poniedziałek, 29 listopada 2021

Chapter 2 ~ Investigation

 Następnego dnia Setsuko zwołała pilne zebranie kapitanów. Co prawda, Rada zgodnie uznała, aby nie upubliczniać ucieczki Makoto, to jednak kapitanowie musieli wiedzieć, aby mogli odpowiednio zareagować. Takie były procedury, choć Setsuko wolałaby się jeszcze jakiś czas wstrzymać, by zawęzić grono podejrzanych. 

Słyszała gwar za drzwiami, pomimo że tylko kapitanowie mieli wstęp na to zebranie, tym razem bez swoich zastępców. Nie dotyczyło to jednak Yumichiki, który i tak już o wszystkim wiedział. A oddział pierwszy był trochę jakby wyjęty spod prawa. 

W końcu odetchnęła głęboko i otworzyła drzwi do sali zebrań. Weszła do środka, a Ayasegawa podążył tuż za nią. Wszelkie odgłosy rozmów ucichły a spojrzenia obecnych w sali osób skupiły się na blondynce w kapitańskim haori.

Ona również popatrzyła najpierw, upewniając się, że wszyscy przybyli, zanim zaczęła mówić. Wymieniając przy okazji porozumiewawcze spojrzenie z Hotarubi, która tak samo, jak kapitanowie będący członkami Rady, wiedziała już o sprawie i zapewne domyślała się, czego dotyczy spotkanie. 

— Witam wszystkich — przywitała się. — Bez zbędnego przeciągania, mam dla was niezbyt dobre wieści. Ci kapitanowie, którzy są jednocześnie członkami Rady, już wiedzą, ale ktoś postanowił zburzyć nasz wieloletni spokój — mówiła dalej. — Trzy dni temu, przeprowadzono cichy atak na placówkę zdrowotno—więzienną i uprowadzono z niej Ichimaru Makoto. 

— To faktycznie, bardzo złe wieści — przytaknęła Unohana. — Czy już coś wiadomo w tej sprawie?

— Na ten moment wiemy tylko dwie rzeczy. Po pierwsze, ktoś kto zabrał Makoto, doskonale wiedział o jego głębokiej więzi z siostrą i zdołał ją zerwać lub przynajmniej zablokować na jakiś czas, uniemożliwiając nam w ten sposób znalezienie Makoto. 

— Oczywiście — prychnął Zaraki. — I ktoś ma nas za durnia, myśląc, że się nie skapniemy, że to jego rodzinka?

— No właśnie, wcale nie byłabym taka pewna — odparła z powagą Setsuko. — Gdyby chcieli to zrobić, lepiej było go ukryć jeszcze w trakcie zamieszania po bitwie lub krótko po wojnie. Wiele było okazji do tego. A zauważ, że w pojmaniu Makoto pomogła właśnie jego siostra. 

— Nie możemy jednak tego wykluczyć — zauważyła Unohana. — Choć przyznaję, że i ja nie umiem sobie wyobrazić, aby to była prawda. 

— Jest mi przykro, ale muszę się z tym zgodzić — wyznała z ciężkim sercem Setsuko. — Zanim jednak wydam szczegółowe rozkazy, mam jeden, szczególnie ważny. Nikt, prawie nikt, poza obecnymi w tym pomieszczeniu kapitanami nie może się dowiedzieć. Rada zgodnie postanowiła, że aby nie siać paniki wśród shinigami i cywilów, sprawa powinna pozostać tajemnicą. Dlatego poza Radą i garstką osób, które dowiedziały się o sprawie jako pierwsze, tylko kapitanowie i kilka osób z wybranego przeze mnie oddziału, które będą badać sprawę, mają prawo o wszystkim wiedzieć. 

— Co masz na myśli, mówiąc kilka osób z wybranego przez ciebie oddziału? — zapytał Toshiro.  Czy takimi rzeczami nie zajmuje się zazwyczaj oddział drugi?

— Tak, ale w obecnej sytuacji, zmuszona jestem, poza utrzymaniem tajemnicy między kapitanami, w szczególności odsunąć od sprawy trzy oddziały. Oddział drugi, oddział dziewiąty oraz oddział dziesiąty. 

— A mój oddział dlaczego? — zdenerwował się Toshiro. 

— Obawiam się, że muszę to zrobić ze względu na więzy rodzinne Matsumoto Rangiku i Ichimaru Makoto. To samo tyczy się Dziewiątki i Dwójki.

— Zapomniałaś wspomnieć, że ze wstępnego śledztwa wynika, że to robota Omnitsukaido — wtrąciła Hotarubi, rzucając Setsuko wyzywające spojrzenie. 

— Nie, nie zapomniałam, kapitan Hotarubi — padło w odpowiedzi, a blondynka zmrużyła oczy złowróżbnie. 

Oczywiście, że nie zapomniała. Zwyczajnie nie miała zamiaru o tym wspominać, pomimo wcześniejszych nalegań przyjaciółki. Bowiem Aizawa uważała, że tak będzie najlepiej. 


Godzinę wcześniej


— Możemy jeszcze porozmawiać o czymś? — zapytała Hotarubi i dodała: — Na osobności.

Setsuko spojrzała na Ayasegawę, którzy oznajmił:

— Zostawimy was. 

Po tych słowach zabrał Akirę i Mitsuko na zewnątrz, najpewniej porywając je na herbatę i plotki, korzystając z okazji. Gdy drzwi się zamknęły, Setsuko popatrzyła z powagą na Hotarubi i usiadła w swoim fotelu. 

— Mów. 

Hotarubi poszła w jej ślady i również usiadła. 

— Uważam, że powinnaś wspomnieć na zebraniu, że porwanie wygląda na robotę Omnitsukaido.

