czwartek, 11 stycznia 2024

Chapter 24 ~ THE END

 Wszyscy stawili się w kwaterze oddziału pierwszego w trybie natychmiastowym i bez jakiejkolwiek zwłoki. Nikt się nie ociągał, ani nie próbował wymigać się od obowiązków. Wszyscy rozumieli powagę sytuacji, a co niektórzy wręcz nie mogli doczekać się walki. Pośrodku tego wszystkiego z niezwykle zaciętą miną stała zaś Setsuko. Już miała się odezwać, gdy drzwi ponownie się otworzyły. Nikogo jednak nie brakowało. 

- Zatrzymaj się, natychmiast! - dało się słyszeć głos shinigami z Jedynki, a na salę wkroczyła Shurien. 

- Proszę mi wybaczyć to najście! - krzyknęła zaraz na starciu. 

Uwaga wszystkich obecnych skupiła się na niej.. Byakuya gromił wzrokiem nieposłusznych podwładnych, bo zaraz za Shurien do sali wtoczyła się także Taraka i Katsuki. Corrien miała podobną minę. Inni zaś, na przykład Kyouraku i Ichimaru przyglądali się całemu zajściu raczej rozbawieni. Inni zwyczajnie zainteresowani lub poirytowani opóźnieniem w spotkaniu. 

Shurien z trudem ukłoniła się. Tak nisko, jak mogła, biorąc pod uwagę, że chodziła z pomocą kul i asekuracją przyjaciółki. Wciąż była osłabiona. W końcu nie minęło wcale dużo czasu, odkąd uratowano ją z rezydencji Hikifune. 

Taraka i Katsuki również ukłonili się, wciąż nieco przerażeni tym, że dali się namówić na wtargnięcie do spotkania kapitanów Gotei 14. Shurien potrafiła jednak być bardzo przekonująca. Wiedzieli, że i tak by poszła, a biorąc pod uwagę, że była teraz celem wroga, bezpieczniej dla wszystkich było, żeby nie szła sama. 

Setsuko popatrzyła po twarzach młodych shinigami i zmarszczyła brwi. Spojrzenie kobiety osiadło na równie poważnej Shurien, która wytrwale odwzajemniała jej spojrzenie. 

- Co to ma znaczyć? - zapytała w końcu Setsuko. Choć darzyła Shurien ogromną sympatią, nie mogła pozwalać na takie wybryki bez dobrego wytłumaczenia. - Lepiej, żeby to było coś ważnego. Inaczej kara cię nie ominie. 

- Proszę o wybaczenie - zaczęła Shurien i już się wydawało, że straciła rezon, to jednak szybko odnalazła na nowo przekonanie do swojej decyzji. - Przyszłam tutaj prosić, aby pozwoliła mi pani dołączyć do frontu i pomóc odnaleźć przetrzymywane przez Hikifune dzieci.

- I uważasz, że nie jesteśmy w stanie ich uratować bez twojej pomocy?

- Nie, to nie tak. Niemniej, ważne jest, aby uratować jak najszybciej i zabrać z pola walki. A ja pomimo mojego stanu, będę w stanie poprowadzić nas do nich, skoro sama byłam tam przetrzymywana - oznajmiła Shurien, po czym skinęła głową, jakby utwierdzając samą siebie, że ma rację. 

Setsuko jedynie ukradkiem zerknęła w stronę Corrien, a potem Izuru. Oboje wyglądali na niezbyt zadowolonych z wyczynów ich córki. To jednak mogli załatwić między sobą już po walce, w bezpiecznej przestrzeni własnego domu. 

Kobieta zamknęła na moment oczy i wzięła głęboki oddech. 

- Niech będzie - powiedziała wreszcie i gdy Shurien tylko otworzyła usta, żeby odpowiedzieć, ubiegła ją, dodając: - Pod żadnym pozorem jednak nie będziesz brała udziału w walce. Jeśli zrobi się niebezpiecznie, ulatniasz się. Rozumiemy się?

- Tak jest!

