki o małżeństwie z Hikifune nie były kłamstwem. Nie były plotką, ani pomówieniem. Pewnego dnia Hikifune Kazuto przyszedł do Yuushiro z propozycją zacieśnienia więzi pomiędzy zwaśnionymi rodami. Ot, przyjacielski gest na rozpoczęcie nowej ery - powiedziała Yoruichi, lecz w jej głosie dało się słyszeć kpinę i powątpiewanie. - I tu Yuushiro popełnił pierwszy błąd, że w ogóle przystał na tę propozycję. Otóż, jeden z synów Kazuto miał poślubić Lisanę. Nie wiem, czemu akurat ją, ale może uznali, że mają lepsze szanse na powodzenie, jeśli to nie będzie pierworodna.
- Chwila - przerwała jej Setsuko. - Hikifune Kazuto ma dzieci? Myślałam, że w małżeństwie chodziło o niego?
- Nie. Jak się okazuje niewiele wiemy o Hikifune. Bardzo dobrze trzymali swoje sekrety w ukryciu. Kazuto już dawno miał żonę. Ma trzech dorosłych synów. Wszyscy trzej potwornie przerażeni swojej babki i gotowi zrobić, co stara jędza tylko zechce.
- Czyli Akira miała rację i to Aria pociąga za sznurki.
- Na to wygląda - przytaknęła Yoruichi, wciąż uważnie obserwując brata. Ten jeden nadal milczał. - Hikifune zaproponowali, żeby Lisana zamieszkała z nimi najpierw na miesiąc, zapoznała się ze swoim przyszłym mężem. Normalnie bajka, nie? Był jeden warunek. Żadnej służby, żadnych odwiedzin. Miesiąc minął, Lisana nie wróciła. Nie pomogły prośby i groźby. Przyszła jedynie wiadomość, że Lisana jest ciężko chora, wizyty lub zmiana otoczenia zaszkodziłyby jej zdrowiu. Lepiej, żeby została z Hikifune dopóki jej się nie polepszy. Miało sens? I tu Yuushiro popełnił kolejny błąd i znowu się zgodził, zamiast już wtedy szukać u nas pomocy - dodała Yoruichi. - Mijały miesiące, sprawa się przeciągała. Zagrozili, że jej nie oddadzą, nie? Jeśli nie zrobisz tego, co chcą. I tu popełniłeś trzeci błąd. Zgodziłeś się.
- To nieprawda! - wrzasnął rozjuszony Yuushiro i rzucił się na kraty. - Myślisz, że zwykła służka będzie o wszystkim wiedziała? Zmyśliłaś ostatnią część.
- Nie. Powtarzam to, co mi powiedziała Kikyo - odparła spokojnie Yoruichi i skrzyżowała ręce na piersi. - Choć podejrzewam, że mogła nie wiedzieć wszystkiego i dorobiła do tego własną teorię.
- Ale ta reakcja mogłaby równie dobrze być przyznaniem się do winy - zauważyła Setsuko, która poniekąd odetchnęła z ulgą. - Może powiesz nam jednak, jak to faktycznie było? Chcemy pomóc.
Yuushiro długo milczał.
- Byłem głupi. Tak bardzo głupi - zaczął wreszcie mówić. Głos przepełniony miał żalem. - Polepszenie stosunków z Hikifune znaczyło umocnienie pozycji rodu i wiele dobrego. Prawie zbyt piękne, aby było prawdziwe.
- Zdecydowanie zbyt piękne. Hikifune trzymali dystans do innych rodów przez tysiąc lat. Nie przyszło ci do głowy, że coś jest na rzeczy, że nagle zmienili podejście?
- Chciałem wierzyć, że to prawda. Do tego Lisana słyszała naszą rozmowę i prosiła, żebym chociaż rozważył tę opcję. Wiedziała, że to Saeko przejmie władzę nad rodem po mnie, więc pewnie chciała znaleźć dla siebie coś… Myślę, że chciała być po prostu użyteczna. - Oczy Yuushiro zalały się łzami. - Zgodziłem się. Jak mogłem jej odmówić, gdy jej oczy były tak pełne nadziei? Była taka podekscytowana na zamieszkanie tam i potencjalny ślub. A potem uderzyła trudna rzeczywistość. Odwlekali jej powrót, odwlekali. Potem była rzekomo chora. Odmawiali mi możliwości spotkania z nią. Ale na wypadek, gdyby naprawdę była ciężko chora, nie chciałem jej narażać. Przekonali mnie, żebym nie robił rabanu, bo inne rody ucieszą się z naszej tragedii. Głupi… Uwierzyłem. Minęły miesiące. Siedem? Osiem? - Yuushiro wzruszył ramionami. - Sam już nie wiem. W tym czasie odciąłem się od rodu Feng, w obawie, że Hikifune mają rację i ktoś wykorzysta nasz moment słabości. A potem nagle wróciła.
- Wróciła? - zdziwiła się Setsuko, ale Yoruichi skinęła głową.
- Wróciła, ale ukrywali ją w rezydencji - potwierdziła kobieta. - Blefowałam wcześniej, żeby go sprowokować.