— Co? — zdziwiła się Setsuko. — Dlaczego miałabym coś takiego zrobić?

— Wiem, że pewnie zamierzałaś zachować to dla siebie. 

— Nie, Hotarubi. Podejrzanych jest więcej — zaprotestowała żywo Setsuko. — Nie będę rzucać bezsensownych podejrzeń na oddział drugi, robiąc z was kozła ofiarnego. 

— Nie masz wyjścia. W tym momencie potrzebujesz kozła ofiarnego. Kogoś, kto skupi na sobie zbędną, negatywną uwagę. Przynajmniej na jakiś czas — kontynuowała Aizawa. — Ktoś próbuje uderzyć w ciebie, ale jeśli twoja głowa poleci, to w efekcie poleci też wiele innych. Tu nie chodzi tylko o ciebie. Jeśli dasz się pokonać, nikogo nie zdołasz ochronić. 

— Nie wiemy jeszcze, co jest celem sprawców. 

— Nie? — Hotarubi uniosła brwi, krzywiąc się. — Ja myślę, że jest to bardzo jasne. To ty robiłaś, co mogłaś, aby za wszelką cenę uratować życie Makoto i uchronić go przed egzekucją. I to ty zainicjowałaś projekt placówki więzienno—zdrowotnej, z której go zabrano.

— To jeszcze o niczym nie świadczy. 

— Próbujesz okłamywać samą siebie, czy mnie? Bo jeśli mnie, to musisz się trochę bardziej wysilić. 

— Świat nie kręci się wokół mnie i nie każdy ma obsesję na moim punkcie jak Aizen. 

— No właśnie świat dosyć często kręci się wokół ciebie i powinnaś zdawać sobie z tego sprawę.

Setsuko westchnęła. 

— Nie przekonasz mnie. 

— Nieważne czy to jakaś niezależna grupa, czy ród Shihoin, czy ktoś inny wynajął ludzi od Shihoinów lub przekupił moich podwładnych. Sprawa jest poważna. Ktoś próbuje zburzyć panujący obecnie w Soul Society porządek, a skutki tego mogą być straszne — tłumaczyłą Hotarubi. 

— Nie zgadzam się na to — odparła kategorycznie Setsuko. 

— Nie masz wyjścia, Setsu. Nie możemy pozwolić, abyś straciła ten stołek. Zresztą jestem ci to winna. 

— O czym ty teraz pierdolisz? — sarknęła Setsuko, zniecierpliwiona dziwną, jednostronną rozmową. 

— Po wojnie, gdy wreszcie wróciłyśmy do Soul Society, byłaś pierwszą osobą, która wyciągnęła do mnie rękę. Pomimo wszystkiego, co zrobiłam, raz jeszcze zostałaś moją przyjaciółką. 

— Pozostali też chcieli to zrobić, ale nie wiedzieli jak. Ani czy w ogóle chcesz, by było jak dawniej. 


Teraz



— To bardzo niepokojące oskarżenia — stwierdził ze zmartwioną miną Kira. 

— I na razie niczym nie poparte — interweniował zaraz Hisagi.

— Mam nadzieję, że przesłuchamy Ichimaru Mitsuko — odezwała się Unohana. — Biorąc pod uwagę okoliczności to chyba nasza główna podejrzana. 

Setsuko zagryzła wargę, kryjąc gniew. 

— To prawda. Choć w tym wypadku musielibyśmy przesłuchać całą rodzinę — zaśmiał się Urahara. — Wątpię jednak, aby tak wysocy rangą shinigami będący podporą Gotei 14 mogli dopuścić się czegoś takiego. 

— To prawda. Na ten moment wiemy zbyt mało, aby snuć jakiekolwiek wnioski, a tym bardziej rzucać oskarżeniami na prawo i lewo — stwierdziła z powagą Setsuko. — Nie zmienia to jednak faktu, że wyznaczony przeze mnie oddział badający sprawę, na pewno przesłucha członków rodziny Ichimaru Makoto, aby sprawiedliwości stało się zadość. 

— To który oddział się tym zajmie? — zapytał Hisagi, który aż się rwał do zadania, żeby tylko móc wesprzeć małżonkę. 

— Zdecydowałam, że oddział szósty podejmie się zadania. A dokładniej wyznaczony przez kapitana Kuchiki zespół. Tylko jego członkowie, poza nami i Radą mają prawo wiedzieć o zdarzeniu. 

— Oczywiście — mruknął Isshin. 

— Dobry wybór — zakpił Zaraki. —  Kuchiki był gotów zabić własną siostrę dla zasady. Przynajmniej wiemy, że dobrze wykona robotę. 

— Bez przesady — odparł Urahara. — Przecież powszechnie wiadomo, że Kuchiki nieco zmiękł z wiekiem. 

— Jestem pewna, że kapitan Kuchiki sobie poradzi — odezwała się Setsuko, mierząc kapitanów groźnym spojrzeniem. — To wszystko na dziś. 


***

Do domu wracali w milczeniu. Spotkanie kapitanów nieco wstrząsnęło Shuuheiem, czego nie można było powiedzieć o Hotarubi. On w przeciwieństwie do niej nie był tylko oburzony. Był wściekły i to z jej powodu. 

— Jesteś zły? — to Hotarubi odezwała się jako pierwsza, gdy już dotarli do domu, choć znała odpowiedź. Gdy Hisagi wciąż nic nie powiedział. — Głupie pytanie — zaśmiała się sama do siebie. 

— Oczywiście, że jestem zły — burknął Shuhei. — Dlaczego tak się wystawiasz? 

— Przepraszam, kochanie.

— Przepraszam? — mężczyzna z każdą chwilą był coraz bardziej wściekły. 

— Sprawa jest poważna i Setsuko potrzebuje pomocy. Jestem jej to winna. 