- Dwójka młodych shinigami, która wtargnęła - podkreśliła wyraźnie Setsuko - tutaj razem z tobą, będzie ci towarzyszyć i zapewni ci bezpieczeństwo. Akcję ratunkową poprowadzi jednak ktoś inny. Trzeci oficer oddziału szóstego, Yakumo, oraz vice kapitan oddziału drugiego, Mitsuko. Jesteś jedynie ich przewodnikiem. 

- Tak jest!

- Oddział szósty z moją pomocą oraz Akiry zajmie się bezpośrednio pojmaniem Hikifune Arii oraz Hikifune Kazuto. Oddział drugi, trzynasty oraz piąty będą odpowiedzialne za aresztowanie pozostałych członków rodu. Służbę odizolujemy w jednej z większych sal z dala od walki i będziemy trzymać tam aż do przesłuchania i pojedynczego oczyszczenia z wszelkich zarzutów - wyjaśniła Setsuko. - Oddział czwarty ma czekać w pogotowiu. Oddział jedenasty i siódmy zajmą się ogrodzeniem terenu. Nikt nie ma prawa się prześlizgnąć. 

- Czyli jak ktoś spróbuje spierdylić, to jest nasz? - zapytał Zaraki, a Setsuko mimowolnie skinęła głową. 

- W miarę możliwości, chcę zatrzymać wszystkich żywych. Ale nie kosztem naszych ludzi. Reszta oddziałów ma czekać w pogotowiu i pilnować porządku w Seireitei. Nie możemy sobie pozwolić, żeby Hikifune czymś nas zaskoczyli. To wszystko.

- Pani generał - Kyouraku z lekkim uśmiechem uniósł rękę, jak młody uczniak. - Mam pytanie. 

- Tak?

- Co powinniśmy zrobić z członkami rodu Hikifune, którzy dołączyli dotychczas do Gotei 14 i czekają w barakach? Nie jest ich wielu, ale jednak. 

- To pozostawiam w rękach ich dowódców - odparła spokojnie Setsuko. - Sami najlepiej wiecie, czy możecie zaufać swoim podwładnym. To od was oraz od ich czynów zależeć będzie, czy zostaną aresztowani, czy staną do walki. 

- Rozumiem. 


***

Wszystkie wybrane przez Setsuko oddziały zmobilizowały się w mgnieniu oka. Siódemka i Jedenastka zabezpieczyły teren, bez wzbudzania jakichkolwiek podejrzeń ze strony rodu Hikifune, a co dopiero alarmu. Po tym wszystko potoczyło się już szybko. Shinigami z wybranych przez Setsuko oddziałów dosłownie wlali się przez wszystkie bramy na teren rezydencji, zalewając cały teren niczym potężna fala tsunami. O to zresztą chodziło Setsuko, która chciała  pokazać potęgę Gotei 14 i nie pozostawić Hikifune najmniejszych szans na odparcie ataku. 

Spora część członków rodu poddała się bez walki. Nie było tak jednak w przypadku Hikifune Arii, która pokazała swoją potęgę w pełnej okazałości. W swojej wiecznie młodej postaci prezentowała się wspaniale. Jej uroda i klasa zapierały dech w piersi. Tak samo jak równie potężne ataki i iluzje. 

Setsuko nawet z pomocą Byakuyi i Akiry miała spory problem, aby stawić jej czoła. Ostatecznie to właśnie dzięki mocy Akiry i jej wiedzy udało im się powstrzymać Arię. Kobieta poległa w boju, gdy z desperacji rzuciła się na Setsuko w samobójczym ataku. Najwyraźniej wolała zginąć i zabrać Setsuko ze sobą, niż zwyczajnie się poddać. W ostatniej chwili Akira i Byakuya zmiażdżyli jej ciało atakami swoich bankai. Nawet Aria nie miała szans przeżyć takiego ataku. Niewiele też po niej zostało, poza mokrą plamą krwi. 

Po tym Hikifune Kazuto złożył broń. Bez matki, która dowodziła całej rodzinie i która wszystko zaplanowała, stracił wolę walki. Pomimo licznych sił wroga, dobrze zorganizowana akcja Gotei 14, pozwoliła shinigami uporać się z aresztowaniami w kilka godzin.