- Moja Lisana wróciła… Ale nie było w niej życia. Była osłabiona, wychudzona. Wyglądała na kilka lat starszą. Nie było w niej już radości, ciepła. Była jak pusta skorupa. Złamali ją. Złamali ją kompletnie, a ja nic nie mogłem zrobić. Sam głupi trzymałem wszystko w tajemnicy. Kto by mi uwierzył?
- To powód do zemsty na Hikifune nie do współpracy z nimi - zauważyła Setsuko. - Muszę przyznać, że tym razem czuję się pokonana. Nic już nie rozumiem.
- Minęły tygodnie, nim Lisana znowu zaczęła mówić, zanim udało mi się do niej dotrzeć. Okazało się, że w tym czasie pierwszy miesiąc był cudowny. Zakochała się. Chciała tego ślubu. Bardzo szybko zaszła w ciążę. Nastraszyli ją, że ciąża poza ślubem to hańba, przekonali na szybki ślub w sekrecie. W dzień po ślubie zaczął się koszmar. Zamknęli ją gdzieś i nie chcieli wypuścić. Ukochany przestał odwiedzać, wchodziły tylko dwie osoby. Służąca i Aria. Większości tego, co wydarzyło się przez kolejne miesiące, Lisana zupełnie nie pamięta. Powiedziała, że czuła się jakby prawie cały czas spała. Do dziś trudno jej czasem odróżnić rzeczywistość od snu.
- Brzmi znajomo? - zapytała Yoruichi, spoglądając na Setsuko, a ta skinęła głową.
- Ale co z dzieckiem Lisany? - zapytała Setsuko.
- Zostało zakładnikiem, o którego istnieniu wiedziało tylko kilka osób - stwierdziła Yoruichi.
- Dwoje dzieci - poprawił ją Yuushiro. Jego twarz wykrzywiła się w bolesnym grymasie. - Bliźniaki.
Setsuko zagryzła wargę. To co słyszła w ogóle jej się nie podobało, ale im dłużej słuchała historii Yuushiro, tym mroczniejsza się ona stawała.
- Dobrze to zagrali. Nikt by nam nie uwierzył. Nikt by nas nie poparł. Wszyscy uznaliby, że Lisana po prostu zwariowała. Wtedy zaczął się szantaż. Powiedzieli wprost, że oddadzą bliźniaki, jeśli ich wesprę. Jeśli nie, to nigdy ich już nie zobaczymy. Nie wiedziałem, co mam robić. Lisana płakała i błagała, żeby zobaczyć się z dziećmi. Chciałem tylko ulżyć jej cierpieniu, więc się zgodziłem. Komunikacja była krótka, ale rozkazy proste. Potrzebowali Makoto. Nie wiedziałem, co chcą osiągnąć. Wiedziałem tylko, czego chcą ode mnie. Wybrałem dwie najlepsze osoby. Makoto. Potem jego zampakuto. Po liście gończym ukryłem Harumi wśród służby.
- To ty ją zabiłeś?
- Nie. Harumi była dobrą dziewczyną. Powierzoną mi przez Feng lata temu. Była praktycznie częścią rodziny. Zdolna, bystra dziewczyna. Chciałem ją tylko ukryć.
- Pewnie wykończyli ją Hikifune - mruknęła Yoruichi. - Żeby namieszać.
- Potem kazali nam porwać te dwie młode kadetki. Makoto nie chciał współpracować. Tyle nawet ja się domyśliłem, skoro poza plotkami o pojawieniach się Aizena, nic się nie działo. Chcieli wywołać chaos, ale Makoto się nie starał. Na tym etapie wiedziałem, że rozkazy się nie skończą, dopóki Hikifune nie osiągną swojego celu, czymkolwiek on był. Ale… - Yuushiro westchął ciężko, próbując zebrać siły, by dalej mówić. - Byłem już w to tak głębocy uwikłany, że wątpiłem, aby ktoś mógł mi pomóc. Lisana cierpiała. Ja cierpiałem. Byłem gotowy zrobić wszystko, żeby to się skończyło.
- I tak oto trafiliśmy tutaj - podsumowała Yoruichi.
Mówiła spokojnie, lecz dłonie zaciskała w pięści, a jej mięśnie aż drżały. Bez wątpienia, była wściekła. Setsuko również, choć jeszcze bardziej przerażona bezwzględnością Hikifune Arii.
- Czyli wygląda na to, że Aria nie lubiła zmian zachodzących w Seireitei. Akira mówiła, że zawsze była bardzo konserwatywna. Mój awans na generała pewnie dobił gwóźdź do trumny. I od tego czasu planowała tę akcję, bo bez wątpienia zaplanowana była ona dobrze. Wykorzystała całą swoją wiedzę i zagrała na ludzkich uczuciach. Uwikłała ciebie i Lisanę w swój okropny plan, żeby doprowadzić do wojny domowej i albo zniszczyć mnie w ten sposób, lub pokazać moją niekompetencję i zdobyć przewagę wpływów.
- Na to wygląda.
- Jakkolwiek, nie możemy jej lekceważyć. Na razie udamy, że Yuushiro wciąż milczy, zanim czegoś nie wymyślimy - zarządziła Setsuko. - Wytrzymaj jeszcze trochę Yuushiro. Masz moje słowo, że Lisana odzyska swoje dzieci - zadeklarowała.