— Co takiego jesteś jej winna?! — Hisagi prawie krzyczał. — Zniszczenie własnej kariery? Pogrążenie siebie i wszystkich ze swojego oddziału?

— Setsuko pomogła mi. Wyciągnęła do mnie rękę jako pierwsza po wojnie z Aizenem. 

— A ja nie? Mi nie jesteś nic winna? — Hisagi uderzył pięścią w ścianę, ale zaraz zrobiło mu się głupio, że wyżywa się na Hotarubi, kiedy to o nią właśnie martwił się najbardziej. — Przepraszam — wymamrotał. 

— Wiem. Tobie też jestem coś winna, za te wszystkie lata twojej miłości. Przepraszam, Shuhei, ale musiałam to zrobić. 

— Martwię się o ciebie, Hotaru. Czeka cię bardzo ciężki okres przez to co zrobiłaś. I bez tego wszyscy pewnie winiliby oddział drugi, dopóki sprawa nie zostanie rozwiązana. 

— Więc widzisz? — Hotarubi wzruszyła ramionami. — Żadna strata. 

Shuhei zmarszczył brwi. 

— Mylisz się. 

— Wiem, mój drogi. Ale chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że ktokolwiek uwolnił Makoto, celuje w Setsuko, która uchroniła go od egzekucji. 

— Niekoniecznie. Może to jakiś jego fan albo Aizena. Fanatyk albo kolejny psychopata. 

— Wątpię. Dlaczego teraz?

— A dlaczego teraz mieliby uderzyć w Setsuko właśnie? — upierał się Shuhei. — Chyba właśnie jakiś psychopata jest bardziej możliwym rozwiązaniem, tak znienacka w czasach spokoju. 

— A jeśli to głębszy spisek. Lata planów, bo komuś nie podoba się kierunek, w którym Setsuko prowadzi Gotei?

— Na razie nie mamy na to dowodów. To może być ktokolwiek. 

— Shu, jeśli Setsuko pójdzie na dno, my wszyscy podążymy tam za nią. Wiem, że czeka nas ciężki okres, pogłoski, krzywe spojrzenia i Król Dusz wie co jeszcze, ale musiałam to zrobić. Wtedy po wojnie, obiecałam sobie, że będę stała murem po stronie Setsuko. 

— Wiem. Chcę, tylko żebyś była bezpieczna. 

— Jestem, bo mam ciebie. 


***

Chyba po raz pierwszy od dawna nie śpieszył się do domu, bo tam musiałby się zmierzyć z Rangiku, która wciąż nie wiedziała o porwaniu Makoto. A nie wiedział, czy lepiej o wszystkim jej powiedzieć, czy zachować to w tajemnicy. Powinien zachować to w tajemnicy, jako kapitan Gotei 14, ale jako jej mąż i ojciec Makoto… Z drugiej strony nie chciał martwić Rangiku, a wątpił, że Hitsugaya ją poinformuje. Zarazem, jeśli powie jej ktoś inny, sam będzie w tarapatach. 

Podrapał się po głowie i chcąc nie chcąc zabrał się za pracę. Tym razem tylko ona pozwalała mu na chwilę odciągnąć myśli od tej ciążącej mu sprawy. Szczerze mówiąc, był trochę zły na Setsuko. Nawet bardziej niż trochę, że utrzymała to przed nim i Rangiku w tajemnicy. Z drugiej strony rozumiał, dlaczego tak postąpiła, ale nadal był zły. 

— A to nowe — usłyszał, gdy ktoś wszedł do biura. Ichimaru oderwał się od pracy i szerokim uśmiechem powitał swoją zastępczynię. — Gdzie jest haczyk, kapitanie? Co tym razem zrobiłeś?

— Zrobiłem jedynie to, co do mnie należy — odparł, nie chcąc dać po sobie poznać, że coś się stało, choć wątpił, aby to odniosło sukces na dłuższą metę. — Pomyślałem, że powinienem cię trochę odciążyć od czasu do czasu. 

— Jak zebranie? — zapytała Itsuko, przechodząc prosto do sedna i oparła się tyłkiem o brzeg biurka. — Coś poważnego? Kapitanowie wyglądali na bardzo niezadowolonych. To coś poważnego? — Ichimaru milczał, a to rzadko mu się zdarzało. — Jest bardzo źle — domyśliła się Itsuko. — Na Króla Dusz! Umrzemy. 

— Bez przesady.

— Słyszałam pogłoski, że ośrodek zdrowonto-więzienny został zaatakowany. To prawda? To o to chodzi?

— Skoro krążą plotki, to niedługo i tak wszyscy się dowiedzą — westchnął Ichimaru, raczej do siebie niż do Itsuko. — Chyba nie ma sensu ukrywać tego przed Rangiku. 

— Ukrywać czego? — domagała się jego zastępczyni. 

— Nie powinienem o tym mówić, ale skoro i tak niedługo się wyda… — zaczął, ale zawahał się. — Chodzi o Makoto. 

— O matko… Coś mu się stało podczas ataku?

— Nie wiem. — Ichimaru zmarszczył brwi. — Makoto został zabrany, a Mitsuko straciła z nim wszelki kontakt. Nie mamy pojęcia. 

— Mogę sobie jedynie wyobrażać, jak się czujesz, kapitanie. Bardzo mi przykro. 

— Dziękuję. 

— Biedna Mitsu. Musi się bardzo martwić. 

— Rangiku będzie wściekła, gdy się dowie… 

— Nie dziwię się. 


***

— Co o tym myślisz? — zapytał Kira, gdy byli już w bezpiecznej odległości od innych shinigami.