W tym czasie wyznaczona grupa ratunkowa z pomocą Shurien odnalazła dzieci należące do rodu Shohoin, oraz porwane przez Arię siostrzenice Makoto. On również złożył broń i nie stawiał oporu, będąc jedną z pierwszych osób, które się poddały. 

- Co stanie się z rodami Shihoin i Hikifune? - zapytała Shurien, spoglądając z zaciekawieniem na Setsuko, gdy ta powróciła do siedziby. 

Obie wyglądały na zmęczone, ale ich twarze rozjaśniał taki sam, tryumfalny uśmiech.

- Cóż… To zależy od decyzji Rady - stwierdziła Setsuko. - Jeśli chodzi o Shihoin, to wątpię, aby groziła im anihilacja, biorąc pod uwagę sytuację, choć na pewno poniosą karę. Na pewno potrzebna będzie zmiana głowy rodu. I pewien nadzór, na wypadek dalszych problemów. Niewątpliwie część osób zgadzała się z Hikifune. Tylko nie sam Yuushiro - wyjaśniła spokojnie. - Jeśli chodzi o ród Hikifune, podejrzewam, że stracą swoje miejsce w radzie. Najwyższe rangą osoby zostaną skazane na więzienie. Może nawet śmierć… Oczywiście nie wszyscy są winni. Czekają ich miesiące przesłuchiwań, ale to pozwoli nam uratować, chociaż część z nich, rozbijając ród Hikifune i pojedynczych członków przenosząc do pozostałych rodów pod nadzór albo coś w tym stylu. Niemniej ród Hikifune nie będzie już rodem szlacheckim. Z powodu Arii zaprzepaścili wszystko, co mieli. 

- Rozumiem. 

- Uważasz, że powinniśmy ukarać ich wszystkich?

- Nie - Shurien pokręciła głową. - Myślę, że to sensowny plan. 

- Chcę uratować tych, których da się jeszcze uratować. 

- To dobrze. Jestem pewna, że nie wszyscy są winni. Jeśli mają po swojej stronie panią generał, to znaczy, że wszystko będzie dobrze. 

- Doceniam to. 


***

- Synowie Hikifune Kazuto wszystko wyśpiewali - oznajmiła Hotarubi, gdy w drzwiach do jej biura stanęła Setsuko. - I zrobili to chyba z radością. Przyznali się do wszystkich rzeczy, o których wiedzieliśmy i całej listy tych, o których nawet ich nie podejrzewaliśmy. Wygląda na to, że bardziej niż przegranej i kary, obawiali się gniewu Arii, ale skoro została zabita, wreszcie mogą odetchnąć. 

- Kazuto?

- Nie pisnął ani słowa. Myślę, że zwyczajnie pogodził się, że i tak zostanie skazany na śmierć. 

- Zasłużył na to - odparła Setsuko, jej spojrzenie pozbawione było wszelkich emocji. - Współuczestniczył w tych planach. Jest tak samo winny jak Aria. Nawet wciągnął w to własnych synów i pozwolił, aby jego wnuki służyły jako źródło energii do życia dla Arii. 

- To prawda. 

- A jak się miewa Yuushiro? - zapytała Setsuko. 

Hotarubi wzruszyła ramionami. 

- Nie mówił wiele, ale wygląda, jakby kamień spadł mu z serca. Zresztą Yoruichi powiedziała mu o odzyskaniu wnuków. Jest oczywiście zmartwiony, że są kilka lat starsze, niż powinny, ale… 

- To akurat coś, czego nawet śmierć Arii nie dała rady cofnąć. Zabrała im kilka lat życia, ale przy pomyślnych wiatrach i tak czeka je świetlana przyszłość. 

- Zwłaszcza jeśli Yoruichi zgodzi się wrócić i zostać głową rodu. 

- Nie wiem, czy zgodzi się zrezygnować z bycia dyrektorką Akademii - westchnęła Setsuko. - Poza tym nie chciałabym jej zmuszać do bycia czymś, czym nie chciała być. Jestem pewna, że znajdziemy kogoś, kto poradzi sobie z odbudową rodu Shihoin. 

- A co z Makoto? 

- Po zebraniu dowodów i przesłuchaniach, Rada zgodnie doszła do wniosku, że Makoto został z placówki raczej porwany i zmuszony do współpracy, a gdy odmówił, porwano jego siostrzenice, aby go szantażować. Zaraz na początku walki oddał broń i poddał. Poprosił nawet, aby wrócić do placówki, pomimo że przez moment rozważaliśmy nawet oddanie mu częściowej wolności. Na razie ma tam pozostać przez rok, zobaczymy, jak będzie się sprawował, będzie jednak pracował ku rehabilitacji w społeczeństwie. Choć nigdy nie odzyska zampakuto, być może będzie mu wolno wrócić do rodziny.

- To wspaniale. Rangiku na pewno ucieszyła się na tę wiadomość. 

Setsuko skinęła głową. 

- Oboje z Ichimaru chętnie się nim zaopiekują. Tak samo Mitsuko i Yakumo. 


***

Katsuki usłyszał kroki i podniósł głowę znad dokumentów. Wyczuł jej reiatsu już wcześniej, ale nie spodziewał się, że zmierzała właśnie tutaj. W końcu grupa śledcza została rozwiązana i wszyscy jej członkowie powrócili do swoich dotychczasowych obowiązków. On sam prawie już skończył z segregowaniem dokumentów. Teraz musiał tylko zabrać je do archiwum. 

- Katsuki - powiedziała Taraka, stając w drzwiach. Popatrzył na nią tylko, a ona spuściła wzrok. - To znaczy oficerze…

- Tylko się wygłupiam - powiedział z uśmiechem.

Twarz Taraki rozjaśniła się.

- Co tu robisz? - zapytała.

- Mógłbym cię zapytać o to samo - padło w odpowiedzi. - Vice kapitan poprosił mnie, żebym zajął się dokumentacją ze śledztwa. Ty?

- No… Widziałam cię przez okno i… Chciałam z tobą porozmawiać. 

Katsuki odłożył stos papierów, który właśnie podniósł. 

- Coś się stało?

- Nie, nie - zaprzeczyła pospiesznie Taraka, kręcąc głową. - Raczej, chciałam ci podziękować. - Katsuki uniósł brwi, wyraźnie zaskoczony. - No, wiesz, za pomoc w odnalezieniu Shuri. 

- Jest też moją towarzyszką broni i shinigami Szóstki. 

- No tak, ale chodzi o to, że posłuchałeś mnie, chociaż nie miałam żadnych dowodów, że coś się stało. Uwierzyłeś mi i pomogłeś mi ją odnaleźć. Dziękuję - powiedziała Taraka. - Tym bardziej że wiem, że za mną nie przepadasz. 

Katsuki zmarszczył brwi, po czym westchnął ciężko i przetarł twarz dłonią. Zamknął na chwilę oczy, jakby nad czymś się namyślał. 

- To nie tak… 

- Przecież wiem, że nie da się wszystkich lubić. Ja pewnie też nie umiałabym się zawsze powstrzymać, żeby nie utrudnić życia podwładnej, której nie lubię. Zresztą twoje zachowanie i tak bardzo się zmieniło, odkąd zaczęliśmy śledztwo. Zrobiłeś się o wiele milszy i bardzo to doceniam.

- To naprawdę nie tak - powiedział Katsuki, robiąc bolesną minę. 

Taraka przechyliła głowę na bok. 

- Nie rozumiem…

- Uważam, że jesteś bardzo mądra i bardzo zdolna… - zaczął ostrożnie. 

- Próbowałeś mnie w ten sposób trenować- odgadła Taraka, rozpromieniając się. - Dawałeś mi te wszystkie zadania, bo wiedziałeś, że sobie poradzę. 

- To też. - Katsuki pokiwał głową. - Ale nie tylko dlatego. 

- A dlaczego?