— Musimy o tym rozmawiać? — zapytała Corrien, marszcząc brwi. — Zwłaszcza na ulicy? Sprawa miała pozostać między kapitanami. 

— Nie, nie musimy. 

— Ale powinniśmy? — domyśliła się, spoglądając na twarz małżonka. 

— Niekoniecznie. Po prostu chciałem poznać twoje zdanie — wyjaśnił Kira. 

Domyślałem się, że stało się coś poważnego po ostatnim spotkaniu z Konoe, ale zniknięcie Makoto to poważna sprawa. Chłopak stanowi zagrożenie. 

— Uważam, że przesadzasz — wyznała dość poważnym tonem Corrie. — Makoto był chory i spędził wiele lat w placówce zdrowotnej. Nie stanowi zagrożenia, był jedynie kolejnym pionkiem w grze Aizena. Zagrożenie stanowią ci, którzy go porwali. Być może zarówno dla bezpieczeństwa Seireitei jak i Makoto. 

— Chłopak jest potężny. 

— Jest bezbronny. 

— Niezupełnie. 

— Demoniczna magia to nie to samo co zampakuto — zauważyła Corrien. 

— Które może odzyskać z powodu planu Setsuko. Widziałaś, jaką katanę miała przy boku?

— Setsuko wie, co robi. Udowodniła to wielokrotnie, Izuru. Zresztą znasz ją lepiej niż ja. Przez wiele lat byłeś jej przełożonym. 

— Uważasz, że dobrze robi? — Kira wydawał się wzburzony opinią Corrien, która coraz bardziej marszczyła brwi. 

— Uważam, że za bardzo przejmujesz się opinią Konoe na jej temat — prychnęła w końcu. — Nie podoba mi się twoje zachowanie, odkąd Konoe została głową rodu i systematycznie wzywa cię na te swoje “ważne” spotkania — dodała i shunpnęła w stronę swoje oddziału.


***

— Renji, Yakumo, za mną — mruknął Byakuya, mijając swoich podwładnych na korytarzu, a oni posłusznie podążyli za nim. — Renji, zamknij drzwi — dodał, gdy byli już w środku. 

— O co chodzi? — zapytał Yakumo. — Coś się stało?

— Tak — przyznał Byakuya. — Nie powinienem wam tego mówić, jako że sprawa miała pozostać pomiędzy kapitanami. Jednak jako że to nasz oddział został wyznaczony do zbadania sprawy, uważam, że powinniście wiedzieć. 

— No dobrze, ale co się stało? — ponaglił go Renji, za co Kuchiki zgromił go spojrzeniem i kontynuował:

— Co oznacza, że jesteście zobowiązani do zachowania dyskrecji i wzmożonej ostrożności, gdy będziecie rozmawiać o postępach w śledztwie ze mną lub wyznaczonym przeze mnie zespołem. 

— Tak jest — odparł Yakumo. 

— Kilka dni temu ktoś włamał się do placówki więzienno-zdrowotneji zabrał z niej Ichimaru Makoto. Mam wyznaczyć grupę, która zajmie się zbadaniem sprawy — wyjaśnił Kuchiki. — Renji, będziesz nadzorował śledztwo — zarządził. — Yakumo, pozostajesz w biurze i przejmiesz na ten czas część obowiązków Renjiego. Chcę jednak, abyś wiedział o postępach, gdyby pod nieobecność Renjiego ktoś z zespołu śledzczego potrzebował pomocy. 

— Tak jest. 

— Kogo mam w drużynie? — zapytał Renji, a Byakuya wręczył mu kartkę papieru, na której wcześniej zapisał kilka imion. 


***

Wreszcie oboje byli w domu, po ciężkim dniu w pracy. 

— Dobra robota, mój drogi — powiedziała Setsuko, obejmując szyję ukochanego, gdy stanął w drzwiach do kuchni. — Jesteś w tym coraz lepszy.

— Wchodzeniu przez drzwi? — zażartował Kuchiki, a blondynka wywróciła oczami. 

— W kłamaniu, że wcale nie znasz mojego planu. 

— Od lat powtarzam ci, że możesz mi zaufać. Jesteśmy po tej samej stronie. 

— Wiem, a ty wiesz, że potrzebowałam nauczyć się ci ufać. Ufać przyjaciołom i rodzinie. 

— I udało ci się. 

— Tak. Tylko dlaczego musiałeś poprzeć Hotarubi? — zapytała z wyrzutem. — Kiedy kazałam jej siedzieć cicho. 

— Bo uważam, że miała dobry pomysł. Oddział drugi i tak stanie pod ostrzałem, ale dzięki temu uwaga otoczenia na chwilę skupi się na niej, a nie na tobie. 

— Nie. 

— Już za późno Setsuko. Hotarubi sama zdecydowała. Wykorzystaj to teraz. 

— Dobra! — wrzasnęła Setsuko. — Dobra — dodała spokojniej. — Przepraszam. 

— Nie szkodzi. Wiem, że to dla ciebie spory stres. 

— Wyznaczyłeś już grupę śledczą?

— Tak. 

— Kto?

— Renji dostał w swojej grupie Shurien, Tarakę, Hitoshiego i Katsukiego. 

— Ciekawy wybór. Rozumiem Shuri, to bystra dziewczyna. 

— A nasza wnuczka nie? — zaśmiał się cicho Byakuya. 

— Też, na litość boską, ale jak będzie prowadziła śledztwo razem ze swoim chłopakiem, to ja to słabo widzę. Wiesz, jaka jest młodzież. 

— Zarówno Taraka jak i Hitoshi mają umiejętności, które uważam za użyteczne w śledztwie. Poza tym stanowią zgrany zespół. W dodatku znają się dobrze z Taraką. A Katsuki będzie ich trzymał w ryzach. Nie od parady został moim dziewiątym oficerem już po niecałych dwóch latach. Ma więcej rozsądku niż Renji pomimo wieku. 