- Robiłem to nie dlatego, że ja cię nie lubię. Chciałem, żebyś to ty mnie nie lubiła - wyjaśnił wreszcie Katsuki, ale na twarzy Taraki wciąż malowało się niezrozumienie. - Chciałem, żebyś trzymała dystans. 

- Dlaczego? - zdziwiła się, patrząc na niego. 

- Naprawdę jesteś taka niedomyślna, czy robisz to specjalnie? - mruknął z irytacją Katsuki.

- Nie…

Westchnął po raz kolejny. W końcu nachylił się w stronę Taraki, przypierając ją do futryny i pocałował. Nie odepchnęła go, ale i tak zakończył ten pocałunek dosyć szybko, obawiając się jej reakcji. Wpatrywała się w niego z szeroko otwartymi oczami. Na jej twarzy kwitły rumieńce. 

- Właśnie dlatego - mruknął, spodziewając się, że dostanie z liścia lub od razu kosę w żebra. Zamiast tego Taraka odwróciła głowę i gdy tylko odsunął się od niej, prześlizgnęła się i ruszyła w stronę papierów. To zabolało go jeszcze bardziej. Zrozumiałby, gdyby się na niego wściekła, ale wyglądało na to, że zwyczajnie go zignorowała. - Przepraszam… - powiedział. - Nie powinienem był tego robić. 

- Nie, nie szkodzi - wydukała Taraka. - Po prostu… Papiery. No wiesz… Musimy je zanieść do archiwum. Pomogę ci - powiedziała, chwytając stos, który on sam wcześniej odłożył i wystrzeliła z pokoju.

- Niech to…


***

Shurien odpoczywała w domu rodzinnym. Siedziała w swoim dawnym pokoju na łóżku i czytała książkę. Odłożyła ją, gdy rozległo się ciche pukanie w okno. Gdy zobaczyła Tarakę, machnęła ręką, dając jej do zrozumienia, żeby weszła i przyjaciółka chwilę później zjawiła się w pokoju.

- Jak się czujesz? 

- Całkiem dobrze, ale nie pozwalają mi jeszcze wrócić do służby. 

- Musisz wypocząć. 

- Ale coś czuję, że nie dlatego przyszłaś - zauważyła Shurien, przyglądając się przyjaciółce z zaciekawieniem. - Co jest?

- Zerwałam dziś z Hitoshim. 

Shurien uniosła brwi zaskoczona wyznaniem przyjaciółki.

- Och? 

- Od początku śledztwa, prawie ze mną nie rozmawiał. W ogóle już od dawna nie spędzaliśmy razem wiele czasu. Ciągle ma coś ważniejszego, a gdy potrzebowałam, nie stanął po mojej stronie. 

- Szczerze mówiąc, nigdy nie rozumiałam, co w nim widzisz. 

Taraka wzruszyła ramionami. 

- Sama już nie wiem.

- Znaczy, wiesz, lubię go. Kurde, no uczyliśmy się razem. Zawsze się z nami kumplował, ale… - Shurien zmarszczyła brwi, widząc dziwną minę na twarzy Taraki. - Ale mam wrażenie, że to nie wszystko? 

Taraka pokiwała głową. 

- No bo…

- No wykrztuś to z siebie. 

- Byłam wcześniej w biurze. Chciałam porozmawiać z Katsukim, kiedy porządkował papiery ze śledztwa i on… Mnie pocałował.

Shurien uśmiechnęła się pod nosem.

- Teraz rozumiem - mruknęła, kiwając głową jakby z uznaniem. 

- I ja chyba wcale tego nie nie lubiłam. 

- Powiedziałaś mu to? - zapytała Shurien, choć przeczuwała jaką dostanie odpowiedź. 

- Przeprosił mnie zaraz, ale jedyne co dałam radę powiedzieć, to żeby się nie martwił i że pomogę mu z papierami. Zestresowałam się…

Shurien wzięła głęboki oddech. 