— No dobrze, skoro tak uważasz. 

— Nie ufasz mi?

— Oczywiście, że ci ufam — Setsuko, wywróciła oczami i położyła dłoń na jego klatce piersiowej. — Choć jestem odrobinę zaskoczona. I zła za to, że poparłeś Hotarubi. 


***

Katsuki zapukał do drzwi pokoju, który wskazał mu Renji i oznajmił, wchodząc do środka:

— Vice kapitanie, przyprowadziłem Shurien, Tarakę i Hitoshiego. 

— Świetnie — stwierdził Abarai, klasnąwszy dłonie. — Mamy robotę do wykonania. 

— Misja? — ożywiła się Shurien. 

Brązowe oczy rozświetliły się. Jarzyły się prawie tak samo, jak pstrokate ozdoby, podoczepiane do uniformu shinigami i luźno upiętych, brązowych włosów. 

— Tak. I to bardzo ważna misja. 

— Wymagająca od nas ostrożności i dyskrecji — wtrącił stojący w rogu Yakumo. — Macie do przeprowadzenia śledztwo. Kapitan osobiście was wybrał, bo uważa, że najlepiej się do tego nadajecie. 

— Co to za zadanie? — zapytał z powagą Katsuki. 

— Mam wasze słowo, że dotrzymacie tajemnicy i zachowacie wzmożoną ostrożność? — ciągnął dalej Yakumo. — Sprawa jest bardzo poważna. Nikt poza nami i kadrą kapitańską nie ma prawa wiedzieć o sprawie. 

— Tak jest — odparł Katsuki, a reszta pokiwała głowami.

— Trzy dni temu ktoś włamał się do placówki zdrowotno-więziennej i zabrał z niej Ichimaru Makoto. 

Shurien nabrała głośno powietrza, ale nic nie powiedziała, gdyż Taraka sprzedała jej sójkę w bok. 

Białe włosy dziewczyny rozlane były swobodnie na ramionach dziewczyny, a czerwone oczy uważnie obserwowały otoczenie.

— Mamy się dowiedzieć, kto go zabrał — powiedziała z powagą, ale ciężko było jej ukryć radość lub swego rodzaju fascynację. 

— Tak. Wiemy, jak sprawcy dostali się do środka oraz kiedy. Zaatakowali od tyłu po zmianie nocnej warty na dzienną. Zabili strażników. Potencjalnie była to dwójka ludzi. Zapisali się na kamerach, ale jedyne co mamy to cienie. Żadnych twarzy, żadnych szczegółów — wytłumaczył Yakumo, co jakiś czas tylko zerkając w teczkę z danymi. — Co skłania nas do myślenia, że były to jednostki bardzo dobrze wyszkolone. Możliwie mężczyzna i kobieta, sądząc po sylwetkach, ale to jedynie spekulacje na podstawie nagrań. Musieli być dobrze poinformowaniu o działaniu placówki, miejscach kamer oraz bardzo sprytni. 

— Jak bardzo sprytni? — zapytała Shurien, a jej twarz już nie lśniła. 

Teraz dziewczyna wyglądała na skupioną.

— Sprytni typu Omnitsukaido — mruknął Renji. 

— To nie brzmi dobrze — stwierdził Hitoshi. — Dlaczego my?

— Właśnie — przytaknęła za nim Taraka, łapiąc się pod boki. 

— Wasza czwórka jest silna i mądra. Umiecie myśleć poza schematem i podejmować szybkie decyzje, co każde z was już udowodniło podczas swoich dotychczasowych misji — zadeklarował Renji. — Więc przestańcie zadawać głupie pytania i słuchajcie, co mówi Yakumo, bo to jedyne informacje, jakie macie na start. 

— Tak jest. 

— Odpowiednie osoby zostały już poinformowane o waszej grupie. Jesteśmy uprawnieni do sprawdzenia nagrań z kamer, miejsca zdarzenia, wszelkich poszlak, przesłuchania podejrzanych oraz świadków. Dyrektor placówki będzie z nami współpracował. 

— Większość czasu będę tam z wami, żeby poprowadzić sprawę — dodał Renji. — Więc bez obaw. Potrzebuję jednak, abyście mieli oczy i uszy szeroko otwarte. 

— Podejrzewamy oddział drugi? — zapytał Hitoshi. 

— Bez wątpienia będziemy musieli poruszyć ten wątek — przyznał Renji. — Niezależnie czy wierzymy, że to oni czy nie. Styl włamania, nakazuje nam prześwietlić oddział drugi. 

— A co jeśli to ktoś inny? Jeśli to ktoś z rodów? — zapytała Shurien, a jej nieprzeniknione spojrzenie przyprawiło Renjiego o dreszcze. 

— Na razie nic na to nie wskazuje. A jeśli wyniknie coś niespodziewanego. Cóż… Właśnie po to tu jesteście — skwitował Yakumo. 


***

Już następnego dnia od wyznaczenia grupy śledczej. Zamierzali zacząć od rozmowy z dyrektorem placówki, obejrzeć miejsce zdarzenia, przeczesać okolice, a potem w spokoju obejrzą nagrania z kamer po powrocie do biura, które zostało specjalnie przygotowane dla nich na czas prowadzenia śledztwa. Cały mniejszy budynek służbowy był do ich usług, aby dać im przestrzeń do pracy i utrzymać niewtajemniczonych z dala od sprawy. 

— Witam, panie Yujiro — przywitał się Renji, podając dyrektorowi rękę, zaraz po tym gdy wszedł do biura. 

— Panie Abarai, dzień dobry. Świetnie, że jesteście. 

— To są dziewiąty oficer Katsuki Harinaba, szesnasta oficer Hitsugaya Taraka oraz Shurien Kira i Hitoshi Kuruma. Razem ze mną będą pracowali nad śledztwem, więc proszę o współpracę zarówno ze mną, jak i moim zespołem.

— Ależ oczywiście! Z przyjemnością pomogę, jak tylko mogę, aby rozwiązać tą sprawę. Kapitan Kuchiki już mnie poinformował, że się pojawicie. Także bez zbędnego przeciągania — powiedział Shiratora. — Co tylko wam potrzeba?

— Na pewno będziemy potrzebowali nagrania z kamer z dnia zdarzenia, listę wszystkich pracowników oraz więźniów — oznajmił Renji. 

— Oczywiście, jeszcze dzisiaj dostarczymy wam wszystko do biura. 

— Świetnie — uradował się Renji. — W takim razie czy moglibyśmy zobaczyć pokój Makoto i drogę, którą porywacze weszli do budynku?

— Oczywiście, proszę za mną. — Yujiro ruszył korytarzem 

Placówka była dużo większa niż wydawała się z zewnątrz. Pokoje więźniów były bardzo przestronne, dobrze oświetlone i urządzone w bardzo przyjaznym, neutralnym stylu. Niczego w nich nie brakowało, choć nie było tam luksusów, o ile nie dostarczyła ich rodzina więźnia. Okna były duże, a ich część dawało się otworzyć by wpuścić nieco świeżego powietrza. Szkło było jednak mocne i zabezpieczone demoniczną magią. 

Każdy pokój otoczony był barierą oraz fizycznymi zabezpieczeniami. Drzwi nie miały szyb, aby zapewnić więźniom prywatność, były jednak metalowe, a ściany dodatkowo wzmocnione. Nikt nie wydostałby się stamtąd sam bez pomocy kogoś zewnątrz. I tak właśnie było w tym przypadku. 

Wiedzieli, że ktoś się włamał. Tylko kto i po co? Każdy miał swoje pomysły i teorie, ale na razie niepotwierdzone. Spodziewali się dziury w ścianie, czegoś oczywistego. Pokój zastali jednak w dobrym stanie. Tylko zamek był uszkodzony, jako że jedynie strażnicy mieli klucze, aby go otworzyć. 

— Jak widzicie, zniszczenia nie są duże. Uszkodzenie zamka jest mechaniczne. Mocne kopnięcie lub cios rozwaliło klamkę razem z zamkiem. No i bariera została zniszczona.

— I nie zauważyliście? — zapytał Renji. 

— To właśnie jej zniszczenie uruchomiło alarm — odparł Yujiro. — Ale zanim strażnicy tu dotarli, nie było ani śladu po Makoto czy włamywaczach. 

— Sprawdziliście okolice?

— Oczywiście natychmiast wysłałem ludzi i posłałem kogoś do pani Setsuko. Jednak śladów nie było. Nie znaleźliśmy nic. Nawet śladów reiatsu. Ktokolwiek to był, był świetnie wyszkolony. 

— Zdaje się, że ciągle to słyszymy — zauważył Katsuki. — Jedna, wspólna historia. 

— Coś sugerujesz? — zapytał Hitoshi. 

— Hej, nie mamrotać mi tam — zrypał ich Renji. 

— Naszym obowiązkiem jest sprawdzić wszystkie poszlaki i osoby związane z placówką — zauważyła Taraka. — Każdy może być podejrzany. 

— Każdy jest niewinny, dopóki nie ma dowodów, że jest inaczej — skontrował ją Katsuki. 

— Właśnie. Zresztą osobiście nie podejrzewałbym dyrektora — powiedział Abarai, uśmiechając się życzliwie do Yujiro, choć powstrzymał się przed dodaniem, że to Setsuko go wybrała. — Pan Yujiro i tak ma już ciężko, jako że wszyscy winią go za sprawę. Naszym zadaniem jest szukać prawdy, a nie rzucać oskarżenia na prawo i lewo. 

— Hitsugaya, zbierz próbki z drzwi. Shurien, pokój Makoto. Katsuki i Hitoshi, korytarz — rokazał Renji. — Panie Yujiro, proszę pokazać mi wejście, którym sprawcy dostali się do budynku. Spotkamy się wszyscy tam, gdy skończycie — rzucił do podwładnych na odchodne. — Wtedy sprawdzimy okolice. 

Nie udało im się zbyt wiele zebrać. Ktokolwiek włamał się do placówki, nie zostawił zbyt wiele śladów. A reiatsu nawet jeśli tam było, już dawno wywietrzało. Las też przeczesali, ale nie znaleźli nic poza śladami dzikiej zwierzyny. Nie przyznali się jednak, że nie mieli nic nad to, co już odkrył dyrektor placówki. 

Renji nieco jąkał się w zeznaniach, gdy podsumowywał znaleziska, więc to Katsuki przejął inicjatywę. 

— Tak, jak powiedział vice-kapitan Abarai, zebraliśmy parę próbek. Możliwe, że udało nam się znaleźć coś ciekawego, ale oczywiście porównamy wszystko ze znaleziskami, które przekazał pan już do oddziału dwunastego. Przejrzymy kamery i wrócimy na dniach, aby przesłuchać pańskich pracowników — wyjaśnił. — Jest to oczywiście rutynowe i o nic nie muszą się obawiać. Potrzebujemy jednak jak najwięcej informacji, może ktoś widział coś lub kogoś podejrzanego w okolicy. Gdy zbierzemy wszystkie informacje, oczywiście poinformujemy pana o wnioskach i dalszym kierunku śledztwa. 

— Oczywiście, będę zobowiązany. Jeśli tylko coś jeszcze mogę zrobić. 