- Na Króla Dusz… Przecież on tam pewnie umarł w środku - zaśmiała się. - Chociaż podejrzewam, że trochę sobie zasłużył, skoro na początku nic tylko cię gnoił. Tak czułam, że coś się za tym kryje, choć przyznam, że nieco mnie zaskoczył. Z drugiej strony rozumiem. Jest naszym przełożonym, być może nie chciał, żebyś czuła się zobligowana lub coś w ten deseń. Trzymał dystans, tylko metodę wybrał słabą.

- Bardzo mi pomógł, zwłaszcza gdy zniknęłaś i… Sama już nie wiem.

- To na co czekasz? Chyba nie zerwałaś z Hitoshim, tylko po to, żeby teraz nie dać Katsukiemu szansy. Idź do niego. 

- Myślisz?

- Tak. Leć.


***

Rozległo się pukanie do drzwi i ktoś wszedł do biura. Yumichika popatrzył zaskoczony na Arashiego. Nie rozmawiali odkąd głowa rodu Nimaya poprosiła go o przerwę w związku. Lub raczej powiedziała, że nie mogą się chwilowo spotykać. Yumichika podejrzewał wtedy, że była to jedynie nieśmiała próba zerwania relacji. Nie zabawiał więc żadnych myśli o tym, że uda im się jeszcze to naprawić. Arashi wybrał obowiązki wobec rodu.

- Znajdziesz dla mnie chwilę? - zapytał nieśmiało Arashi. 

- Tak. Usiądź - powiedział Yumichika i wskazał wolne krzesło. - Napijesz się herbaty?

- Nie. Ja tylko na chwilę. Dziękuję.

- Coś się stało? - zapytał Yumichika. - Jeśli chodzi o nas, to nie musisz się martwić. Rozumiem, że masz swoje obowiązki i szczerze mówiąc, przeczuwałem, że to będzie koniec.

Arashi westchnął ciężko i oznajmił:

- Zrezygnowałem z pozycji przywódcy i odszedłem z rodu Nimaya. 

Yumichika zamarł, wpatrując się w Arashiego z lekko otwartą buzią. 

- Co? - wydaukał tylko. 

- Starszyzna rodu nigdy nie zamierzała zaakceptować tego, kim jestem. Nas. Naszego stylu życia i tego, że nigdy nie będę miał potomka. Przynajmniej nie z krwi i kości. Najpierw naciskali, żebym urwał z tobą kontakt pod pretekstem napiętej sytuacji między rodami, a Gotei 14, ale wiedziałem, że to bzdura. W końcu i tak znaleźliby wymówkę. Zaczęli też wspominać o małżeństwie politycznym i… Nie mogę tak żyć. Nie tak. Nie bez ciebie. - Wyciągnął z kieszeni plik kluczy i położył ja na biurku. - Mam dom, mam oszczędności. I chciałbym, żebyś wprowadził się ze mną do tego domu. 

- Ja… Nie wiem, co powiedzieć. 

- Nic nie mów. Przemyśl to. Wiem, że schrzaniłem, ale nie wyobrażam sobie życia bez ciebie - powiedział Arashi i wstał. - Jeśli mam szczęście, to zobaczymy się wieczorem w domu - rzucił na odchodne. 

- Do zobaczenia w domu! - zwołał za nim Yumichika i uśmiechnął się, patrząc na klucze. 


***

Niemalże wbiegła do budynku. Udała się do oddziału prosto od Shurien. Katsukiego odnalazła bardzo szybko, już na głównym korytarzu, gdy właśnie zbierał się do domu. 

- Dobrze, że jeszcze cię zastałam - powiedziała Taraka, ledwo łapiąc powietrze. 

- Słuchaj, ja naprawdę przepraszam - zaczął pospiesznie Katsuki. - Nie powinienem był zrobić czegoś takiego. 

- Nie szkodzi - odparła Taraka, a Katsuki popatrzył na nią zdziwiony. - Następnym razem po prostu zaproś mnie na randkę, zamiast się nade mną znęcać. 

- Ale przecież…

- Zerwałam z Hitoshim. Już dawno powinnam to zrobić.

- W takim razie, znajdziesz dla mnie czas dziś wieczorem?

Taraka uśmiechnęła się promiennie. 

- Spotkajmy się przy bramie za godzinę.