— Poinformujemy pana, panie dyrektorze — mruknął Renji. — Na dniach chcielibyśmy porozmawiać z pańskimi pracownikami, od strażników po ekipę sprzątającą. 


***

Obejrzeli kilka dobrych godzin nagrać, sprawdzając każdą kamerę, która tylko mogła uchwycić sprawców porwania, bo tak oficjalnie nazywało się zniknięcie Makoto. Mniej oficjalnie, była to ucieczka, choć Setsuko usilnie starała się z tym walczyć, więc oddział szósty oczywiście się podporządkował tej właśnie wersji.

—No dobra — Renji klasnął w dłonie. — Co zauważyliśmy? Jakie mamy wnioski?

— To bez wątpienia kobieta i mężczyzna. Ale nie wydaje mi się, że kamery uchwyciły ich twarze. Czyli musieli wiedzieć, gdzie są kamery — powiedział Hitoshi. — Zresztą i tak mieli maski.

— Niezwykle uzdolnieni, skoro udało im się tak szybko dostać do celu i uniknąć kamer — dodała Taraka.

— I bardzo dobrze poinformowani — zakończyła Shurien. — I wcale nie są ubrani jak oddział drugi. 

— Cóż, to byłoby akurat głupie z ich strony, gdyby szli w służbowym uniformie. Zresztą to byłoby zbyt oczywiste, że chcą wrobić Dwójkę. W czarnych ubraniach można jedynie spekulować, co daje większe pole do popisu sprawcom — stwierdził Hitoshi. 

— Zgadzam się — potwierdził Renji. — Obawiam się, że nic więcej nie znajdziemy. Ja pójdę przekazać kapitanowi, co mamy i skonsultować kilka rzeczy. Wy podzielcie się pracą. Niech każdy wybierze sobie kilku pracowników placówki do prześwietlenia, zanim zaczniemy przesłuchania. I niech ktoś napisze oficjalny raport — dodał. — Katsuki, resztę zostawiam tobie. 

— Tak jest — zasalutował Harinaba, a gdy Abarai wyszedł, oznajmił: — Wygląda na to, że mamy dwudziestu dwóch pracowników. To daje 5 na głowę. Dwóch dodatkowych weźmiemy ja i Hitsugaya. 

— Dlaczego ja? — naburmuszyła się dziewczyna. — Powinniśmy losować. 

— Bo to twój obowiązek jako szesnastej oficer. Sporządzisz też raport dla kapitana. Przejrzę go, gdy wrócę. Muszę jeszcze coś sprawdzić, więc podzielcie się pracą.


***

Abarai wyszedł i skierował się do biura kapitana. Zapukał do drzwi i ku swojemu zadowoleniu zastał tam zarówno dowódcę, jak i Yakumo, więc będzie mógł ich obu poinformować za jednym zamachem.

— Renji? — Byakuya podniósł głowę znad dokumentów, oczekując informacji o postępach w śledztwie. 

— Sprawdziliśmy miejsce zdarzenia, przejrzeliśmy nagrania i zebraliśmy informacje. Mamy trochę próbek do zbadania i uznaliśmy, że dobrze będzie oddać nagrania z kamer do Dwunastki, może oni dadzą radę uchwycić coś więcej. A w najbliższych dniach przesłuchamy wszystkich pracowników i sprawdzimy wszystkich, którzy odwiedzili placówkę w ostatnim czasie. G6

— Próbki i nagrania przekażcie bezpośrednio do Urahary i rozmawiajcie jedynie z nim lub osobami wskazanymi bezpośrednio przez niego. 

— Tak jest. 

— Coś jeszcze?

— Nie. Pełny raport z naszymi spostrzeżeniami dostarczy ktoś z zespołu. 

— Dobrze — mruknął Kuchiki i wrócił do pracy.

***

Było już dosyć późno. Jednak pracy okazało się więcej, niż myśleli. W efekcie Taraka siedziała nad raportem prawie do północy. Katsuki od tak ich zostawił. Przebrnęli przez pracowników, podzielili się nimi. Raport zaś musiał być nieskazitelny. Być może kapitan był także jej dziadkiem, ale to nie oznaczało, że Taraka nie musiała się starać. Wręcz przeciwnie, bardzo ciężko musiała pracować ostatnie dwa lata, aby dopiero niedawno zostać szesnastym oficerem. 

Sto procent w jej przypadku nie wystarczało. Musiała z siebie dać dwa razy tyle, co inni, aby zdobyć ten tytuł, ale była ambitna. Dlatego teraz zamierzała oddać najpiękniejszy i najbardziej profesjonalny raport. Zmęczenie jednak utrudniało to zadanie, przez co praca szła coraz ciężej. Tym bardziej, że próbowała zebrać w całość to, co mieli, a mieli bardzo niewiele. 

Drzwi się otworzyły, chociaż Hitsugaya nie spodziewała się już nikogo o tej porze, a nocna zmiana wiedziała doskonale, że nie ma zbliżać się do budynku. Spojrzała za siebie lekko zaalarmowana tym, że nie wyczuła zbliżającego się reiatsu. 

— Jeszcze nie skończyłaś? — zapytał oschle Katsuki. — Sądziłem, że już dawno się z tym uporałaś, ale zobaczyłem światło.

— A ty co, ćma jesteś? - mruknęła pod nosem Taraka.

— Co mówiłaś? - stropił się Kasuki.

— A ty, gdzie byłeś? — poprawiła się Taraka, choć wciąż była nieco naburmuszona. — Że nadal tutaj jesteś. Wszystko podzieliliśmy, twoja “porcja” pracowników placówki leży tam — wskazała na pobliski stolik z kilkoma kartkami ułożonymi równo na blacie. 

— Mam też inne obowiązki — skwitował Katsuki. — Jako dziewiąty oficer. 

— A ja nie?

— Nie aż tyle. Zresztą nie muszę ci się tłumaczyć. 

— To przynajmniej mnie nie krytykuj. Cały czas byłam tu i pracowałam. 

— Skończyłaś raprot? — Katsuki zignorował jej słowa i zanim zdążyła odpowiedzieć, zabrał kartki sprzed jej nosa. 

— Jeszcze sprawdzam, czy wszystko jest dobrze — oburzyła się lekko Taraka, ale ugryzła się w język, zanim powiedziała więcej. 

Nie mogła pyskować przełożonemu. 

— Masz błąd zaraz w drugim akapicie. Podsumowanie też jest lekko o niczym, tylko się powtarzasz, zamiast wskazać wnioski.

— Jak to? Myślałam, że jest dobrze. 

— Nie jest. Potrzebujesz jeszcze sporo praktyki. 

— Żartujesz? Spędziłam nad tym kilka godzin. 

— To nie świadczy o tobie za dobrze, jako szesnastym oficerze. 

— To jak to naprawić — zapytała przez zęby Taraka. 

— Przepisz to jedynie, a następnym razem postaraj się bardziej.


***

W domu był pierwszy i wcale go to nie dziwiło. Od czasu włamania do placówki, Setsuko miała sporo pracy. Szlacheckie rody z chęcią wyrażały swoje oburzenie sytuacją, domagając się od niej informacji. A Setsuko musiała uparcie tłumaczyć im, że śledztwo jest w toku. Nie mogła nikomu powiedzieć zbyt wiele, skoro nie wiedzieli, kto naprawdę jest wrogiem. 

Nie miała lekko. W dodatku w gazecie ukazał się już artykuł na temat zdarzenia, i tyle było z zachowania tajemnicy. Ktokolwiek wyciekł informację, zrobił to celowo. Artykuł teoretycznie nie mówi nic złego o Setsuko, a jedynie raportuje o zdarzeniu. Przy okazji wspomina jednak fakt, że to Setsuko uratowała Makoto i stworzyła placówkę. Widać było w tym rękę, któregoś Rodu szlacheckiego, który chciał wykorzystać sytuację przeciwko Głownodowodzącej Gotei 14. 

Z tej okazji, Byakuya postanowił przygotować obiad, zanim wróci jego żona. Może smaczny obiad poprawi jej humor, skoro Byakuya nie miał zbyt dobrych wieści jak na ten moment. 

Wołowina z czosnkiem rumieniła się już w piekarniku razem z ziemniakami z masłem i ziołami. Butelka białego wina chłodziła się w lodówce. Wtedy Byakuya wyczuł znajome reiatsu, a po chwili do domu weszła Setsuko. 

— Wróciłam! — rzuciła w głąb budynku jak zawsze i po chwili pisnęła. — Uuuu! Wyczuwam jakiś smakowity zapach!

— Wróciłem dziś o sensownej porze, więc pomyślałem, że coś przygotuję. 

Kobieta podeszła do Byakuyi i wtuliła się w niego, a on objął ją mocno, dając jej chwilę, aby się rozluźniła. Cały dzień musiała odważnie stawiać czoła swoim przeciwnikom. 

— Świetnie sobie poradziłaś — wyszeptał jej do ucha i pogładził po włosach. 

— Coś znaleźliście?

— Daj im trochę czasu — westchnął Kuchiki. — Dopiero zaczęli zbierać tropy. Z tego, co mówił Renji podchodzą do tego bardzo szczegółowo, ale potrzebują czasu.

— Masz rację — westchnęła blondynka. 

— Dlatego chciałem coś zasugerować — stwierdził Byakuya. 

— Cóż takiego, kochany?

— Poczekaj, wyjmę tylko jedzenie z piekarnika. Na pewno jesteś głodna — powiedział, chwytając rękawice. — Idź, usiądź, a ja wszystko przygotuję. 

Setsuko skinęła głową i posłusznie poszła do salonu. Byakuya zjawił się po chwili z dwoma talerzami smakowicie pachnącego jedzenia, ale zaraz znów zniknął w kuchni. Wrócił z dwoma kieliszkami białego wina i sztućcami. 

— Jedz — powiedział stawiając przed nią kieliszek. 

— Dobrze, ale powiedz mi, jaką miałeś sugestię. 

— Chodzi o nadchodzący festiwal — zaczął ostrożnie Byakuya, a Setsuko zmarszczyła brwi. Domyślała się już, co usłyszy. — Wiem, że bardzo chcesz wszystkim pokazać, że oskarżenia cię nie ruszają, że się nie boisz, ale uważam, że to zły pomysł. 

— Wszędzie będzie pełno ludzi, nikt nie zaryzykuje, atakując generała Gotei 14 w czasie festiwalu pośród tłumów, żeby ukraść katanę. 

— Przemyśl to jeszcze. 

— Wiem… Yumi też mi to odradzał. Nawet Rangiku wpadła na chwilę, żeby wyrazić swoją troskę, choć wiesz, jak bardzo uwielbia ten festiwal. 

— Wszyscy się o ciebie martwią. 

— Wiem, dlatego chcę spędzić ten dzień ze wszystkimi, zamiast chować się w samotności, jeszcze bardziej narażona na jakiś atak. 

— Zostałbym z tobą. 

— Jesteśmy tam potrzebni. Oboje — upierała się Setsuko. 

— Dobra wiadomość za to jest taka, że gazeta wycofała artykuł na temat zniknięcia Makoto. Podejrzewam, że za sprawą rodu Miyagi. 

Setsuko westchnęła ciężko. 

— Niepotrzebnie się wtrącają. 

— Chcą pomóc i pokazać, że są po twojej stronie.